Choć sam początek sezonu był stosunkowo spokojny, a pod adresem dyrektorów wyścigowych – w tej roli zmieniają się Niels Wittich i Eduardo Freitas – pojawiały się nieśmiałe pochwały, w ostatnim czasie napięcie narosło i nie brakuje narzekań ze strony kierowców, dotyczących głównie braku konsekwencji przy ocenie walki koło w koło oraz przestrzegania limitów toru.
W czasie niedzielnego wyścigu o Grand Prix Austrii stwierdzono 43 naruszenia limitów toru. Aż czterech kierowców dostało kary czasowe za nagminne ich łamanie. Z kolei George Russell uznał, że 5 s za kolizję z Sergio Perezem to surowa kara.
Russell zasugerował sędziom, by każdy incydent oceniali niezależnie i wezwał ich do większej współpracy z samymi kierowcami.
– Dynamika każdego incydentu jest inna – zaznaczył reprezentant Mercedesa. – Faktem jest, że Checo był po zewnętrznej i musiałem zostawić mu miejsce. Ale kiedy jestem na limicie swojego samochodu, a ktoś skręca z większą przyczepnością, nie mam dokąd uciec.
– Zgodnie z literą prawa on miał rację, a ja popełniłem błąd. Ale od chwili hamowania byłem na granicy swojego samochodu i nic nie mogłem zrobić. On miał czyste powietrze, a Carlos [Sainz] bronił się po wewnętrznej. Tak właśnie jest na pierwszym okrążeniu, a on ma duże doświadczenie i wie, jak to jest. Jednak z perspektywy sędziów, nie jest to łatwe. Chcemy konsekwencji, ale nie życzymy sobie kar rozdawanych na lewo i prawo.
– Musimy pracować razem, by ustalić wszystko zgodnie i mieć takie samo wyobrażenie.
Z kolei Verstappen, pytany czy Formuła 1 w poszukiwaniu konsekwencji powinna wrócić do jednego dyrektora wyścigowego i zaprzestać rotacji, odparł:
– Nie sądzę by zależało to akurat od liczby dyrektorów. Chodzi bardziej o współpracę z kierowcami zamiast trzymania się swojej opinii i bycia upartym. My chcemy, by było lepiej dla wszystkich. Nie walczymy przecież tylko o siebie.
– Między kierowcami prowadzimy pożyteczne rozmowy i koniec końców w większości spraw się zgadzamy. Oczywiście każdy ma swoje zdanie na dany temat. Kolejną sprawą są incydenty wyścigowe. W tej kwestii na pewno możemy się poprawić.
Charles Leclerc nie wierzy w wypracowanie odpowiedniej konsekwencji w podejmowaniu decyzji i podkreślił, iż posiadanie dwóch dyrektorów wyścigowych na pewno nie ułatwia sprawy.
– Spójność to rzecz, której od zawsze poszukujemy i na pewno może być lepiej. Oczywiście, gdy mamy dwóch dyrektorów wyścigowych, na pewno jest trudniej.
– Nie widzę w tej chwili rozwiązania. Wydaje mi się jednak, że z jednym dyrektorem wyścigowym byłoby łatwiej.
akcje
komentarze
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS