A A+ A++

Jest czwartek, 6 sierpnia 2020 roku. Prezydent Andrzej Duda złożył przysięgę przed Zgromadzeniem Narodowym i objął urząd na następną kadencję. Ale nie to jest newsem dnia. Newsem dnia jest konferencja prasowa ministra zdrowia Łukasza Szumowskiego, który po chwilowym, przedwyborczym uspokojeniu koronawirusowej psychozy, zapowiedział przykręcenie śruby. I to już od soboty. Na pierwszy ogień idzie 19 powiatów, w których zaostrzono restrykcje epidemiologiczne, przy czym w kilku z nich, oznaczonych jako „czerwone”, będzie naprawdę ostro: obowiązek maseczkowy w każdym miejscu publicznym, zamknięte siłownie, kina, parki oraz sanatoria, wesela i inne uroczystości ograniczone do 50 osób. Na jak długo? Nie wiadomo. Wiadomo natomiast, że dwa razy w tygodniu lista powiatów poddanych takim rygorom będzie modyfikowana w zależności od liczby zakażeń.

To jeszcze nie wszystko. Wiceminister zdrowia Janusz Cieszyński poinformował, że od 1 września zwolnienie z nakazu zakrywania nosa i ust będzie możliwe wyłącznie wtedy, gdy delikwent okaże zaświadczenie o przeciwwskazaniach medycznych. Jeśli ktoś nie dostanie takiego zaświadczenia od lekarza, to maska na twarz i nie ma zmiłuj. Może się człowiek dusić i krztusić. Trudno. Szmata obowiązkowa. I ten numer ma być przeprowadzony na mocy rozporządzenia. Jest to oczywiste bezprawie, bo takie ograniczenie praw obywatelskich można wprowadzić wyłącznie na mocy ustawy. Ale Szumowski i Cieszyński są ponad to. Oni „walczą z pandemią”, więc kto by się tam przejmował takimi bzdurami, jak przestrzeganie prawa.

Część Polaków jest już tak ogłupiona, że entuzjastycznie przyklaskuje działaniom ministra Szumowskiego i rzuca się do gardła każdemu, kto go krytykuje. Oni wierzą, że minister broni ich przed śmiertelnym zagrożeniem, a maseczka to przejaw szacunku dla drugiego człowieka, bo „moja maska chroni ciebie, twoja maska chroni mnie”. Szanowni Państwo, to jest gówno prawda. Wirus jest tak maleńki, że bez problemów śmiga przez maseczkę w tę i z powrotem. Maseczka tak samo zatrzymuje wirusy, jak siatka ogrodowa komary.

Rządzący doskonale o tym wiedzą. Gdyby wierzyli w moc maseczek, to policja i sanepid szalałyby na wiecach wyborczych wlepiając na lewo i prawo mandaty za brak maseczek. Nic takiego nie miało miejsca. Premier Morawiecki (bez maseczki) radośnie obwieszczał, że nie ma się czego bać. Prezydent Duda (bez maseczki) radośnie ściskał się z uczestnikami wieców. Uczestnicy wieców (bez maseczek) kotłowali się w tłumie i było super. Jak to możliwe, że po tym eksperymencie nie ma tysięcy trupów zabitych przez śmiertelny koronawirus? Jak to możliwe, że w szpitalach nie leżą setki pacjentów pod respiratorami?

Wyjaśniam: nic takiego się nie stało, ponieważ nie mogło się stać. Nie ma powodu do paniki. A co jest? Jest wirus mniej groźny niż grypa. Są testy dające fałszywe wyniki. Jest biznes na maseczkach i przyłbicach. Jest zarządzanie społeczeństwem poprzez zastraszanie i napuszczanie jednych na drugich. I to właśnie robi minister Szumowski. Premier Morawiecki to żyruje, a prezes Kaczyński nie oponuje. Nikt z rządu nie apeluje, żeby zatrzymać to szaleństwo. Nikt z posłów Zjednoczonej Prawicy nie przeciwstawia się temu, co wyprawia minister zdrowia. Dlatego winny jest nie tylko Szumowski, ale również wszyscy politycy, którzy pozwalają mu robić to, co robi, czyli straszyć i terroryzować Polaków.

Podczas kampanii wyborczej minister Szumowski siedział jak mysz pod miotłą, a teraz wyskoczył jak diabeł z pudełka i wprowadza punktowe lockdowny oraz obowiązkowe zaświadczenia ws. maseczek. Tłumaczy, że obostrzenia są potrzebne, bo mamy wzrost liczby zakażeń. Wyjaśniam: nie ma żadnego wzrostu liczby zakażeń! Jest wzrost liczby przeprowadzanych testów. I to m.in. liczba testów przekłada się na te ponad 600 przypadków zakażeń dziennie.

Obecnie wykonuje się 20-30 tys. testów na dobę. Wiecie ile testów wykonywano w marcu? Najpierw ok 1 tys. aż do niecałych 5 tys. pod koniec miesiąca. Zobaczmy zatem jakie były wyniki w marcu: 16 marca – 1206 testów i 52 zakażenia (4,3%); 26 marca – 3320 testów i 170 zakażeń (5,1%); 31 marca – 4812 testów i 256 zakażeń (5,3%). A teraz porównajcie to z obecną sytuacją: 4 sierpnia – 25 829 testów i 680 zakażeń (2,6%), 5 sierpnia – 33 647 testów i 640 zakażeń (1,9%), 6 sierpnia – 28 650 testów i 726 zakażeń (2,5%). Wniosek? Gdyby Szumowski i spółka robili tyle testów w marcu, ile robią teraz, to wykrywaliby co najmniej 1000 – 1500 nowych zakażeń dziennie, a nie kilkadziesiąt w porywach do 300.

Sprawdźmy teraz skuteczność maseczek. Nakaz ich noszenia wszedł 16 kwietnia. I Polacy karnie je założyli. Do tego rękawiczki. A byli tacy, którzy dodatkowo zakładali też przyłbice. 16 kwietnia było 336 zakażeń przy 12 578 testów (2,6%). 27 kwietnia – 285 zakażeń przy 7226 testach (3,9%). A 5 maja – 425 zakażeń przy 10 466 testach (4,0%). Oczywiście były też dni, kiedy ten procent był niższy. Ale potem znowu był wyższy. Wnioski wyciągnijcie sami.

Kolejna rzecz: kogo poddawano testom wcześniej, a kogo poddaje się testom obecnie? Na początku badano tylko osoby z objawami. Ale 1-5 tys. testów dziennie w sezonie grypowym to żart, a nie wiarygodne badanie. Od początku roku do końca marca w Polsce zanotowano prawie 2 miliony przypadków zachorowań i podejrzeń zachorowań na grypę. Do końca marca przeprowadzono w sumie 51 419 testów na koronawirusa. Kropla w morzu!

W okresie grypowym nie badano osób bez objawów. Obecnie „wymazuje się” ogniska i robi badania przesiewowe, czyli testuje osoby bez objawów. I mamy tzw. wzrost zakażeń, a Szumowski przykręca śrubę i chce wymusić powszechne noszenie maseczek. W imię czego? Walki z epidemią? Bez żartów. Jeśli Szumowski walczy z epidemią, to dlaczego zamyka się szpitale jednoimienne? Odpowiadam: bo pomimo tzw. wzrostu zakażeń nie ma wzrostu zachorowań. I szpitale jednoimienne stoją puste. Taka to właśnie dżuma dla frajerów.

Znaleźliśmy się w sytuacji, w której polski rząd wypowiedział Polakom wojnę. Jest to wojna psychologiczna: straszy się ludzi, że umrą lub zabiją swoich bliskich, jeśli nie będą chodzić w maseczkach, które w rzeczywistości przed niczym nie chronią. To najbardziej ohydny szantaż, jaki można było zastosować. I został on zastosowany. Polski rząd sam tego nie wymyślił. Politycy na całym świecie tresują ludzi w ten sposób. Dlaczego? Bo to doskonałe narzędzie do sprawowania władzy. Strach i niepewność jutra czyni z ludzi bezwolne barany. Protesty są natychmiast pacyfikowane pod pretekstem reżimu sanitarnego. Ludzie pilnują się nawzajem i składają donosy przekonani, że „walczą z pandemią”. A najlepsze jest to, że śmiertelność jest niższa niż była w latach poprzednich. Słyszeliście kiedyś o takiej epidemii, podczas której umiera mniej osób niż gdy jej nie było? Ja nie słyszałam.

Jeśli podobają się Państwu moje felietony i chcielibyście wesprzeć moją działalność publicystyczną, możecie to zrobić dokonując przelewu na poniższe konto PayPal. Będzie to dla mnie nie tylko wsparcie w wymiarze finansowym, ale również sygnał, że to, co robię, jest dla Państwa ważne i godne uwagi. Z góry dziękuję. Katarzyna Treter-Sierpińska https://www.paypal.me/katarzynats

Zobacz też:

Podtrzymać psychozę, zamknąć kopalnie [WIDEO]

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułWypadek na trasie Tour de Pologne. Prokuratura wszczęła śledztwo
Następny artykułKuba Knap rolnikiem – duża życiowa przemiana