Izba Dyscyplinarna Sądu Najwyższego nie istnieje, sędziowie „męczennicy”, czyli Tuleya i Ferek już od dawna orzekają więc przedmiotu sporu pomiędzy Polską, a Komisją Europejską już nie ma. Tyle fakty, a reszta to już czysta polityka i rozpaczliwa próba zmiany rzędu w Warszawie. Tylko tak można odczytać decyzję KE o dalszym naliczaniu kar za rzekome stosowanie przez Polskę przepisów dotyczących dyscyplinowania sędziów.
CZYTAJ TAKŻE:KE nie odpuszcza! Odrzuca wniosek Polski o zaprzestanie naliczania kar zasądzonych przez TSUE. W tle nowelizacja ustawy o SN
Nie trzeba być prawnikiem, by wiedzieć, że sprawa Izby Dyscyplinarnej i decyzji TSUE z lipca 2021 (niekonstytucyjnej wg. polskiego prawa i orzecznictwa Trybunału Konstytucyjnego) jest problemem nieistniejącym. Pochopna decyzja o likwidacji Izby Dyscyplinarnej, masowe (taśmowe) przywracanie sędziów-anarchistów do orzekania rozwiązało problem sztucznie wykreowany przez TSUE. Tymczasem Komisja Europejska nie zamierza odpuszczać i nadal będzie naliczała kary za nieistniejący problem.
Rzecznik (KE Christian Wiegand) poinformował także, że KE odrzuciła wniosek polskich władz w sprawie kar. KE dokładnie przeanalizowała argumenty zawarte w liście z 3 listopada i w wyniku tej analizy KE wciąż uważa, że Polska nadal nie wykonała w pełni orzeczenia TSUE
– informuje Radio RMF.
Od kuriozalnego, niezgodnego z polskim prawem, działającego poza kompetencjami, orzeczenia TSUE minęły dwa lata. W tym czasie kilkakrotnie nowelizowano (z fatalnym skutkiem dla polskiego sądownictwa) ustawę o Sądzie Najwyższym. Zniknęła Izba Dyscyplinarna, którą zastąpiła fasadowa, kabaretowa Izba Odpowiedzialności Zawodowej. To nie koniec. Dziś każdy sędzia może podważać status innego sędziego, wprowadzono, anarchizujący cały system, „test niezależności”, aktywiści w togach, pokroju sędziów Tuleyi, Juszczyszyna i Gąciarka, powrócili do orzekania, a polski rząd przygotował kolejną nowelizację, która trafiła do TK, gdyż nie sposób było ją przyjąć „z marszu”, o czym wielokrotnie pisałem i ostrzegałem.
Nad kolejną nowelizacją ustawy o SN głowi teraz, targany wewnętrznymi sporami, Trybunał Konstytucyjny – chociaż obie strony sporu zapewniają, że są gotowe do prac nad nowelą. Weto prezydenta Andrzeja Dudy było zrozumiałe, a TK ma obowiązek zająć się tą sprawą bez zbędnej zwłoki. Propaństwowa postawa prezes Trybunału Konstytucyjnego Julii Przyłębskiej i jej oddanie literze prawa, dają nadzieję, że Trybunał stanie na wysokości zadania. Nie oznacza to jednak, że będzie on działał pod dyktando Komisji Europejskiej, TSUE, „kasty” sędziowskiej, rządu i niżej podpisanego. Orzeknie tak, jak pozwala na to linia orzecznicza i prawne argumenty. A tu mogą pojawić się spore niespodzianki. To jednak pieśń przyszłości i niewłaściwym byłoby komentowanie tutaj przyszłego werdyktu „sądu ostatniego słowa”.
To jest ten moment, w którym trzeba zadać pytanie o rzeczywiste cele Komisji Europejskiej. Chodzi oczywiście o grillowanie konserwatywnego rządu w Warszawie i ordynarna próba wpłynięcia na nadchodzące wybory parlamentarne. To także rozpaczliwa próba wsparcia słabnącego w sondażach Donalda Tuska – wysłannika układu Berlin-Paryż do Polski. To oczywistość, o której warto jednak codziennie przypominać. To także jasny znak dla rządu: taktyka „tysiąca Wietnamów”, którą KE stosuje wobec Polski będzie nie tylko trwała, ale będzie się także nasilać. W Brukseli się spieszą, gdyż w całej Europie konserwatyści są na fali i wygrywają kolejne wybory. Na koniec chciałbym życzyć Zjednoczonej Prawicy cierpliwości i nieulegania bezprawnej presji. Trzeba wytrzymać ten atak. Za pół roku wybory. Wszystko może się zdarzyć.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS