Lubicie zwiedzać średniowieczną Europę w Kingdom Come? A może wolicie łowić ryby w Animal Crossing? No chyba, że preferujecie stawiać budynki i zarządzać ludźmi w strategiach? Mam dla Was wiadomość: Medieval Dynasty jest tym wszystkim. Na raz.
Zapowiadana premiera gry: 2021.
Artykuł powstał na bazie wersji PC.
Gra łódzkiego studia Render Cube już teraz wydaje się być produktem totalnym. W Medieval Dynasty możemy zarówno ścinać klony czy sosny, jak i pracować na polu. Przy okazji jednak wypadałoby nie zapomnieć o jedzeniu, piciu, myciu się, zbieractwie, relacjach międzyludzkich, szukaniu żony, spłodzeniu syna i przekazaniu mu w spadku nie byle jakiej osady, kiedy już przyjdzie na nas czas lub gdy zginiemy po brutalnym ataku dzika w lesie – niczym Robert Baratheon. Bo tak, Drodzy Czytelnicy, wygląda i pachnie średniowiecze w Medieval Dynasty.
WCZESNY DOSTĘP
Jeżeli nie przepadacie za wersjami beta oferowanymi za pieniądze szerokiemu gronu graczy bądź nie uznajecie opinii opartej na produkcie niepełnym, który przejdzie jeszcze masę przemian, to uprzedzam: mowa o grze we wczesnym dostępie.
Gatunkowy kogel-mogel
Porównania Medieval Dynasty do Kingdom Come, Animal Crossing czy strategii budowlanych nie są wcale na wyrost. Render Cube postawiło sobie jednak ambitny cel i stworzyło jeszcze bardziej hardcore’owy tytuł. Całość wzbogacono o elementy survivalowe i uzależniono od dokonań życiowych głównego bohatera. A te mierzy się liczbą wykonanych zadań czy nawiązanych znajomości – RPG jak się patrzy.
Nie jest to jednak The Forest, w którym przeżywamy wypadek samolotowy, zostajemy pozostawieni sami sobie w sercu dżungli i musimy radzić sobie na przysłowiowego czuja. Już na starcie gra zaskakuje liczbą możliwych czynności. Nie tylko każdy punkt interfejsu czy zakładka umiejętności, ale i większość podstawowych mechanik oraz zagadnień jest tu dokładnie wytłumaczona. Od najprostszych pasków zdrowia, głodu i pragnienia aż po wszelkie warianty rzemieślniczo-budowlane.
I niestety przyniosło to w moim przypadku skutek odwrotny od zamierzonego, bo w pierwszych minutach spędzonych z grą czułem się przytłoczony. Zbawieniem okazało się wyłączenie tutorialu i aktywowanie dziennika zadań. Ten poprowadził mnie do konkretnego punktu na mapie, a reszta to już historia. Raperzy nazwaliby to zwykłym flow.
TAK, TA GRA MA FABUŁĘ
Choć zamierzam wspomnieć nieco o samych misjach w grze, nie będę skupiać się na jej fabule, ponieważ ta nie jest jeszcze wystarczająco rozwinięta. Co nie znaczy, że w ogóle jej nie ma.
Wcielamy się w osiemnastoletniego młodzieńca, który przybywa do doliny w poszukiwaniu wuja. Ma zamiar dla niego pracować, by zasmakować nieco dorosłego życia. Okazuje się jednak, że nasz krewniak wącha już kwiatki od spodu. Na szczęście wyrobił sobie w okolicy nie lada renomę. Dzięki temu dostajemy kredyt zaufania od mieszkańców, którzy próbują nam pomóc w osiągnięciu nowego celu – znalezieniu zatrudnienia, założeniu wioski i napisaniu własnej historii w tych ponurych, monotonnych i bezlitosnych czasach.
Czasem znajdzie się krajobraz, który zapada w pamięć.
Przynieś, podaj, pozamiataj – pierwiastek RPG
Lubię być prowadzony przez twórców za rączkę. Dlatego z zadowoleniem przyjąłem fakt, że od samego początku gra każe mi gdzieś iść (choć w sumie to niekoniecznie każe, raczej sugeruje – „róbta, co chceta”). Zmierzam więc w stronę osady o nazwie Gostovia, zapoznając się po drodze z trochę pustawymi europejskimi lasami. Fani Wiedźmina nie będą zawiedzeni, element słowiańskości został tu w pełni zachowany. Istnieje nawet szansa, że spotkamy żubra!
W każdym razie przekraczam granice drewnianych palisad i udaję się do kogoś w rodzaju wodza, by zostać uraczony liniami dialogowymi. Myślę sobie, cholera, to chyba jednak RPG. Potem otrzymuję zadanie (poboczne) poinformowania mieszkańców po drugiej stronie rzeki o zbliżającym się ataku wilków. Ci przyjmują wiadomość ze względnym opanowaniem i proszą o pomoc w postawieniu murów wokół miasta – mam im przynieść 40 kłód. I teraz jestem już pewien, że to RPG tak samo bezczelne jak wszystkie części Gothica i Dragon Age’a. No proszę cię, nieznajomy. Zrób to, zrób tamto, a obiecuję, że dostaniesz gorącą zupę.
Ciekawostka: jeśli jesteś brudny, to z flirtu nici.
Muszę jednak przyznać, że wykonywanie tego rodzaju misji smakuje o wiele lepiej, gdy nie zbiera się wspomnianych kłód jednym kliknięciem, tylko rzeczywiście trzeba najpierw zrobić sobie porządną siekierę ze znalezionych po drodze patyków i kamieni, a następnie własnoręcznie ściąć tych kilkanaście drzew. A potem dźwigać te badyle po kilka razy, bo inaczej złamiemy biedakowi kręgosłup. I będąc właśnie w trakcie tej paradoksalnie wciągającej monotonii napierniczania toporem w brzozę, doszedłem do wniosku, że to nie tylko zwyczajne RPG, ale i pełnokrwisty survival.
Jak nazwa gatunku wskazuje, „role-playing game” polega, w uproszczonym tego pojęcia znaczeniu, na odgrywaniu jakiejś roli. W związku z tym relacje, w jakie wchodzimy z innymi postaciami, powinny nieść ze sobą emocje. Przypadek Medieval Dynasty udowadnia jednak, że profil romantycznego protagonisty wcale nie jest potrzebny do tego, by się dobrze bawić. Rozmowami z NPC rządzi czysty pragmatyzm. Stopień aprobaty czy uczucia (a więc stosunku danej postaci do nas) mierzony jest tu w procentach i nie służy temu, aby pewnego razu udać się z przykładowym Uniegostem czy Dobromirem w stronę zachodzącego słońca, żeby uratować świat przez stadem dzików. Nie, w tej grze zaprzyjaźniamy się po to, by przekonać daną osobę do zamieszkania w naszej osadzie i pracy dla nas. Podobnie jest z miłością, co przypomina średniowieczne standardy. Żenimy się tylko dla potencjalnego dziedzica. Uwodzimy, by wzmocnić swoją pozycję społeczną.
ERPEGOWCY, UWAŻAJCIE
Kochacie Kingdom Come i najchętniej rzucilibyście się na Medieval Dynasty, aby tylko wypełnić pustkę po grze czeskiego Warhorse Studios? Dla jednych może być to świetny pomysł – bliźniaczy klimat, przebywanie dniami i nocami w lekko prymitywnej Europie sprzed wielu wieków. Część z Was może się jednak sparzyć, bo tu nie wymachuje się tak spektakularnie mieczem, a gra poza cierpliwością wymaga też nabycia pewnych automatyzmów i powtarzania wielu, często mało atrakcyjnych również pod względem mechanicznym, czynności. Trochę to bardziej kanciaste i trudniejsze, niż myślicie.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS