Na wniosek opozycji we wtorek odbyło się spotkanie sejmowej komisji ds. środków przekazu. Posłowie zadawali pytania przewodniczącemu Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji Maciejowi Świrskiemu, powołanemu do tego konstytucyjnego organu przez Prawo i Sprawiedliwość. Przypomnijmy, po skardze posła PiS-u Antoniego Macierewicza, szefa podkomisji ds. katastrofy smoleńskiej, Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji wszczęła postępowanie o nałożenie miliona złotych kary na telewizję TVN. Chodzi o reportaż “Siła kłamstwa” obnażającego błędy i manipulacje komisji prowadzonej przez Macierewicza.
Sejmowym obradom komisji przysłuchiwał się i wypowiadał w trakcie m.in gość “Poranka Radia TOK FM” – prof. Tadeusz Kowalski, medioznawca Uniwersytetu Warszawskiego, jeden z członków Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji. Rozmówca Macieja Głogowskiego przyznał, że zaproponował, “żeby tę sprawę (ukarania TVN- przyp. red.) umorzyć. Przesłanki merytoryczne są tego rodzaju, że Rada nie jest właściwa do rozpatrywania kwestii sprostowań”. – Tam jest podniesionych kilkadziesiąt zarzutów wobec audycji, że informacje są nieprawdziwe bądź nieścisłe. I to jest typowa materia prawa do sprostowań. Może się zwrócić (przewodniczący podkomisji smoleńskiej – przyp. red.) do nadawcy, o sprostowanie tych informacji, jeżeli uważa, że są takie. Jeżeli redaktor naczelny odmawia, wówczas zgodnie z prawem prasowym, ma prawo iść do sądu i to wyjaśnić – mówił prof. Kowalski.
Całą rozmowę odsłuchasz:
Medioznawca zwrócił uwagę, że “rola Krajowej Rady pojawiłaby się dopiero w momencie, gdyby był prawomocny wyrok sądu i nadawca odmówiłby tego sprostowania”. – Wówczas Krajowa Rada może go zobowiązać do wykonania postanowienia sądu, ale ta droga jest bardzo daleka – zaznaczył. I dodał, że “w tej sprawie zastosowano pewien skrót, tzn.: niech się Krajowa Rada tym zajmie. Ale Rada nie ma kompetencji, do rozpatrywania kto ma rację w sporze, bo nie jesteśmy specjalistami od wypadków lotniczych”.
Dlaczego przewodniczący Świrski opowiadał o procedurze, którą stosuje wobec TVN-u? – dopytywał prowadzący.
– Oczywiście on może z urzędu prowadzić postępowanie i to nie ulega wątpliwości, nikt tego nie kwestionuje. Pytanie natomiast, czy w ramach prowadzonego postępowania, ma prawo zlecać wykonanie takich czynności, które polegałyby na sprawdzeniu, kto ma rację? Moim zdaniem nie ma takiej podstawy – stwierdził gość TOK FM. – Dzisiaj zadam mu pytanie, być może nawet na piśmie, jakie środki zostały przeznaczone na tego rodzaju badanie, kto ma to wykonać, jak został sformułowany przedmiot zamówienia? Czyli on będzie musiał opowiedzieć, bo to jest dysponowanie środkami publicznymi – dodał.
Tadeusz Kowalski przyznał też, że dopiero wczoraj dowiedział się, że do zbadania czy rację ma minister Macierewicz, czy autorzy reportażu “Siła kłamstwa”, zostali powołani jacyś eksperci. – Nie wiem, kim są ci eksperci i w ogóle powątpiewam, czy oni są. Przewodniczący powiedział, ale nie ujawnił dla dobra śledztwa żadnych (szczegółów – przyp. red) – zaznaczył gość TOK FM. – Chciałem zwrócić uwagę, że wszelkiego rodzaju ekspertyzy wykonane ze środków publicznych, a Krajowa Rada nie ma innych środków, tylko publiczne – są z definicji jawne. Są pewne szczególne okoliczności związane z bezpieczeństwem, ale tu nie zachodzi taka okoliczność – podkreślił.
Kara i przedłużenie koncesji dla radia TOK FM
Zmieniając temat, Maciej Głogowski zapytał członka KRRiT prof. Tadeusza Kowalskiego, w jaki sposób dowiedział się, że przewodniczący Maciej Świrski wszczął z urzędu postępowanie o ukaranie nadawcy TOK FM? – Ponieważ radio wystąpiło o przedłużenie koncesji na nadawanie, wywiązała się dyskusja dotycząca okoliczności wykonania, sprawdzenia, monitoringu programowego, czyli sprawdzenia, czy realizujecie to, co macie zapisane w koncesji. I to jest rutynowa procedura. Tu nie ma nic nadzwyczajnego. Właściwie w każdym przypadku robi się takie badanie. Natomiast padła sugestia, że kwestia kar to jest zupełnie inna kwestia niż kwestia udzielenia koncesji.
Rozmówca TOK FM przyznał jednak, że w tej chwili, ma wrażenie, “że próbuje się te sprawy łączyć”. – Moim zdaniem zupełnie niesłusznie – zaznaczył.
I zwrócił uwagę, że na tym samym posiedzeniu, mimo licznych skarg i kar dla Polsatu, telewizja uzyskała przedłużenie koncesji. A dotychczasowa koncesja kończy się Polsatowi dopiero w marcu 2024 roku. Dziennikarz TOK FM dodał, że “koncesja TOK FM kończy się w listopadzie tego roku i my jeszcze rekoncesji nie otrzymaliśmy”.
– Nie otrzymaliście, bo teraz trwa monitoring programowy. (…) Dla Polsatu monitoring był robiony w listopadzie ubiegłego roku, więc tutaj procedura jest zachowana – zaznaczył medioznawca i przypomniał, jak wygląda standardowa procedura: – Występuje pan o koncesję, Rada sprawdza, czy realizuje pan zobowiązania programowe. Dział prawny sprawdza, czy wszystkie okoliczności prawne są spełnione i jest rekomendacja, żeby udzielić bądź nie udzielić – raczej rzadko się nie udziela, z reguły się udziela – podkreślił.
– Ale pan sam wspomniał, że ta sprawa została połączona z karą. Przypomnę, że mówimy o audycji, która ukazała się w czerwcu minionego roku. A postanowienie o wszczęciu z urzędu postępowania o ukaranie nadawcy, jest z 3.02 tego roku. Natomiast 12 stycznia 2023 nadawca radia TOK FM otrzymał generalne wezwanie do unikania porównań książek, dzieł utworów do dzieł nazistowskich – “jeśli do takiej opinii nie ma faktycznej podstawy”. Cała sprawa TOK FM dotyczy porównania, którego użyliśmy jednej propagandy, która miała być zastosowana w podręczniku HiT do innej propagandy znanej z historii. Jeśli dostaliśmy generalne wezwanie, to można było uznać, że sprawa jest zakończona. Bo trudno się nie zgodzić z generalnym wezwaniem dotyczącym porównań, które być może nie mają uzasadnienia. A tu nagle jest sprawa kary – przypomniał prowadzący “Poranek Radia TOK FM”.
Prof. Kowalski nie krył zaskoczenia. – Nic nie wiem, że takie pismo zostało wysłane, co pokazuje, jak Rada funkcjonuje. Przewodniczący próbuje zmonopolizować działalność Rady, która jest organem kolegialnym. Oczywiście wystąpię o to pismo. Ja tego pisma nie znam. Od pana się dowiaduję, że zostało wystosowane i mam pewne wątpliwości prawne co do tego, że w ogóle mogło być wystosowane, ponieważ z drugiej strony obowiązuje wolność słowa i niezależność redakcyjna, a takie pismo wskazujące, co państwo mają robić a czego nie i jest próbą ingerencji w niezależność – mówił.
I dodał: – To też pokazuje, że toczą się pewne procedury, które uzurpuje sobie przewodniczący do swojego wyłącznego zakresu kompetencji, nie mając ku temu podstaw. Cały czas podkreślam, Rada jest organem kolegialnym i my odpowiadamy, jako całość za różnego rodzaju działania i zwłaszcza w przypadkach koncesyjnych, nie ma prawa moim zdaniem tak postępować.
To po co to pismo? – zapytał dziennikarz.
– Nie wiem. Są tacy nadawcy, których z jakichś względów chce się po prostu nękać. Może to nie prowadzi do żadnego rezultatu, ale w każdym razie jakiś miecz nad głową, czy topór ciągle wisi, że tam jednak coś jest. W sprawie, o której pan mówi (kary- przyp.red.), Rada ma właściwie rok na podjęcie decyzji. Więc ta sprawa, jeśli miałaby się zakończyć bez konkluzji, to może się zakończyć w połowie obecnego roku, ale być może zakończy się wcześniej. Tego nie wiem. Tak czy inaczej, gdyby zapadła decyzja niepomyślna dla państwa to istnieje procedura odwoławcza, sądowa i wtedy trzeba wykazać zasadność bądź zasadność tej kary – podsumował rozmówca Głogowskiego.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS