A A+ A++


Zobacz wideo

Podczas niedzielnego koncertu jubileuszowego Antoniego Wita w warszawskiej Filharmonii Narodowej na scenę wdarły się dwie aktywistki ekologiczne z grupy “Ostatnie pokolenie”. Zagłuszane przez wciąż grającą orkiestrę krzyczały: “To jest alarm. Nasz świat płonie. Jesteśmy ostatnim pokoleniem, które może powstrzymać katastrofę klimatyczną. Żądamy radykalnych inwestycji w transport publiczny. Żądamy radykalnych inwestycji w transport publiczny”.

“Ostatnie Pokolenie”. Kim są ci aktywiści?

Po minucie wkroczyli ochroniarze i koncert był kontynuowany. – Przetestowaliśmy różne ścieżki działań i wiemy, które nie doprowadzą nas tam, gdzie byśmy chcieli – tak aktywista “Ostatniego pokolenia”, Tytus Kiszka, tłumaczył w rozmowie z tokfm.pl formę tego protestu. – Petycje i grzeczne proszenie nie sprawdziły się do tej pory – wyjaśniał i dodał, że nie mówiło się o klimacie, gdy kulturalnie protestowali przed Sejmem. 

W piątek znów jest głośno o “Ostatnim Pokoleniu”. Dwie młode aktywistki oblały pomarańczową farba pomnik warszawskiej Syrenki na bulwarach wiślanych. Zostały zatrzymane. “To jest Alarm! Dzisiaj jest dzień kobiet. Nasze ciężko wywalczone prawa wciąż są łamane. A będzie tylko gorzej. Katastrofa klimatyczna to wojny. Wojny to przemoc i gwałty. Nie możemy do tego dopuścić. Będąc tutaj, świętuję dzień kobiet. To jest mój sprzeciw. Jesteśmy “Ostatnim pokoleniem” i będziemy o siebie walczyć” – mówi jedna z nich na zamieszczonym filmie.

“Ostatnie Pokolenie”. To dopiero początek

Aktywista wyjaśnił po proteście w Filharmonii, że żadnego skutku nie odnosiły także akcje w innych miejscach. – Prowadziliśmy protesty w siedzibach spółek paliwowych. Podczas ostatniego Mundialu okupowaliśmy siedzibę zarządu Orlenu, protestując przeciw importowi paliw z Kataru – opowiadał o zasypaniu recepcji w budynku spółki piłkami z napisem “Gaz zabija”. – Ale nie było to coś, co angażuje ludzi i media. Były może dwa artykuły w prasie – stwierdził z żalem. Dlatego tym razem kupili cztery bilety do Filharmonii i wybrali się na niedzielny koncert. 

Kiszka definiuje “Ostatnie Pokolenie” jako grupę aktywistów, spadkobierców Młodzieżowego Strajku Klimatycznego. – Jesteśmy ruchem, który szybko się rozwija i nie składa się wyłącznie z młodych ludzi. Wstępują też coraz częściej osoby starsze, które chcą i będą brały udział w naszych działaniach – zapowiadał. Już kilka dni temu – w rozmowie z tokfm.pl – zapowiadał, że mowa o najbliższych dniach. – Zaangażowanie ludzi po niedzielnym proteście, ich reakcje, poparcie pokazuje, że jest to jakaś scena do działań i jest ona skuteczna – ocenił, nie ukrywając, że czerpią z historycznych tradycji różnych protestów.

– W ciągu najbliższych 50 lat od 1 do 3 miliardów ludzi zostanie wystawionych na zagrażające życiu temperatury takie jak na teraz na Saharze. Mamy moralny obowiązek, by działać, by nie odwracać wzroku od uchodźców klimatycznych – tłumaczył i nawet tę rozmowę traktował jako możliwość przekazania poglądów swojej organizacji. 

Jak działa “Ostatnie Pokolenie”. Musi być spektakularnie 

O sensie i celowości działań takich ruchów jak “Ostatnie Pokolenie” przekonywał Kamil Wyszkowski, Dyrektor Wykonawczy UN Global Compact Network Poland. – Ruchy klimatyczne są ważne, zwłaszcza te młodzieżowe. I trzeba na nie chuchać i dmuchać – tak ekspert tłumaczył w rozmowie z tokfm.pl, jak istotny jest głos młodych aktywistów. – Na szczytach klimatycznych zawsze są. Zapraszamy je i dajemy im przestrzeń. Oddajemy im scenę, by mogli wypowiadać się, debatować czy protestować do woli – mówił.

– Wracając do protestów w Filharmonii Narodowej, to ja aktywistów rozumiem, popieram i im kibicuję. Skoro prawie wszyscy ich ignorują, to niech wdzierają się na scenę i krzyczą o swojej przyszłości. Mają do tego pełne prawo – mówił z przekonaniem, choć rozmawialiśmy jeszcze przed piątkowymi wydarzeniami. Jego zdaniem, wstyd powinno być tym wszystkim, którzy aktywistów klimatycznych do tej formy protestu zmuszają. – Wstydzić powinni się ci wszyscy, którzy uprawiają bierność i co najwyżej wyrażają święte oburzenie, że przestrzeń kultury została skalana głosem młodego pokolenia – spuentował.

Według Wyszkowskiego problem najczęściej leży gdzie indziej. – Czy media o nich piszą, gdy są zapraszani i debatują, a nie wdzierają się na scenę, wywołując sensację? – spytał retorycznie, Dowodził, że nikt się nie interesuje tym przekazem bez spektakularnych akcji. – Gdy ruch zmaga się z biernością i brakiem zainteresowania, nic dziwnego, że biorą się za takie formy aktywności – usprawiedliwiał aktywistów. 

Jego zdaniem niedzielna akcja odniosła skutek, bo wzbudziła zainteresowanie mediów. – Młodzi ludzie sprawdzili barometr społeczny. A skoro zadziałało, to będą próbować w podobnej formule, w podobnych miejscach – ekspert był pewny, że deklaracje “Ostatniego PokoIenia” o następnych akcjach należy traktować poważnie.

I właśnie traktowanie poważnie stanowi,  jego zdaniem, właściwe podejście. – Na miejscu ministry klimatu i środowiska zaprosiłbym ich, stworzył młodzieżową radę, która będzie konsultować działania ministerstwa i zrobiłbym to mądrzej niż poprzedniczka, która szansy zintegrowania środowiska młodzieżowych organizacji klimatycznych wokół Ministerstwa Klimatu nie wykorzystała – proponował w rozmowie z tokfm.pl. Wspomniana przez Wyszkowskiego poprzednia Młodzieżowa Rada Klimatyczna współpracująca z ministrą Anną Moskwą była gremium upolitycznionym i zbierającym tylko wybrane organizacje. – Dziś można i należy dać ruchom klimatycznym poczucie, że są wysłuchani, że są sprawczy. Stworzyć bufor – przekonywał Wyszkowski.

“Ostatnie pokolenie” to “zaburzacze spokoju”

Zupełnie inaczej widzi sytuację prof. Mariusz Bidziński z SWPS, wspólnik w kancelarii Chmaj i partnerzy. – Tego rodzaju protesty są odwrotnie efektywne. Wszelka aktywność, polegająca na zakłócaniu działań innych, powoduje agresję – stwierdził kategorycznie. Jego zdaniem ci, którzy znajdowali się wtedy na sali,  którym przerwano wydarzenie, za które zapłacili, nie będą w ogóle zainteresowani tematem protestu, a co najwyżej tym, że im ktoś przeszkadza. – Protestować trzeba potrafić. Trzeba umieć przedstawić swoje argumenty, tematy w sposób cywilizowany – przekonywał.

Prof. Bidziński uważał, że młodzi aktywiści popełnili błąd. – Wyraźnie ostatnio widać, że ludzie chętnie wspierają rozmaite protesty (jak Marsz Kobiet), ale wtedy, gdy są one zorganizowane i poważnie przygotowane – powiedział. W jego opinii młodzi aktywiści powinni zastanowić się nad formami swego protestu. Porozmawiać ze specjalistami od PR, robić to, co robią, efektywnie i spokojnie. Argumenty o medialnym sukcesie niedzielnego protestu go nie przekonywały. – Co udało im się osiągnąć? Pisano o nich w mediach, ale nie w kontekście ekologicznym, a jako o zaburzaczach spokoju – twierdził.

Nie bez znaczenia jest przy tym aspekt odpowiedzialności. Prawnik zauważył, że przy takich akcjach aktywiści muszą być przygotowani na poniesienie konsekwencji prawnych i finansowych. – Również ci nieletni, trzeba pamiętać, że za nich pełną odpowiedzialność ponoszą rodzice – przypomniał. Spektakularne działania trafiające na pierwsze strony często wiążą się z problemami prawnymi. – Nikt nie jest bezkarny, a przy tego rodzaju akcjach w grę wchodzą też poważne koszty odszkodowań – powiedział.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułMBP zaprasza na Wielokulturowe Warsztaty Familijne z LEGO
Następny artykułANDRZEJ ZAPAŁOWSKI: Nie możemy niszczyć starego sprzętu wojskowego! (VIDEO)