A A+ A++

Wielkie usta, policzki jak jabłuszka, twarz ponaciągana jak maska? Nie, dziękuję. Miejska klasa średnia poprawia urodę i zatrzymuje młodość dyskretniej. I drożej.

Przeszkadzała mi i dalej przeszkadza lwia zmarszczka. Taka uroda, ale z wiekiem zmarszczka się pogłębia, a spojrzenie robi się gniewne. To ją sobie zlikwidowałam botoksem. I raz na jakiś czas poprawiam – mówi Ewa. Ma 40 lat, mieszka w Krakowie, do gabinetu medycyny estetycznej po raz pierwszy poszła cztery lata temu. – Zrobiłam też sobie kwasem hialuronowym dolinę łez. I lasery na usuwanie blizn – wylicza. Z efektów jest zadowolona. Zabiegi zamierza w miarę potrzeb powtarzać.

– Dla mnie medycyna estetyczna to self care, bo dzięki temu, że nie mam worów pod oczami, nie muszę tracić czasu na makijaż. Mogę spać 10 minut dłużej. I nie widzę żadnej różnicy między stosowaniem kremów z retinolem czy masażem kobido a botoksem. Tak samo bierzesz udział w targowisku próżności, tylko stosujesz inne narzędzia – dodaje.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułProf. Szczylik: Nadchodzi katastrofa, a chętnych na onkologię nie ma. Stawki są za niskie
Następny artykułŁukasz