A A+ A++

Google natychmiast wypluł z siebie informacje, że Zillmann już wcześniej otwarcie mówiła o swojej partnerce – kajakarce Julii Walczak, a w zeszłym roku zaangażowała się w akcję „Sport przeciw homofobii’. W poście instagramowym pisała: „W zasadzie to szokujące, że prawa człowieka budzą tak wielkie kontrowersje, prawda? Jednak obecna sytuacja w naszym kraju pokazuje, że takie akcje jak #sportprzeciwhomofobii są potrzebne. Niezbędna jest powszechna, rzetelna wiedza i odczarowanie wyimaginowanego wroga. Pokażmy, że nie ma powodów do obaw przed nieznanym, a ludzi można podzielić tylko na tych dobrych lub złych, a rasa, orientacja czy wyznanie nie mają tutaj nic do rzeczy”.

Okazało się, że inną wagę mają słowa Zillmann wioślarki, mistrzyni świata i Europy, a inną Zillmann srebrnej medalistki olimpijskiej. Bo to igrzyska mają znaczenie. Raz na cztery lata zmieniany się w kibiców, a informacje o medalach, szansach i finałach z udziałem „naszych” przedostają się do medialnego mainstreamu. Słowa Zillmann zaczęły rezonować. Nagłówki czołowych mediów w Polsce krzyczały: „Coming out olimpijskiej medalistki” (Onet), „Polska wioślarka pozdrawia swoją dziewczynę i budzi emocje. I dobrze!” („Polityka”), „Nie kryje się ze swoją orientacją. Po medalu w Tokio przemówiła” (wp.pl).

Katarzyna Zillmann, srebrny medal na Igrzyskach Olimpijskich w Tokio


Katarzyna Zillmann, srebrny medal na Igrzyskach Olimpijskich w Tokio

Fot.: Agencja Gazeta

W sieci zaczął krążyć też cytat z rozmowy, jaką przeprowadzili z wioślarką dziennikarze w stolicy Japonii: „Kochajmy się wszyscy. Tak cywilnie, po ludzku. Miejmy otwarte oczy. Nie mówmy innym, kogo im wolno kochać, a kogo nie”.

Powiedzieć, że Zillmann w Tokio więcej zrobiła dla społeczności LGBT+ w Polsce, niż kolejne akcje czy kampanie, byłoby pewnie przesadą. Niepodważalne jest jednak, że głos osób homoseksualnych stał się w tych dniach o wiele bardziej słyszalny. Nie bez znaczenia był fakt, że wioślarki sięgnęły po raz pierwszy na tych igrzyskach po medal dla Polski. Kilka dni później kolejne srebro zdobyła żeglarka Jolanta Ogar-Hill, która w 2018 roku wzięła w Hiszpanii ślub ze swoją partnerką i znów społeczność LGBT+ zyskała głos.

Idea igrzysk olimpijskich zdawała się umierać. Próby odmłodzenia programu przez Międzynarodowy Komitet Olimpijski (MKOl) wychodzą pokracznie. Skąd zresztą brzuchaci panowie niepamiętający już, czym jest kryzys wieku średniego, mają wiedzieć, czego chce młodzież?

Co dwa lata, przy okazji kolejnych letnich lub zimowych zawodów, słychać narzekania części opinii publicznej – że organizacja tak monumentalnego wydarzenia jest za droga (Tokio pochłonęło 15,4 miliardów dolarów), profit dla społeczeństwa żaden, a jedyni, którzy zyskują to MKOl oraz jego sponsorzy. O kosztach klimatycznych nie wspominając – szacuje się, że igrzyska w trzy tygodnie produkują tyle dwutlenku węgla, ile pół miliona samochodów rocznie.

Jeszcze niedawno zdawało się, że za organizację igrzysk brać się będą wyłącznie kraje autorytarne, nieprzestrzegające praw człowieka, niezważające na finanse, we fladze olimpijskiej widzące szansę na poprawę wizerunku. Po oddaniu igrzysk Rosji i Chinom (w 2008 r. Pekin zorganizował letnie igrzyska, w lutym zorganizuje zimowe) MKOl zrozumiał, że to droga donikąd. Obniżył wymagania, poszedł na ustępstwa, by tylko igrzyska zupełnie nie zniknęły ze świata zachodniej cywilizacji. Ale liberalne i lewicowe środowiska pozostają wielkim sportowym imprezom niechętne.

Sportowcy to nie nadludzie

Igrzyska w Tokio i przykład Katarzyny Zillmann pokazują jednak ogromną wartość, jaką mogą mieć wielkie imprezy sportowe. W Polsce srebrne medale wioślarki i żeglarki dały platformę osobom LBGT+, na świecie igrzyska w Tokio były bardzo ważnym momentem w debacie o zdrowiu psychicznym.

Dotychczas wielkich sportowców postrzegaliśmy nieomal jako nadludzi. Rekordzista świata w biegu na 100 metrów Usain Bolt, czy najbardziej utytułowany olimpijczyk (23 złote medale) Michael Phelps byli niczym roboty zaprogramowane na wygrywanie. Za wszelką cenę, nie bacząc na okoliczności, zawsze gotowi. Nowe pokolenie sportowców mówi widzom na całym świecie: jest ok, jeśli nie czujesz się ok.

Jedną z największych gwiazd tych igrzysk miała być amerykańska gimnastyczka Simone Biles, przez wielu uważana zresztą za najwybitniejszą w historii. 24-letnia Amerykanka wycofała się z większości konkurencji. Prorokowano, że Biles zdobędzie pięć złotych medali, tymczasem ona wyżej postawiła zdrowie mentalne.

– W obecnym stanie psychicznym nie mogę sobie zaufać. Nie jestem wystarczająco skoncentrowana, boję się, że zrobię sobie krzywdę, doznam poważnej kontuzji – mówiła ze łzami w oczach podczas konferencji prasowej. Wcześniej na Instagramie napisała, że podczas igrzysk zaczęła odczuwać „niemożliwą do zniesienia presję”, po czym dodała: „musimy chronić nasze umysły i ciała, a nie po prostu wyjść i robić, to czego wszyscy od nas oczekują”.

Simone Biles podczas Igrzysk Olimpijskich w Tokio


Simone Biles podczas Igrzysk Olimpijskich w Tokio

Fot.: Paul Kitagaki Jr. via ZUMA Wire / Zuma

Tymczasem sport do tej pory polegał właśnie na tym – miałeś wyjść i robić, to czego świat od ciebie oczekuje, nie zważając na konsekwencje, na własne zdrowie, a już na pewno na własne samopoczucie. Biles pochodzi z patologicznej rodziny, została odebrana przez opiekę społeczną matce narkomance, gdy miała trzy lata, jej wychowaniem zajęli się dziadkowie. Gdy kilka lat temu wybuchła afera związana z molestowaniem młodziutkich gimnastyczek przez lekarza reprezentacji, Simone napisała na Twitterze „#MeToo”.

Być może Biles odważyła się na to, by nie startować za wszelką cenę, nie zważając na koszta, bo przykład dała jej rówieśniczka, tenisistka Naomi Osaka. Jeszcze przed igrzyskami reprezentująca Japonię, ale wychowana w USA tenisistka zaczęła publicznie mówić o swoim zdrowiu psychicznym oraz potrzebie chronienia go. Przed turniejem w Paryżu na kortach Rolanda Garrosa oświadczyła, że nie będzie brała udziału w konferencjach prasowych, gdyż dziennikarze za każdym razem osłabiają jej pewność siebie, Natychmiast wybuchła burza. W dość konserwatywnym środowisku tenisowym każdy miał swoją opinię, a organizatorzy ukarali Osakę grzywną za odmowę wzięcia udziału w medialnych aktywnościach. Dzień później Naomi napisała na Instagramie, że nie przewidziała takiego obrotu spraw i najlepiej dla wszystkich będzie, jak się wycofa z turnieju. Wkrótce okazało się, że przerwa potrwała dłużej, gdyż nie wystąpiła również w Wimbledonie, a niezbyt udany powrót na korty (przegrana w trzeciej rundzie) nastąpił dopiero podczas igrzysk w Tokio.

Jak się można spodziewać, reakcje na decyzje obu sportsmenek były skrajnie różne w zależności od światopoglądu. Liberalno-lewicowe media chwaliły zarówno Osakę, jak i Biles. Wielu sportowców dziękowało gimnastyczce, mówiąc, że jej decyzja była ważnym sygnałem dla wszystkich ludzi na świecie. Konserwatywne media i publicyści oczywiście stali po przeciwnej stronie barykady. Oskarżali Amerykankę o dezercję i twierdzili, że zawiodła koleżanki z zespołu – mimo iż te murem stanęły za nią.

Czytaj też: Człowiek prawdziwie medytujący przestaje znać smak frustracji

Szydełkujący skoczek

Biles i Osaka zmieniły kulturowy wizerunek sportowca – nadczłowieka. Tom Daley, brytyjski skoczek do wody, zdobywca złota i brązu w Tokio, naruszył z kolei utrwalony i wciąż doskonale się mający stereotyp mężczyzny.

Daley to w Wielkiej Brytanii gwiazda pierwszej wielkości, mimo iż z polskiej perspektywy skoki do wody są sportem niszowym. Po igrzyskach w Londynie w 2012 roku został gospodarzem show, w którym celebryci skakali z wieży do wody, niedługo później dokonał coming outu na swoim niezwykle popularnym kanale YouTube’owym, gdy przyznał, że jest w związku z mężczyzną i że „nigdy nie był równie szczęśliwy”. Media natychmiast wyśledziły, że partnerem jest amerykański scenarzysta Dustin Lance Black, zdobywca Oscara za scenariusz do filmu „Obywatel Milk”(2008). Od 2017 roku są małżeństwem i wychowują wspólnie syna, którego urodziła matka zastępcza.

Tom Daley podczas Igrzysk Olimpijskich w Tokio


Tom Daley podczas Igrzysk Olimpijskich w Tokio

Fot.: Antonio Bronic / Forum

W Tokio Daley został gwiazdą internetu, gdy kamery pokazały go, gdy szydełkuje, czekając na swoją próbę. Podczas konferencji prasowej powiedział, że to bluza dla psa przyjaciół. Daley natychmiast wykorzystał zainteresowanie, założył osobne konto instagramowe, na którym mnożna było kupić jego wyroby szydełkowe. Pieniądze szły na organizację charytatywną zajmującą się chorymi na raka mózgu – chorobę, na którą zmarł ojciec skoczka.

Tak, igrzyska są drogie, szkodliwe dla klimatu, służą satrapom do wybielania się. Owszem, igrzyska coraz mniej pasują do dzisiejszych czasów. Jednocześnie warto dostrzegać, jak ważną społeczną funkcję mogą pełnić i jak wielu grupom społecznym dają głos. Katarzyna Zillmann po srebrnym medalu mówiła w rozmowie z Oko.Press: „Jakaś 15-latka, która odkrywa, że kocha koleżankę, widzi, że olimpijska medalistka też kocha kobietę. I może być sobą w takiej chwili”.

Piotr Żelazny – dziennikarz sportowy. Twórca, wydawca i redaktor naczelny „Kopalni – sztuki futbolu”. Niezależnego magazynu piłkarskiego, który „opowiada o świecie przez pryzmat futbolu”.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułNieoficjalny rekord Rowlanda
Następny artykułŁódzkie uroczystości z okazji Święta Wojska Polskiego [ZDJĘCIA]