Znajomi czekali wtedy na pachnącą karkówkę czy szaszłyki, a ja musiałam się obejść smakiem, bo z produktów zastępujących mięso dostępne były jedynie nieśmiertelne kotlety sojowe i jakieś niejadalne pasty udające pasztety. Przy ognisku z kiełbaskami albo nawet na zwykłym przyjęciu z mięsożercami można było poczuć się poszkodowanym. Teraz sytuacja zdecydowanie się zmieniła. Na sklepowych półkach możemy przebierać w towarach, które przypominają mięso smakiem, zapachem, teksturą. Pojawiły się też pierwsze polskie firmy, opracowujące własne receptury na roślinne burgery, kiełbaski czy „udawane mielone”. Co więcej, powstają one w Polsce z uwzględnieniem wszystkich wymogów zrównoważonego wytwarzania żywności. Na przykład soczyste kawałki kurczaka teriyaki firmy Apollo (dawniej Roślinny Qurczak) można nabijać na patyczki do szaszłyków, dodając paprykę, cebulkę, kawałki cukinii, posypane przyprawą garam masala. Można je też piec nadziane na patyk nad ogniskiem z kawałkami bułki. Bazą do masy znakomicie udającej kurzą pierś – producentowi udało się uzyskać nawet tę charakterystyczną, nitkowatą strukturę – jest białko pozyskane z produkowanej lokalnie na Mazowszu fasoli. Na grilla świetnie sprawdzą się też roślinne burgery kultowej już firmy Beyond Meat, których bazą jest groch z odrobiną buraczków, skrobi ziemniaczanej i oleju kokosowego. Ostatnio moim gościom przypadły do gustu również grube i soczyste sojowe burgery hiszpańskiej firmy Heura. Bardzo przypominają smakiem i mocno zmieloną teksturą burgery z popularnej sieci fast foodów – no cóż, również i za takimi smakami tęsknią czasem wegetarianie. Hitem na letnich grillach w moim ogrodzie okazał się też „pseudoser” – Vegan Grill Block, który piecze się podobnie jak grecki ser halloumi i naprawdę smakuje świetnie, zwłaszcza po skropieniu oliwą i posypaniu oregano, w towarzystwie pomidorowej sałatki i świeżej bagietki. Wadą wegańskiego sera jest tylko to, że przykleja się nieco zbyt mocno do rusztu, najlepiej więc piec go na tacce.
Jako miłośniczka dobrych, sycących śniadań również nie tęsknię już za jajecznicą na boczku czy parówkami – teraz jestem fanką boczku węgierskiego firmy Bezmięsny oraz parówek roślinnych Tarczyński (ale uwaga, nie są one wegańskie, mają w składzie białko kurze). Ostatnio widziałam nawet na sklepowych półkach wegańskie „ryby” – kawałki tuńczyka i rybne kotlety z koperkiem. Też wyglądają w sam raz na grilla.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS