Kazimierz Kutz, znany reżyser i scenarzysta, w rozmowie z Izą Salamon dzielił się swoimi refleksjami na temat Rybnika, nazywając go “śląskim Żabim Krajem”.
– Iza Salamon: Gdy słyszy Pan Rybnik, to co przychodzi Panu na myśl?
– Kazimierz Kutz: Żabi Kraj.
– Nie rozumiem…
– Bo tam macie te stawy, rybniki. Zalew.
– Ale przyrodnicy nazywają Żabim Krajem zupełnie inne miejsce na Śląsku – okolice Zalewu Goczałkowickiego, miejscowości Chybie, Strumień…
– Może, ale dla mnie śląskim Żabim Krajem jest Rybnik. Zielony w burym, brudnym pejzażu górnośląskim. Nie czarny, jak aglomeracja. I taki mocno związany z kulturą.
– A rybniczanin?
– Kulturalny, solidny.
– Lumpenproletariusz z familoków?
– Nie, przeciwnie, raczej chłop, wieśniak. Przez to w Rybniku lepiej zachowały się obyczaje, tradycja, mentalność górnośląska w stanie czystym. To Śląsk ludowy, nie robotniczy.
– Przez wiele lat był pan jurorem podczas konkursu „Po naszymu, czyli po Śląsku”. Rybniczanie chętnie biorą w nim udział. Jak godają?
– Pięknie, najpiękniej. Jak na scenie stawał ktoś z Rybnika, to z prof. Janem Miodkiem, szeptaliśmy sobie: No, to teraz znowu poznamy jakieś nowe słowo… Bo ta gwara rybnicka jest w niewielkim stopniu skażona germanizmami. Są tu za to najpiękniej zachowane struktury języka staropolskiego, no i naleciałości morawskie. To była rozkosz słuchać tak pięknie „godających” jak ci z Rybnika. Tak cudownie mówią tylko mieszkańcy Opolszczyzny.
– Co Rybnik wnosi swojego, twórczego w Górny Śląsk?
– Poza gwarą? Muzykę! Najcudowniejszą. Stąd pochodzą wielcy muzycy. I taką swojość, autonomiczność, poczucie odrębności, niezależność. Dbajcie o to, bo warto. Rybnik to taki mikro-, ale makrokosmos.
– Na mieście ciąży jednak odium stolicy Rybnickiego Okręgu Węglowego. Ciągle bywa w Polsce postrzegane przez pryzmat kopalń.
– To stereotyp, ale się zmieni. To prawda, że przemysł i to chamstwo socjalistyczne w dużym stopniu zniszczyło ten region. To była największa zaraza. Ale proszę się nie martwić. Przyjdą młodzi ludzie, stworzą nowe. To już piękne miasto i region.
– Rybnikowi – jak każdemu postindustrialnemu miastu – grozi bezrobocie, błyskawiczne pęknięcie społeczności na bogatych i biednych, beznadzieja, potem frustracje. Juk się przed tym bronić?
– Tworząc. Każdy to może robić na swój sposób. Np. w Rybniku istnieje silny amatorski ruch filmowy. Ci ludzie najpierw podglądają, obserwują świat, a potem opowiadają historię przy pomocy kamery. To świetne antidotum na zgniliznę, która atakuje z zewnątrz. Znakomicie pomaga w budowaniu tożsamości i w rozwoju świadomości, kim się jest i czego się chce. Dziś każdy może kręcić filmy, to łatwiejsze niż pisanie, wystarczy zmysł obserwacyjny i prosta kamera. Reżyserzy amatorzy z Rybnika mają potrzebę opisywania świata, bawienia się tym światem, świetnie im idzie.
– A więc, rybniczanie do kamer?
– No, czemu nie?
Wywiad ukazał się w „Tygodniku Rybnickim” 14 listopada 2006 roku
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS