A A+ A++

Co roku polskie pary plażowe przemierzają dziesiątki tysięcy kilometrów i rozgrywają turnieje na całym świecie. Duet Kinga Wojtasik i Katarzyna Kociołek po udanych przygotowaniach w Rio de Janeiro udał się na turniej do Australii, skąd wracał już niemal w trybie „natychmiastowym” ze względu na epidemię koronawirusa. Australijskie zawody, jak i wiele innych tegorocznych turniejów, zostały oczywiście odwołane. – Wylatując z Brazylii docierały do nas informacje o coraz poważniejszej sytuacji w Polsce i na świecie. Jednak były zapewnienia, że sam turniej się odbędzie – mówi w rozmowie ze Strefą Siatkówki blokująca biało-czerwonego duetu, Kinga Wojtasik.


Jeszcze niedawno szlifowałyście formę w Rio i szykowałyście się do turnieju w Australii. Jak przemieszczałyście się z Brazylii do Australii były już jakieś informacje na temat ewentualnych problemach z rozegraniem turnieju? Tam na miejscu były jakieś sygnały, że to wszystko potoczy się to na aż tak wielką skalę?

Kinga Wojtasik:  – Wylatując z Brazylii docierały do nas informacje o coraz poważniejszej sytuacji w Polsce i na świecie. Jednak były zapewnienia, że sam turniej się odbędzie. Na miejscu pojawili się prawie wszyscy zawodnicy z większym wyprzedzeniem, więc myślałyśmy, że zagramy. Jednak trzy dni przed samym turniejem odwołano go. Było to związane z działaniem rządu Australii. Byliśmy zdziwieni, że mimo pandemii i ograniczeń, na plażach było tam bardzo dużo ludzi. Po tej  informacji zdecydowaliśmy, że musimy wrócić do kraju.      

Krótko po tym, jak wylądowaliście w Australii zamknięto granice i mieliście problemy, by powrócić do kraju. Jak to się potoczyło, bo szczęśliwie jednak w Polsce się znaleźliście?

– Bardzo pomógł nam Polski Związek Piłki Siatkowej, który od początku był z nami w kontakcie. Już następnego dnia udało się znaleźć lot do Polski – przez Dubaj i Indie. Dzięki  temu po dwóch dniach podróży byliśmy w domu. Cieszymy się, że udało się zrobić to tak sprawnie.

Trwa wasza kwarantanna. Jak ona przebiega? Wiadomo, że formę fizyczną da się podtrzymać, jednak co z głowami?

– Jesteśmy w domu tydzień i na razie próbujemy podtrzymać formę fizyczna jak tylko się da. Na razie traktujemy to jak wypoczynek. Wiemy, że musimy się dostosować do zaistniałej sytuacji – tak jak wszyscy obywatele, wiec próbujemy wykorzystać ten czas na zaległości domowe, trochę ćwiczeń i relaks. 

Nie ma co ukrywać, że tegoroczny sezon jest niemalże stracony. Odwołano większość turniejów w pierwszej połowie 2020 roku, te nie odwołane czekają pewnie tylko na decyzje. Ogrom pracy, przygotowań idzie w tym momencie na marne…

– Tak jak mówiłam musimy dostosować się do sytuacji w obliczu pandemii. Czułyśmy się dobrze przygotowane, jednak teraz nie ma to najmniejszego znaczenia. Nie możemy się załamywać i robimy tyle, ile jesteśmy w stanie. Mam nadzieję, że niedługo sytuacja się unormuje i wtedy będziemy mogli dyskutować o planach i przyszłości.

Sytuacja odciśnie się na każdym aspekcie naszego życia, na gospodarce również. Macie pewne obawy, że może się okazać, że najmocniej odbije się to właśnie na sporcie? Sponsorzy będą odbudowywać swoje firmy, więc swoje nakłady będą kierować w zupełnie inną stronę. Analizujecie to?

– Oczywiście jest to poważna sytuacja i wiele firm nie udźwignie tego kryzysu. Jak na razie jedyne co możemy robić w tej sytuacji, to czekać. Nie myślimy o tym – najważniejsze, by świat poradził sobie z epidemią. Potem przyjdzie czas na analizę naszej sytuacji.

Wiadomo już, że igrzysk w tym roku nie będzie…

– Igrzyska zostały przełożone i była to jedyna słuszna decyzja. Po opanowaniu pandemii będziemy czekać na informacje o turniejach i o systemie kwalifikacji  do igrzysk, jaki przyjmie światowa federacja.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułKoronawirus. 11 kolejnych osób hospitalizowanych
Następny artykułWHO: USA mogą stać się kolejnym epicentrum pandemii. Od wczoraj ponad 9 tys. nowych zakażeń