A A+ A++

Tomasz Gutry, 74-letni fotoreporter „Tygodnika Solidarność”, został postrzelony w twarz przez policjanta podczas Marszu Niepodległości 11 listopada 2020 roku. – Tłum szedł do przodu. Później wyskoczyli od Nowego Światu policjanci. Tłum uciekł. Ja jeszcze zrobiłem parę zdjęć policjantów z różnych stron. Tłum daleko już uciekł. Za mną 10, albo więcej metrów już nie było ludzi. Strzelił do mnie – tak Gutry relacjonuje przebieg zajścia. – Oni [policjanci – przyp. red.] w ogóle nie zareagowali. Jakaś dziewczyna zaprowadziła mnie do pogotowia, a pogotowie zawiozło mnie do szpitala na Szaserów – dodaje i zapowiada, że wystąpi o odszkodowanie.

Zdjęcie zakrwawionego fotoreportera jest symbolem tegorocznego marszu. To jest symbol tego, co tak naprawdę stało się na tym marszu. A stało się coś, czego chyba nikt się nie spodziewał: wróciły czasy Platformy Obywatelskiej. Miała być „dobra zmiana”, a wyszło na to, że „PiS, PO – jedno zło”. I proszę nie mówić mi, że przesadzam. Nie! Gutry nie zostałby ranny, gdyby policja nie strzelała z broni gładkolufowej. Takie obrazki widzieliśmy za rządów Platformy Obywatelskiej. I taki obrazek zobaczyliśmy po pięciu latach rządów Prawa i Sprawiedliwości. A nie był to jedyny obrazek tego typu. Ofiarą agresji i brutalności policji padli też dziennikarze na dworcu PKP przy Stadionie Narodowym.

Dlaczego tak się stało? Pojawiła się teoria, że policja postanowiła zrobić na złość władzy i spacyfikować marsz, żeby wywołać społeczne oburzenie i obniżyć notowania PiS. Gdyby tak było, już dziś poleciałyby głowy. Tymczasem mamy oświadczenie szefa MSWiA Mariusza Kamińskiego, który twierdzi, że działania policji „za każdym razem były adekwatne do sytuacji’, a marsz był „nielegalnym zgromadzeniem, podczas którego dochodziło do szeregu incydentów polegających na agresywnych działaniach niektórych uczestników przemarszu, niszczeniu mienia i bezpośrednich atakach na policjantów zabezpieczających zgromadzenie”.

– Tegoroczny Marsz Niepodległości w Warszawie miał odbyć się w innej niż zwykle formule. Zamiast tradycyjnego pochodu, organizatorzy zapowiedzieli przejazd samochodowy, co z uwagi na stan epidemii i możliwość transmisji zakażeń wirusem Sars-Cov-2, przyjąłem z uznaniem jako wyraz odpowiedzialności uczestników i organizatorów wydarzenia. Niestety zapowiedziana formuła „marszu” nie została dotrzymana – pisze szef MSWiA. Oczywiście w swoim oświadczeniu Kamiński nawet nie zająknął się o tym, że policja uniemożliwiała wjazd samochodów na trasę marszu, a wręcz zachęcała do pozostawienia auta i pójścia na piechotę. Dowodem jest film opublikowany przez Ewę Stankiewicz.

Tym sposobem organizatorzy Marszu Niepodległości zostali złapani w pułapkę. Najpierw władza pochwaliła ich za zmianę formuły z marszu na rajd, po czym ów rajd zablokowała, przemarsz nazwała nielegalnym i pochwaliła brutalne działanie policji. W czwartek (12.11.2020) wicepremier Jarosław Gowin oświadczył na antenie TVP, że zgromadzenie wielu tysięcy osób było naruszeniem prawa i osoby odpowiedzialne za to powinny ponieść konsekwencje. – Wszyscy w Polsce powinniśmy walczyć o to, by uratować jak najwięcej ludzkich istnień, jak najwięcej polskich firm, miejsc pracy, a tutaj najpierw skrajna lewica organizuje manifestacje, teraz do naruszenia prawa niestety posunęły się środowiska prawicowe. Osobna kwestia to chuligańskie burdy – reakcja policji musiała być zdecydowana i w przyszłości będzie tak samo – powiedział Gowin. Ciekawe, dlaczego nie było zdecydowanej reakcji policji, gdy aborcjonistki ze Strajku Kobiet atakowały kościoły rzucając butelkami i kamieniami.

Pora na wnioski. Moim zdaniem Prawo i Sprawiedliwość chce zniszczyć Marsz Niepodległości. Dlaczego? Ponieważ jest to impreza organizowana i wspierana przez polityczną konkurencję z prawej strony. A przecież po prawej stronie PiS ma być tylko ściana. Tymczasem konkurencja już trafiła do Sejmu i merytorycznie punktuje „sukcesy” władzy.

W 2018 roku PiS próbował przejąć Marsz Niepodległości, ale nie udało się. Teraz więc zastosowano starą, wypróbowaną metodę, czyli narrację o marszu jako imprezie, w której nie powinno się uczestniczyć. Zadymy na Marszu Niepodległości są na rękę partii rządzącej! Tym bardziej, że w dobie tzw. pandemii koronawirusa władza kreuje się na zbawcę Polaków zmuszonych do życia w „nowej normalności”, czyli w absurdzie i strachu. Polacy mają siedzieć w domach i tak ma przejawiać się ich patriotyzm. A ci, którzy wyszli na ulice, są nieodpowiedzialni i należy ich zdecydowanie potępić.

Czy nie zastanawia Was, jak to się stało, że po pięciu latach bez incydentów nagle na samym początku marszu pojawiła się na Rondzie de Gaulle’a agresywna grupka rzucająca w policję petardami i racami? Kto rzucił pierwszy? Kto nakręcał ten atak? Czy byli tam wyłącznie chuligani szukający zadymy? Wszyscy pamiętamy prowokacje policyjne za rządów Platformy Obywatelskiej. Dziś wiemy, że podpalenie budki pod rosyjską ambasadą było prowokacją wymyśloną przez ówczesnego szefa MSWiA Bartłomieja Sienkiewicza. Wiemy, że zadymy były prowokowane przez policjantów w cywilu. Przy takim tłumie rozkręcenie awantury nie jest jakimś wielkim wyzwaniem. Szczególnie jeśli atmosfera jest napięta, a w tym roku jest i to do granic możliwości. Komu zależało na konfrontacji i zdyskredytowaniu Marszu Niepodległości?

Dlaczego policja zaatakowała uczestników marszu już po jego zakończeniu na błoniach Stadionu Narodowego? Oto komunikat policji w tej sprawie: W pobliżu Stadionu Narodowego, w którym działa szpital tymczasowy dla chorych na Covid-19, policjanci musieli działać zdecydowanie, aby udrażniać blokowane przez chuliganów drogi przejazdu dla karetek pogotowia i aut  zaopatrzenia wiozących respiratory.

Karetki? Respiratory? Przecież ten „szpital” to izolatorium dla pacjentów, którzy równie dobrze mogliby leczyć się w domu. Do tego nie stosuje się w nim respiratorów, co zapisano w kryteriach przyjmowania pacjentów. Taki pretekst do interwencji policji to jakieś kuriozum.

Dlaczego policjanci bili i gazowali dziennikarzy relacjonujących interwencję na dworcu PKP przy Stadionie Narodowym? – To jest sytuacja bez precedensu. Pracuję jako reporter takich wydarzeń od 10 lat i w najgorszych latach Platformy Obywatelskiej, kiedy policja pacyfikowała marsz, tego nie widziałem – mówi Piotr Korczarowski z eMisjaTV.

Do czego doszliśmy? Do tego, że przecieramy oczy ze zdumienia widząc, jak władza, która przecież miała być lepsza od poprzedniej, staje się taka sama. Widzimy nieudolne państwo, które wywala gigantyczne pieniądze na kolejne „misie naszych czasów” w postaci wyborów kopertowych, które się nie odbyły i tymczasowego szpitala, który nie jest szpitalem. Widzimy nachalną, prymitywna propagandę w Telewizji Publicznej, która wmawia nam, że rząd idzie od sukcesu od sukcesu. Widzimy legislacyjne buble produkowane na kolanie, dla których usprawiedliwieniem ma być tzw. walka z koronawirusem. Widzimy kolejne podatki, które rzekomo wcale nie są podatkami, a w ogóle to są dla naszego dobra. I widzimy fotoreportera, któremu podczas Marszu Niepodległości policjant strzelił w twarz z bliskiej odległości. PiS, PO – jedno zło!

Jeśli podobają się Państwu moje felietony i chcielibyście wesprzeć moją działalność publicystyczną, możecie to zrobić dokonując przelewu na poniższe konto PayPal. Będzie to dla mnie nie tylko wsparcie w wymiarze finansowym, ale również sygnał, że to, co robię, jest dla Państwa ważne i godne uwagi. Z góry dziękuję. Katarzyna Treter-Sierpińska https://www.paypal.me/katarzynats

Zobacz tez:

Katarzyna TS: Krajobraz po kłamstwie

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułPPK. Niewielu pracowników MŚP zostało w programie
Następny artykułRosyjska szczepionka Sputnik V: WHO rozmawia z instytutem, który opracował preparat