A A+ A++

Oba kluby sprowadziły w lecie parę gwiazd. Oba mają też spore ambicje, chcą grać o medale PlusLigi, ale – na ten moment – nie dają rady sprostać wysokim oczekiwaniom. Mowa oczywiście o PGE Skrze Bełchatów i Asseco Resovii Rzeszów, dwóm markom, które mierzyły się ze sobą w 8. kolejce PlusLigi. Po dwóch setach wszystkie karty w ręce mieli rzeszowianie. Ale że siatkówka lubi zwroty akcji – to nie oni wyszli z poniedziałkowego starcia zwycięsko.

Spotkanie tych zespołów było niegdyś uważane za największy hit w Polsce. Z upływem lat trochę się w tej kwestii zmieniło, bo – przede wszystkim – Resovia spadła w ligowej hierarchii. Trzeba jednak przyznać, że kibice Skry Bełchatów też nie mogą zaliczyć ostatnich sezonów do w pełni udanych. Głośne transfery ich zespołu (jak Taylor Sander) nie zawsze przekładały się na świetne wyniki.

Jak to natomiast wygląda w bieżących rozgrywkach? Skra i Resovia miały – przed dzisiejszym meczem – dokładnie tyle samo punktów na koncie. Czyli dwanaście. To sprawiało, że zajmowały kolejno szóste i siódme miejsce tabeli. Co absolutnie zadowalać ich nie mogło. Bo inne ekipy, jak ZAKSA czy Jastrzębie, ale też m.in. Projekt Warszawa, niebezpiecznie w tabeli odjeżdżały.

Kolejna porażka mogła być zatem dla obu zespołów bardzo bolesna.

Goście rządzą?

Początek meczu należał do wyrównanych. Ale z czasem indywidualna dyspozycja zawodników dała o sobie znać. Po pierwszej przerwie technicznej siatkarze Resovii zbudowali małą przewagę i ani myśleli się zatrzymywać. Wystarczyło spojrzeć na postawę ich liderów. Klemen Cebulj w tylko pierwszym secie zaliczył cztery punktowe zagrywki. Maciej Muzaj natomiast… miał stuprocentową skuteczność w ataku. Jego odpowiednik w zespole Skry – czyli Aleksandar Atanasijević – nie mógł natomiast złapać wiatru w żagle.

Co prawda nie mówiliśmy o żadnej dominacji ze strony Asseco, ale gospodarze nie byli w stanie odrobić strat i przegrali partię 22:25. Za największy problem bełchatowian należało uznać fakt, że – mimo obecności Karola Kłosa i Mateusza Bieńka – w ich zespole kompletnie nie funkcjonował blok. Taki obraz gry powtórzył się zresztą w drugim secie. Rzeszowianie byli rozpędzeni, co zmotywowało Slobodana Kovaca do wprowadzenia na parkiet Roberta Tähta, który zastąpił Dicka Kooya.

Estończyk dał dobrą zmianę, ale nie na tyle, żeby odmienić obraz meczu. Choć jedną rzecz można było odnotować – przy stanie 17:13 dla Resovii pierwszą pomyłkę zanotował Muzaj. Potem, w końcówce, bełchatowianie mieli szansę na zbliżenie się na dwa oczka do rywali, ale kluczowy atak zepsuł Milad Ebadipur. Przez co niedługo później stało się jasne, że gościom do wygranej brakuje tylko jednej partii.

Ściany jednak pomagają

Martwić kibiców Resovii mogła jednak pewna statystyka – bełchatowianie aż czterokrotnie, przed dzisiejszym spotkaniem, grali w tym sezonie tie-breaka na własnym parkiecie. Nie dało się zatem wykluczyć, że znowu uda im się doprowadzić do piątej partii. Szczególnie że siatkarze Skry faktycznie weszli na wyższy poziom. W trzecim secie lepiej funkcjonowała ich zagrywka, uruchomił się również środek, jak i również Atanasijević – który wreszcie zaczął przypominać niegdyś czołowego atakującego globu. W ten sposób gospodarze się obronili. Wygrali seta do siedemnastu. Ale wciąż mieli do postawienia dwa kroki.

I owszem, wyglądało na to, że są gotowi, aby to zrobić. Kluczowy moment w czwartej partii miał miejsce przy stanie 10:10. Wtedy na zagrywce pojawił się Taht. Minęła chwila i bełchatowianie mieli cztery punkty przewagi. Których już nie roztrwonili, mimo tego, że świetną zmianę (dwa asy!) dał Nicolas Szerszeń, który w ekipie Resovii zmienił zawodzącego Sama Deroo. Czekał nas tie-break. A w nim mieliśmy już grę punkt za punkt. Aż do ostatnich piłek, kiedy najpierw Atanasijević zanotował udany atak (14:13), a potem dołączył do Karola Kłosa, zatrzymując na bloku Cebulja.

Statuetka dla MVP meczu? Oczywiście musiała trafić w ręce Serba. Nie zaczął tego spotkania dobrze, ale kiedy wszedł na wysoki poziom, pociągnął Skrę do wygranej. Fakty są jednak takie, że bełchatowianie po bieżącej kolejce… wciąż będą na szóstym miejscu w tabeli. Obronili się przed Resovią, ale do AZS-u Olsztyn oraz Projektu Warszawa (jeden mecz więcej) brakuje im czterech punktów. Sezon jest jednak długi i wszystko jest do odrobienia. Może w Rzeszowie będą powoli bić na alarm, ale z drugiej strony – terminarz mniej łaskawy niż ostatnio już dla nich nie będzie. Po meczach z ZAKSĄ, Jastrzębiem, Warszawą i Skrą przyjdzie pora na nieco niżej notowanych rywali.

PGE Skra Bełchatów – Asseco Resovia Rzeszów 3:2 (22:25, 20:25, 25:17, 25:19, 15:13)

Fot. Newspix.pl

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułPolicja Suwałki: Pieszy, kierowco „czy to Cię tłumaczy?” – ulotki informacyjne
Następny artykułKrótsze poniedziałki w ZUS