Zdawać sobie sprawę z wielkości Realu Madryt, a przyjrzeć się jej z bliska, to dwie różne sprawy. Widać to nawet po piłkarzach, którzy choć wiedzą, do jakiego klubu dołączają, to po kilku miesiącach i tak zwierzają się w wywiadach, że byli zaskoczeni skalą wszystkiego, co ten klub otacza. Tym, że każdemu wyjazdowi, niezależnie od kierunku, towarzyszy szaleństwo, jakiego wcześniej nie doświadczyli; że wszędzie czekają na nich tłumy kibiców; że zawsze są na lotnisku i pod hotelem; że w Realu wszystko jest większe i bardziej doniosłe; że ten klub ma aurę, jak mało który.
Zanim piłkarze wylądowali w Warszawie, kibice stworzyli specjalną mapkę z najważniejszymi miejscami: nad Wisłą – Fan Festival, czyli miejsce z telebimem i głośną muzyką, na Francuskiej – punkt zbiórki kibiców, na Grzybowskiej – hotel, w którym zatrzyma się cała delegacja z Hiszpanii, brama nr 7 Stadionu Narodowego – miejsce, w którym autokar z zawodnikami powinien wjechać na oficjalny trening. Na portalach społecznościowych kibice kreślili taktykę, gdzie powinno być najłatwiej spotkać zawodników i Carlo Ancelottiego. Co bardziej doświadczeni, czyhający na autografy przy okazji ostatnich wizyt Realu w Polsce – z Legią Warszawa w Lidze Mistrzów przy pustych trybunach, czy z Szachtarem Donieck, który gościnnie rozgrywał swoje spotkania przy Łazienkowskiej – dzielili się wskazówkami z nowicjuszami. Pisali, jak było wtedy. Słowem? O wspólne zdjęcia czy podpisy zawsze było niezwykle trudno.
Nie inaczej jest tym razem. Kibice, którzy siedzą na skarpie tuż przy Narodowym, naprzeciwko bramy nr 7, przyznają, że dostęp do piłkarzy jest bardzo ograniczony. – Można zobaczyć, pomachać, zrobić z daleka zdjęcie, ale to wszystko – mówią. Opowiadają, że fani, którzy zajęli najlepsze miejsca pod hotelem Radisson Collection – czyli tuż przy barierkach, oddalonych od drzwi o jakieś kilkanaście metrów – gromadzili się tam już od rana. Na piłkarzy czekali więc kilka godzin, śledzili trasę lotu w specjalnej aplikacji. Nie byli zaskoczeni, że samolot wylądował na lotnisku Chopina pół godziny przed planowaną 12:40. Szacowali, kiedy autobus może pojawić się w centrum Warszawy. – W eskorcie powinno być szybciej – przekonywali się wzajemnie wgapieni w mapy Google. Najpierw było słychać dźwięki policyjnych radiowozów, później wyłonił się biały autobus z przyciemnianymi szybami, a następnie rozległ się wrzask setek fanów. Kylian Mbappe, który w środę ma zadebiutować w Realu, na pierwszy głośny aplauz nie musiał nawet zasłużyć golem. Wystarczyło, że wysiadł z autobusu i pomachał w stronę tłumu.
Dziennikarze i fotoreporterzy, którzy dzień wcześniej witali na lotnisku polskich siatkarzy, którzy wracali z Paryża ze srebrnymi medalami, porównują: – Tego, co działo się na lotnisku, nie można nawet równać z tym szaleństwem wokół Realu. Przy siatkarzach było spokojnie, garstka ludzi względem tego – mówi jeden z nich. – Miałem problem, żeby zrobić zdjęcie, bo jak kibice zaczęli się pchać, widząc autobus, nie patrzyli na nic. Staranowaliby mnie. Patrzę, a to głównie dziewczyny! Trzynastolatki, piętnastolatki. Pełno dzieciaków, młodzieży. Ludzie wzruszeni, bo podjechał autobus – opowiada inny.
Real Madryt rozpoczyna w Warszawie nowy okres w historii. Kylian Mbappe spełni swoje marzenie
Ciekawe, jakie miejsce w historii Realu po latach będzie miała Warszawa. Tak się złożyło, że właśnie w Polsce może rozpocząć się nowy rozdział w historii klubu, bo po latach starań, zawodów i wystawiania wzajemnej miłości na próbę, wreszcie udało się sprowadzić Kyliana Mbappe. Gdy Real z dumą prezentował go kibicom, na trybunach Santiago Bernabeu pojawiło się ponad 80 tys. osób. Nadzieje są olbrzymie, bo do najlepszego klubu ostatnich lat dołącza jeden z najlepszych piłkarzy. Mimo że dopiero w zeszłą środę wrócił do treningów po urlopie, na Narodowym ma zagrać od pierwszej minuty i – w scenariuszu idealnym – zdobyć pierwsze trofeum. Real przeciwko Atalancie jest faworytem.
Ale na razie Carlo Ancelotti głowi się, jak wpasować Francuza do zespołu, który w zeszłym sezonie zdobył Ligę Mistrzów. Bo choć na papierze atak z Viniciusem Jr, Judem Bellinghamem i Mbappe wygląda ekscytująco, to nie musi dobrze funkcjonować na boisku. Tym bardziej że w Realu nie ma już Toniego Kroosa. A to tak, jakby orkiestrę pozbawić dyrygenta. – Mamy doskonałą kadrę, najlepszą na świecie. Ale z tych piłkarzy musimy jeszcze zbudować doskonały zespół. To nie jest to samo. Miałem zepsute wakacje, bo przyszli do nas nowi piłkarze i musiałem się zastanowić, jak ich wszystkich zmieścić. To duży problem! Nie mogłem odpocząć! – żartował Ancelotti.
Atalanta, która bilet do meczu o Superpuchar Europy, zdobyła pokonując w finale Ligi Europy faworyzowany Bayer Leverkusen, na pewno nie będzie bez szans. O tym zresztą mówił na konferencji prasowej Ancelotti. – Gian Piero Gasperini jest doskonałym trenerem, świetnym taktykiem, dlatego czeka nas bardzo trudny mecz. Zmierzymy się z wymagającym rywalem, znamy jego klasę. Ale chcemy dobrze zacząć sezon. On będzie bardzo trudny, ale może być bardzo udany. Zespół dobrze wygląda. Nie brakuje nam motywacji, ale brakuje nam wspólnych treningów. Możemy zagrać dobry mecz – stwierdził Włoch.
Na konferencji też dało się poczuć wielkość Realu. W tej sali Stadionu Narodowego byliśmy już dziesiątki razy – przy okazji meczów reprezentacji Polski, na prezentacji nowego selekcjonera, podczas finałów Pucharu Polski, ale takich tłumów sobie nie przypominamy. Za Realem przyleciało kilkunastu dziennikarzy, którzy codziennie piszą i mówią o wszystkim, co dzieje się w klubie. Relacjonują każdą drobnostkę, wspominają o absolutnych detalach, bo kibice z całego świata chcą wiedzieć o klubie wszystko i żyć nim nie tylko w dniu meczu. Oni są z Realem zawsze, podążają za nim jak cień. Ale kilkudziesięciu kolejnych pofatygowało się do Polski z racji spodziewanego debiutu Mbappe. Takie wydarzenie interesuje nie tylko najbardziej zagorzałych kibiców. Spotkaliśmy też dziennikarzy z Turcji i Japonii. Przylecieli głównie dla Mbappe.
Ostatnie pytanie na konferencji prasowej dotyczyło Polski i ostatniej wizyty Ancelottiego w Warszawie. Wtedy Real grał na stadionie Legii z Szachtarem (1:1). – To był trudny mecz na pięknym stadionie. Mieliśmy wspaniały doping. Kibice byli z nami i byli fantastyczni. Bardzo im za to dziękuję – powiedział.
Tak zmienia się futbol. Dzisiaj “swoich” możny mieć w Madrycie. I wzruszyć się, gdy wpadają w odwiedziny
Przy okazji wszystko, co dzieje się w Warszawie, maluje obraz zmieniającego się futbolu. Już dawno przestaliśmy kibicować “swoim” – klubom z tej samej ulicy, dzielnicy, z tego samego miasta, najdalej z regionu. “Swoich” ma się dziś w Madrycie, Barcelonie, Londynie, Mediolanie czy Paryżu. Takie kibicowanie coraz mniej różni się od kibicowania lokalnego. Tylko okazji do spotkania z ulubieńcami jest mniej, więc jeśli już wpadają z wizytą, łatwiej o wzruszenie. – Na koniec chodzi o emocje. One są w piłce najważniejsze. Pamiętam nasz zlot z 2014 r. przy okazji finału Ligi Mistrzów przeciwko Atletico Madryt. Gdy Sergio Ramos w doliczonym czasie gry strzelił wyrównującego gola, wybuchł szał. Część osób się popłakała – opowiada Łukasz Gąsiorek, prezes Aguila Blanca, oficjalnego stowarzyszenia kibiców Realu Madryt w Polsce.
– Ludzie naprawdę są z tym klubem związani. Dzisiaj nie jest problemem być na meczu w innej części Europy. Jako stowarzyszenie organizujemy mniej więcej dziesięć wyjazdów na ligowe mecze Realu, a do tego dochodzą jeszcze wyjazdy na spotkania rozgrywane w Lidze Mistrzów w innych częściach Europy. Choćby w Niemczech – przy okazji niedawnych spotkań z Unionem w Berlinie i RB w Lipsku – mieliśmy sporą grupę od nas – opowiada. – Widziałem też ludzi, którzy jechali do Madrytu na mecz i oświadczali się na Santiago Bernabeu. To pokazuje, ile znaczy dla nich Real. Wiązali swoją historię i historię klubu – dodaje.
Do stowarzyszenia Aguila Blanca należy około 1500 osób. Liczba cały czas rośnie, bo w wakacje przypada akurat okres zapisów. – Zawsze wokół wydarzeń takich, jak mecze w Warszawie czy w Niemczech, mamy najwięcej chętnych. One przyciągają znacznie bardziej niż wygrane finały Ligi Mistrzów czy inne sukcesy – mówi Gąsiorek. Na spotkanie z Atalantą klub przyznał stowarzyszeniu z Polski blisko tysiąc biletów. – Będziemy siedzieć centralnie za bramką Realu, przygotowaliśmy specjalną oprawę. Długo nad nią pracowaliśmy, więc mamy nadzieje, że wszystko się uda. Trochę stresu mnie to kosztuje – uśmiecha się Gąsiorek.
Początek meczu Real Madryt – Atalanta w środę o godz. 21. Relacja na Sport.pl.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS