Czy zdarzenie w Tungusce było spowodowane przez prąd? To pytanie nurtuje naukowców od ponad 100 lat, a jego rozwiązanie wciąż pozostaje jedną z największych zagadek w historii. Mimo wysiłków głównego nurtu nauki, wiele kluczowych faktów wciąż czeka na wyjaśnienie.
Wszystko zaczęło się 30 czerwca 1908 roku około godziny 7:15 rano, gdy nad syberyjską tajgą przeleciała niebiesko-biała kula ognia, jaśniejsza niż Słońce, a następnie eksplodowała z siłą bomby wodorowej. Fala uderzeniowa była na tyle potężna, że powalała ludzi z nóg i wybijała szyby w promieniu setek kilometrów. Eksplozja zniszczyła około 2000 km2 lasu, powaliła prawie 60 milionów drzew, jednak w pobliżu epicentrum pozostał pierścień zwęglonych, ale niespalonych drzew.
Choć większość astronomów uważa, że za zniszczenia odpowiadała mała kometa lub asteroida, która eksplodowała kilka kilometrów nad ziemią, to nad tą teorią wciąż unosi się wiele znaków zapytania. Dlaczego na przykład nie odnaleziono żadnych fragmentów uderzającego obiektu? Skąd wzięły się dziwne dźwięki i niezwykła aktywność sejsmiczna obserwowana na długo przed samym wydarzeniem? Jak wytłumaczyć globalne zaburzenia atmosferyczne i geomagnetyczne, które je poprzedziły?
Niezależny rosyjski fizyk, Andrei Olkhovatov, uważa, że teoria uderzenia pozostawia zbyt wiele pytań bez odpowiedzi. Zamiast tego proponuje rozwiązanie, które może wyjaśnić wszystkie te niewytłumaczalne zjawiska – siła elektryczna.
Zwolennicy elektrycznego modelu Wszechświata twierdzą, że pominięcie elektryczności w analizach prowadzi do teorii, w których obiekty odpowiedzialne za tunguskie wydarzenie mają znacznie przesadzone rozmiary i masę. Zamiast tego sugerują, że kluczową rolę odegrała krótkotrwała kometa Encke, która weszła w interakcję elektryczną z Ziemią, zanim doszło do fizycznego zderzenia.
Zgodnie z tą teorią, powłoki plazmowe komet, sięgające milionów kilometrów, mogą docierać do Ziemi na długo przed ich fizycznym przybyciem, powodując zakłócenia elektryczne i wpływając na warunki pogodowe oraz aktywność sejsmiczną. Badacze wskazują również na doniesienia o dziwnych dźwiękach elektrofonicznych, które często towarzyszą obserwacjom jasnych kul meteorytowych.
Ponadto, wyładowania elektryczne między kometą a Ziemią mogły doprowadzić do rozpadu komety na fragmenty lub jej eksplozji pod wpływem wewnętrznych napięć elektrycznych. Te fragmenty mogły następnie stopić się lub odparować w wyniku intensywnego wyładowania plazmowego, nie pozostawiając żadnych śladów na powierzchni Ziemi.
Zwolennicy teorii elektrycznej wskazują również, że epicentrum wydarzenia znajdowało się nad wulkanem z okresu triasu, który mógł zachowywać lepszą przewodność elektryczną niż otaczająca skorupa, co sugeruje, że eksplozja miała charakter elektryczny. Brak tradycyjnych pozostałości, takich jak krater czy fragmenty meteorytów, również wpisuje się w ten model.
Teoria Elektrycznego Wszechświata proponuje, że niewidzialne siły elektryczne odgrywają kluczową rolę w wielu zjawiskach kosmicznych, w tym w wydarzeniu tunguskim. Według tej koncepcji, komety i asteroidy nie różnią się tak bardzo, jak sugeruje standardowy model – obie formy powstają w ten sam sposób, a wystarczająco duża asteroida może stać się kometą po prostu przez wytrącenie jej z normalnej orbity kołowej.
Choć wciąż trwa debata na temat tego, co dokładnie spowodowało tunguskie wydarzenie, teoria elektryczna wydaje się oferować spójne wyjaśnienie wielu niewyjaśnionych faktów, nad którymi główny nurt nauki wciąż się zastanawia. Być może po ponad 100 latach zagadka Katastrofy Tunguskiej zostanie w końcu rozwiązana.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS