A A+ A++

Nie ma co kryć – czasy się zmieniają, a kształcenie musi być dopasowane do rynku pracy. Taka transakcja jest korzystna dla obu stron – uczeń kończy szkołę i od razu ma pracę, a pracodawca zyskuje wykształconego pracownika. Taki model już od przyszłego roku szkolnego chce wprowadzić dyrektor Zespołu Szkół nr 1 Dariusz Tomaszewski. Odbyło się już nawet pierwsze spotkanie z firmami, które są zainteresowane takim układem.

Dariusz Tomaszewski (fot. BM)

Projekt ukierunkowany jest na jedną branżę – motoryzację. – To bardzo ważna dziedzina, która cały czas się rozwija, a ja nie mam już nauczycieli, którzy uczyliby mechaników, lakierników czy blacharzy. Wszyscy są już niemal na emeryturze, a branża cały czas się rozwija – zauważa Dariusz Tomaszewski, dyrektor Zespołu Szkół nr 1 w Lubinie.

– Weźmy za przykład auta hybrydowe. Jest ich coraz więcej na rynku, one też się psują, a ja nie mam nauczycieli, którzy tłumaczyliby przyszłym mechanikom jak je naprawiać. Za kilka lat powstanie luka i może się okazać, że nie będzie kto miał nam naprawiać samochodów. Ja w tym roku nie prowadziłem już naboru na kierunek technik pojazdów samochodowych, bo brakuje mi nauczycieli z tej dziedziny – podkreśla.

Stąd pomysł, by spotkać się z przedstawicielami branży motoryzacyjnej z naszego miasta i regionu i wspólnie znaleźć rozwiązanie tego problemu. Wstępnie pomysł już jest. Jak tłumaczy dyrektor Tomaszewski, na początku klasa ma być jedna, wielozawodowa.

Fot. Pixabay

– To pracodawcy określą, kogo potrzebują w swoich zakładach. Np. pięciu lakierników, ośmiu mechaników, iluś blacharzy. Ta klasa będzie skrojona jak garnitur na miarę, dopasowana do potrzeb pracodawców. Przed rekrutacją pracodawcy chcą też przeprowadzić z uczniami rozmowy kwalifikacyjne, by sprawdzić, czy mają potencjał – tłumaczy dyrektor.

Później młodzi rozpoczną mieszany model nauczania. – W pierwszej klasie trzy dni w szkole, dwa w zakładzie pracy. A w drugiej i trzeciej klasie odwrotnie – dwa dni w szkole, a trzy w firmie. My będziemy ich uczyć wyłącznie przedmiotów ogólnych, a cała reszta to już praktyka i zdobywanie doświadczenia w danym zakładzie. Tym samym pracodawca już od początku otrzymuje młodocianego pracownika, który przez trzy lata szkoły, zdobywa doświadczenie w swoim przyszłym zakładzie pracy. Przez cały czas szkoły młodzi będą też otrzymywać symboliczną zapłatę od pracodawcy – tłumaczy Dariusz Tomaszewski.

Kiedy szczegóły zostaną dopracowane, dyrektor podpisze z firmami motoryzacyjnymi stosowane porozumienie. Na dziś gotowość przystąpienia do projektu deklaruje co najmniej sześć zakładów pracy.

Projekt ma jeszcze jeden, bardzo ważny cel – odczarować szkolnictwo zawodowe.

– Nie każdy chce studiować, nie każdy się do tego nadaje. Na rynku potrzebujemy magistrów czy doktorów, ale z drugiej strony potrzebujemy też specjalistów z fachem w ręku. Utarło się bardzo mylne i krzywdzące przekonanie, że do szkoły zawodowej chodzą gorsi uczniowie. Nam zależy na powrocie do starego modelu – uczymy zawodu, który da pracę. Tym bardziej, że – jak nam mówił na spotkaniu jeden z przedsiębiorców – w jego zakładzie dobry blacharz czy lakiernik zarabia tyle, co sztygar w kopalni. Nie ma lepszych czy gorszych – na rynku jest miejsce dla wszystkich, ważne, by robić coś dobrze i otrzymywać za to godziwą zapłatę. Na tym nam zależy – podsumowuje Dariusz Tomaszewski.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułIntel Core i9-11900K – procesor w nowym teście wydajności CPU-Z góruje jednowątkowo nad układem AMD Ryzen 9 5950X
Następny artykułJeżeli szczepionka miałby się zmarnować, można zaszczepić rodziny medyków lub pacjentów