Być może od razu pomyśleliście, że temat będzie o braku komunikacji (i rzeczywiście jej tu zabrakło), ale tu dzieje się coś jeszcze ciekawszego: każdy z bohaterów tej historyjki tak naprawdę całe życie nie był w „swoim biznesie”.
O co chodzi? Pierwszy raz o „Trzech biznesach” usłyszałam wiele lat temu na warsztatach Byron Katie. Od tej pory jest to obowiązkowy punkt pracy z moimi klientami na sesjach Lovefiting.
Zgodnie z nauką Byron w życiu są trzy biznesy:
- To jaka jest pogoda, kolor oczu, choroby, gospodarka, pandemia – to biznes Boga, siły wyższej (nazwa dowolna). Kluczowe jest to, że NIE MAMY NA TE RZECZY WPŁYWU.
- To co ktoś o nas myśli, jak nas oceni, co o nas mówią inni, jak zinterpretują nasze zachowania etc. to biznes drugiej osoby. Jak myślicie, czy mamy na to wpływ? Nie, nie mamy na to wpływu.
- To co zrobisz, jakie decyzje podejmiesz, co pomyślisz – to twój biznes. Jedyny na jaki masz wpływ…
Kłopot w tym, że najczęściej siedzimy w biznesie drugiej osoby, próbując robić i mówić takie rzeczy, które zapewnią nam jej „przychylność”. Łudzimy się, że druga osoba doceni nasze poświęcenie, okaże nam za to miłość i wdzięczność, a przez to często męczymy się razem i jemy nie te części bułeczek, które lubimy.
Czytaj też:
„Dżin w butelce”. Miłosna gra, która może wpłynąć na twój związek
Moją ulubioną historią o „nie byciu w swoim biznesie” była praca z pewnym mężczyzną, który tkwił w wypalonym związku, ale pozostawanie w nim tłumaczył tym, że nie może odejść od swojej partnerki, bo ona sobie sama nie poradzi. Jest taka bezradna i wrażliwa, na pewno się załamie. Po prostu nie może jej tego zrobić.
I tak tkwił w tym układzie. Tkwił aż do momentu, gdy… to ona odeszła! Zakochała się w koledze z pracy, w ciągu jednego dnia spakowała walizki i zostawiła mojego klienta tak po prostu.
Czy zrobiła coś okropnego?
Na pierwszy rzut oka okazała się niewdzięczna, ale to ona postanowiła być w „swoim biznesie”. Poszła za uczuciem, w konsekwencji uwalniając też mojego klienta (który dzisiaj ma cudowną rodzinę i jest jej bardzo wdzięczny za tę odwagę).
To, że nie jesteśmy w swoim biznesie, to nic innego jak szukanie miłości i aprobaty u innych.
Zaczyna się bardzo wcześnie – już jako dzieci uczymy się tego co sprawia przyjemność innym i za co dostajemy od nich „głaski“ oraz akceptację.
Pojawia się w nas przekonanie, że zginiemy bez uznania i miłości rodziców. Bardzo wcześnie zaczynamy porzucać siebie, wchodzić nie w swój biznes i robić to co daje nam ich akceptację.
Potem zaczynamy walczyć o uznanie otoczenia, potem społeczeństwa i tak dalej.
Z czasem wpadamy po prostu w nałóg nie bycia w swoim biznesie, aż w pewnym momencie nawet nie zauważamy, że prowadzimy całe swoje życie pod kątem zdobycia miłości i akceptacji innych!
Będąc w biznesie drugiej osoby rodzimy dzieci, wybieramy studia, których nie cierpimy, wyjeżdżamy za kimś zagranicę, nie mówimy prawdy o naszych przyjaźniach, zgadzamy się na złe traktowanie w pracy.
Czytaj też:
„Miarą dobrego kochanka jest ilość rzeczy, które potrafi zrobić w sypialni poza penetracją”. Walentynkowa rozmowa z Joanną Keszką
Czy można coś z tym zrobić?
Moim klientom sugeruję: zadawaj sobie często pytanie czy robiąc coś, mówiąc, decydując na coś, jesteś w swoim biznesie. Czy przypadkiem właśnie nie próbujesz dostać głasków, rezygnując z tego, czego naprawdę chcesz.
Jestem o tym całkowicie przekonana, że gdybyśmy zostawali wszyscy w swoim biznesie, życie byłoby prostsze i… bardziej nasze.
Magdalena Czaja, twórczyni metody Lovefiting®, która pomaga ludziom znaleźć spełnienie w miłości. Mentorka, certyfikowana coach, wykładowczyni, trenerka rozwoju osobistego, a także, od 20 lat kobieta w biznesie. Jej największą motywacją do pracy z ludźmi, są zmiany jakie zachodzą w ich życiu po wspólnej pracy na sesjach indywidualnych i warsztatach.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS