A A+ A++

Club Brugge przyjeżdżało na Ukrainę ze zrozumiałymi obawami. Nieobecny był nie tylko trener – Paul Celement, ale też kilku kluczowych piłkarzy, takich jak Noa Lang, Hans Vanaken czy Eduard Sobol. Co więcej, na ławce gości był zaledwie jeden zawodnik z pola powyżej 20. roku życia. I właśnie to samo Club Brugge grało dzisiaj swoje naprawdę nie gorzej, niż kilka miesięcy temu Barcelona. 

Dość powiedzieć, że jeśli kogoś mamy naprawdę w Dynamie Kijów chwalić, to trzeba wytypować Tomasza Kędziorę. I nie mają tutaj znaczenia kwestie narodowościowe. Polak był po prostu najlepszym piłkarzem gospodarzy. Odpowiadał nie tylko za defensywę, ale też za akcje zaczepne, gdzie często wyręczał bezbarwnego dziś Wiktora Cyhankowa. Jedna z asów ekipy Mircey Lucescu nie zanotował dzisiaj żadnego kluczowego podania, nie stworzył kolegom żadnej szansy, nader często był stłamszony przez podwójne krycie, które przez 90 minut uskuteczniała Brugia na bokach boiska.

Tymczasem Kędziora dawał sobie jakoś radę. Dwukrotnie znalazł na tyle miejsca, by posłać bardzo dobre dośrodkowanie. Niestety, żadne z nich nie przerodziło się w asystę, ale w tym wypadku należy raczej winić jego kolegów – prawy obrońca przełożył Okereke, a następnie lewą nogą dośrodkował wprost na głowę Bujalskiego. Ukrainiec zmarnował jednak doskonałą sytuację, przenosząc piłkę nad poprzeczką.

Pewnie wyglądał też w obronie, bo wspomniany Okereke nie zrobił sztycha, kiedy Kędziora był na boisku. 26-letni piłkarz zaliczył kilka udanych interwencji, nie bał się też mało eleganckiego, ale skutecznego wypierdzielenia piłki z pola karnego. Naprawdę trzeba się wysilić, żeby mieć jakieś większe zastrzeżenia co do jego gry.

Jednakże na dobrą sprawę w pierwszej połowie Dynamo zrobiło bardzo mało, by pokonać wydatnie osłabionego rywala. To zawodnicy z Belgii byli bardziej zdeterminowali, to oni zabiegali swoich przeciwników. Jedyne, czego im brakowało, to klarowne sytuacje strzeleckie, bo celnych uderzeń było w tym meczu jak na lekarstwo.

Niespodzianka – Bas Dost nie trafił głową

Nieco przeciwko balansowi tego spotkania, prowadzenie objęli zawodnicy legendy rumuńskiej myśli szkoleniowej. Nie można powiedzieć, żeby było to prowadzenie zupełnie niezasłużone, bo jakby nie patrzeć, to oni mieli więcej uderzeń. Mignolet był rzecz jasna bezrobotny, ale jednak to gospodarze wydawali się bardziej konkretni.

Chociaż ich starania nie były szczególnie intensywne, to w końcu przełamał się ten, który próbował najczęściej – Bujalski. Skrzydłowy Dynama Kijów opanował piłkę przed polem karnym i wykorzystał robotę, jaką w tym momencie wykonał Biesiedin. Rosły napastnik nie rozgrywał najlepszego meczu, ale w tej sytuacji zachował się perfekcyjnie. Zablokował obronię Brugge, co pozwoliło Bujalskiemu na spokojne złożenie się do strzału. Przymierzył idealnie, Mignolet był bez szans. Mircea Lucescu pierwszy raz mógł się uśmiechnąć patrząc na grę swojego zespołu. Wreszcie jego piłkarze wyglądali jak drużyna, wspólnie rozpracowali rywala.

Nie mogli się jednak z tego prowadzenia cieszyć specjalnie długo. Znowu bowiem to goście chcieli bardziej. Grali wyższym pressingiem, nie oszczędzając siebie, ani nie bacząc na fakt, że z ławki nie było specjalnie kogo wpuścić. W końcu ryzyko opłaciło się.

Wywalczony korner, dośrodkowanie niezastąpionego (12 asyst w tym sezonie) Ruuda Vormera i do piłki poszybował Brandon Mechele. Obrońca przeskoczył Biesiedina i bez problemów trafił do siatki. Wypada chyba skrytykować przy tym Buszczana, który wyszedł na piąty metr, ale ani nie ruszył do piłki, ani nie popisał się interwencją. Brugge wyrównało i zrobiło to całkiem zasłużenie.

Zaskoczył wówczas fakt, że Dynamo Kijów wyglądało na pogodzone z wynikiem. Mimo że do końca spotkania było jeszcze pół godziny, to gospodarzom nieszczególnie chciało się mocniej przycisnąć. To goście mieli lepszą sytuację – Bas Dost pomylił się z około siedmiu metrów. Bas Dost! Głową! Powinno być drugie trafienie dla podopiecznych Rika Demila, ale zamiast zwycięstwa w debiucie w europejskich rozgrywkach, 39-latek musiał zaakceptować remis. Nie wydaje się jednak być tym szczególnie rozczarowany – Club Brugge grało naprawdę dobrze, radziło sobie świetnie z lekko faworyzowanym rywalem. W końcu wywalczyło bramkowy remis, który czyni otwartym kwestię rewanżu w Belgii.

Jeśli ktoś ma nieszczególny humor, to raczej jest po stronie Dynama Kijów. Tam problem jest znacznie większy.

DYNAMO KIJÓW 1:1 CLUB BRUGGE

W.Bujalski  62′ – B.Mechele 67′

Fot.FotoPyk

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułHarry Brokking: Naszym celem jest gra w play-off i awans do PlusLigi
Następny artykułSTUDIO FAKTY – Patryk Hałaczkiewicz: „Mam nadzieję, że od wiosny Koleje Dolnośląskie wrócą na magistralę rozwoju” [VIDEO]