A A+ A++

W ostatnim czasie głośno zrobiło się o artykule znanego dziennikarza śledczego Seymoura Hersha. Problem w tym, że już wcześniej przyłapywano go na kłamstwach.

Hersh na swoim blogu oskarżył prezydenta Zełenskiego o defraudację pieniędzy, które Ukraina dostała od USA w ramach pomocy po rosyjskiej inwazji. Stwierdził, że prezydent Ukrainy kupował benzynę dla pojazdów wojskowych po zawyżonej cenie, a następnie inkasował różnicę do własnej i swoich ludzi kieszeni. Temat ten miał poruszyć w rozmowie z nim szef CIA William Burns, który powiedział mu, że jego urzędnicy i generałowie są na niego źli, bo ich zdaniem defrauduje więcej pieniędzy od nich. Miał mu również przedstawić listę 35 skorumpowanych generałów i urzędników. Zełenski później miał odwołać dziesięciu z tej listy, którzy nadmiernie obnosili się ze swoim bogactwem, „jeżdżąc po Kijowie w swoich nowych Mercedesach”. Hersh w swoim tekście nie przedstawił żadnych dowodów i powołał się na „anonimowe źródła” w amerykańskim wywiadzie.

Jego tekst został zauważony przez rosyjską machinę propagandową. Wspomniała o nim m.in. agencja TASS czy propagandowy portal Russia Today. Był też szeroko kolportowany przez prorosyjskie konta w mediach społecznościowych. Niestety temat ten podjęły także „poważne” media.

To, czy Hersh mówił prawdę, czy nie, nie da się na razie ustalić, gdyż on sam nie przedstawił żadnych dowodów na swoje poważne oskarżenia. Z jednej strony nie jest dla nikogo tajemnicą, że przed wojną Ukraina miała ogromne problemy z systemową korupcją. Z drugiej strony trudno uwierzyć, że prezydent, który ryzykował życie zostając w Kijowie wtedy, gdy jego zdobycie przez Rosjan wydawało się wszystkim nieuniknione, miałby kraść pieniądze przeznaczone dla sił zbrojnych. Sami Amerykanie również wielokrotnie podkreślali, że są zadowoleni z tego, w jaki sposób Ukraińcy pilnują, żeby przeznaczona dla nich pomoc nie trafiała w nieodpowiednie ręce.

W takiej sytuacji jedynym sposobem oceny jego słów jest autorytet samego autora. Jest to jeden z powodów, dla których jego tekst rozszedł się tak szeroko. Hersh nie jest bowiem anonimowym internetowym trollem, a naprawdę znanym i nagradzanym dziennikarzem. Tak na przykład przedstawił go w swoim tekście portal DoRzeczy: „Seymour Hersh to amerykański dziennikarz, który ujawnił prawdę o masakrze w My Lai, a także metodach śledczych stosowanych wobec osadzonych w więzieniu Abu Ghurajb. Jest autorem szeregu książek publicystycznych i zdobywcą Nagrody Pulitzera. W lutym br. opublikował swoje dziennikarskie śledztwo w sprawie wybuchów w Nord Stream, z którego wynika, że za wysadzeniem gazociągu stoją USA. Biały Dom nazwał te doniesienia “kompletną fikcją”.

Wszystko w tym akapicie jest prawdą. Hersh faktycznie zdobył sławę po ujawnieniu masakry w My Lai, a ugruntował ją swoimi tekstami o skandalu Watergate, dzięki którym wszedł do pierwszej ligi amerykańskiego dziennikarstwa. Tyle tylko, że to obraz mocno niepełny. Dziennikarze DoRzeczy nie wspomnieli bowiem na przykład o tym, że znany jest z tego, że w swoich artykułach – których głównym celem jest atakowanie amerykańskiego rządu – zwykle opiera się wyłącznie na „anonimowych źródłach” i nie przedstawia żadnych dowodów na swoje tezy, co było krytykowane przez wielu jego kolegów po fachu. Nie wspomnieli również, że otwarcie przyznaje się do bycia skrajnym lewicowcem i miłośnikiem socjalizmu, co zdaniem jego krytyków jest wyraźnie widoczne w jego tekstach i stawia pod znakiem zapytania jego wiarygodność.

Nie wspomnieli jednak przede wszystkim o tym, że w przeszłości w jego tekstach wielokrotnie znaleziono poważne błędy. Szczególnie wiele znaleziono w jego bestsellerowej książce „Ciemna strona Camelotu”, poświęconej prezydenturze Johna F. Kennediego. Oprócz tych błędów i oskarżeń bez dowodów wyszło też na jaw, że uwierzył w dokumenty dostarczone mu przez Lexa Cusacka, dowodzące romansu JFK z Marilyn Monroe. Hersh nie zauważył na przykład, że w tych dokumentach pojawiły się kody pocztowe, które w USA wprowadzono miesiąc po śmierci Monroe, lub czcionka, której w tamtym czasie nie używał amerykański rząd. Zauważyli to dopiero dziennikarze ABC, a Hersh zdążył dzięki temu usunąć rozdziały im poświęcone ze swojej książki przed jej publikacją.

Kolejne wpadki zaliczył przy okazji pisania o Syrii. W 2008 roku stwierdził w artykule, że zbombardowana kilka miesięcy wcześniej przez izraelskie lotnictwo syryjska placówka nie była, jak twierdził Izrael i USA, nielegalnym reaktorem atomowym. Raport Międzynarodowej Komisji Energii Atomowej z 2011 roku stwierdził jednak, że jest to bardzo prawdopodobne. Twierdził również w 2013 roku, że atak gazem Sarin na Ghouta, którego dokonał reżym Assada i w którym zginęło ok. 1,5 tysiąca cywili, był tak naprawdę dokonany przez syryjską opozycję i Turcję celem wciągnięcia USA do wojny. Twierdził, że improwizowane rakiety użyte do tego ataku miały zasięg ok. dwóch kilometrów, a syryjska baza wojskowa była oddalona o 9. Eksperci od OSINT ustalili później, że syryjskie wojsko używa takich rakiet od 2012 roku, a tego dnia linia frontu była oddalona o niecałe dwa kilometry. Wyszło też na jaw, że w próbkach pobranych z miejsca ataku znalazła się urotropina, której syryjski rząd używał w swoim programie broni chemicznej.

W 2017 roku stwierdził natomiast, że atak sarinem na miasto Khan Shaykhun, którego dokonały syryjskie siły lotnicze w kwietniu 2017 roku, był tak naprawdę atakiem konwencjonalnymi bombami, przeprowadzonym po konsultacjach z rosyjskim wywiadem. Jego zdaniem ofiary zatruły się wyziewami ze zbombardowanej piwnicy, w której znajdowały się nawozy i środki dezynfekujące, a prezydent Trump przeprowadził odwetowy atak rakietowy mimo tego, że wiedział, że Syria nie użyła sarinu. Założyciel portalu śledczego Bellingcat Eliot Higgins zauważył, że dostępne materiały, w tym zdjęcia satelitarne, są niezgodne z jego opisem tego bombardowania, a późniejsze śledztwo Organizacji ds. Zakazu Zwalczania Broni Chemicznej odnalazło na miejscu ślady sarinu z dodatkiem urotropiny.

W lutym tego roku Hersh oskarżył też USA o to, że to CIA, na rozkaz prezydenta Joe Bidena, wysadziła rurociągi Nord Stream 1 i 2, w porozumieniu z Norwegią. Ćwiczenia NATO BALTOPS 22 miały być według niego przykrywką dla tej akcji. Do dzisiaj nie ustalono ponad wszelką wątpliwość, kto faktycznie je wysadził, ale jego tezy znów znalazły szerokie odbicie w rosyjskiej propagandzie, artykuł ten pokazał nawet ambasador Rosji Wasili Nebenzia na spotkaniu Rady Bezpieczeństwa ONZ.

Problem w tym, że także w tym artykule znalazły się poważne błędy i niedopatrzenia. Stwierdził na przykład, że nurkowie CIA operowali z pokładu norweskiego trałowca typu Alta. Bloger Oliver Alexander zauważył, że żaden okręt tego typu nie brał udziału w BALTOPS. Brał w nich za to udział pokrewny okręt typu Oksoy, ale według danych AIS nie zbliżył się w ich trakcie do NS. Hersh odparł, że te dane mogły być zmanipulowane, ale Alexander pokazał sześć zdjęć satelitarnych, na których widać ten okręt w miejscach, w których znajdował się według AIS. Zauważył też, że nie ma żadnych danych ADS-B na rzekomo rutynowy lot norweskiego samolotu P-8 Poseidon, który miał mieć miejsce kilka godzin przed eksplozją. Miał również wątpliwości co do tezy Hersha, że sekretarz generalny NATO Jens Stoltenberg współpracuje z amerykańskim wywiadem od czasu wojny w Wietnamie. Stoltenberg urodził się w 1959 roku, a w dniu zakończenia wojny w Wietnamie miał 16 lat i był uczniem jednej ze szkół średnich w Oslo.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułZnaleźli martwego wilka z ranami postrzałowymi. Sprawą zajmuje się policja
Następny artykułGrozi jej deportacja z Bali. Opublikowała nagie zdjęcie