A A+ A++

Chciałabym się z Tobą podzielić moją historią karmienia piersią bliźniaczek. Miałyśmy trudny początek, nikt w moim otoczeniu nie wierzył, że mogę karmić wyłącznie piersią bliźniaczki, a jednak nam się to udało. Zdaję sobie sprawę z tego, że wiele mam bliźniaków ma jeszcze bardziej pod górkę, ale z doświadczenia wiem, że czytanie historii z happy-endem motywuje, i jeśli moje doświadczenia byłyby otuchą dla choć jednej matki, byłabym szczęśliwa.

Jeszcze będąc w ciąży, usłyszałam od położnej, że najprawdopodobniej będę musiała dokarmiać dzieci mlekiem modyfikowanym, bo wyłączne karmienie piersią jest „niemalże niemożliwe”. Moja położna nie miała złych intencji – nie chciała, żebym się obwiniała, jeśli musiałabym dokarmiać córki mm.
Moje dziewczynki urodziły się miesiąc przed terminem z wagą 2360 g i 2525 g, co dla bliźniaczek jest całkiem dobrym wynikiem. 16 godzin próby porodu siłami natury, zakończyło się jednak cesarskim cięciem, po którym pokazano mi dzieci na dosłownie minutę i zabrano na dwugodzinną obserwację na oddziale dla wcześniaków (standardy w szpitalu w Niemczech, w którym rodziłam). Okazało się, że oba maluszki miały za niski poziom cukru, dlatego jedną córeczkę zobaczyłam ponownie dopiero po pięciu godzinach, a druga została na oddziale dla noworodków w inkubatorze.

Były to dla mnie bardzo trudne chwile, z jednej strony cieszyłam się bardzo, mając jedno dziecko przy sobie, z drugiej – myślami byłam z drugą córeczką, którą widziałam tylko chwilę i za którą bardzo tęskniłam. Zalecono mi od razu kangurowanie córki, która była ze mną. Niestety, Julka nie potrafiła sama ssać piersi, więc od razu podano mi laktator, żebym pobudziła laktację. Za namową położnej podawałam Julce siarę przez strzykawkę, wkładając jej do buzi mały palec, by stymulować odruch ssania. Resztę odciągniętego mleka mąż zanosił dla Ali, która w międzyczasie była już dokarmiana mlekiem modyfikowanym. Z Alą zobaczyłam się kilka godzin później, kiedy udało mi się wstać po cesarskim cięciu i mogłam do niej pojechać na wózku.

W szpitalu spędziłyśmy łącznie 11 dni. Obie dziewczynki straciły sporo na wadze (ponad 10%), nie potrafiły ssać piersi, były bardzo śpiące i słabe. Personel szpitala z jednej strony zachęcał mnie do odciągania mleka, z drugiej strony naciskał na dokarmianie mm i karmienie butelką, by mieć pod kontrolą przyrost wagi. Przez cały pobyt w szpitalu prawie nie spałam i w nieskończoność powtarzałam tryb: starałam się przystawić jedną córkę do piersi, później drugą, odciągałam mleko laktatorem (po 15 minut na każda pierś) – podawałam najpierw moje mleko przez butelkę, później mleko modyfikowane (z czasem mojego mleka było coraz więcej i redukowałam mm). Po wyjściu ze szpitala przyrosty wagi były nadal bardzo rzadkie i niestety czułam mało wsparcia w dążeniu do karmienia piersią – mój mąż martwił się o mnie, położna niby namawiała do dalszej prący z laktatorem, ale jednak nadal powtarzała, że najprawdopodobniej będę musiała dzieci dokarmiać przez butelkę.

Z czasem udało mi się rozkręcić laktację i dziewczynki dostawały przez butelkę wyłącznie moje mleko. Zaczęły też przybierać na wadze. Aż wreszcie po około 3 tygodniach od porodu udało się: Julka zaczęła ssać moją pierś. Kilka godzin później udało się to też Ali. Przez kolejne dni podawałam na zmianę butelkę z moim odciągniętym mlekiem i przystawiałam do piersi. Niedługo później kupiłam poduszkę do karmienia bliźniąt i zaczęłam karmić dziewczyny jednocześnie. Ostatni raz podałam córkom mleko modyfikowane, kiedy miały 6 tygodni. Jeszcze przez długi czas musiałam pomagać moim maluszkom złapać pierś, jeszcze przez jakiś czas musiałam je wybudzać na jedzenie, bo nie domagały się mleka, ale im były większe i silniejsze, tym karmienie piersią stało się łatwiejsze i naturalniejsze.

Teraz moje maluchy mają 5 miesięcy. Kilka razy próbowałam podać im butelkę z moim odciągniętym mlekiem, z wygody (np. żeby mąż mógł je nakarmić, kiedy ja musiałabym gdzieś wyjść), ale odkąd Ala i Julka nauczyły się ssać pierś, nie chcą wracać do picia mleka z butelki. Mnie to nie przeszkadza, cieszę się, że moje dzieci są zdrowe i że mogę dać im to, co dla nich najlepsze. Karmię jednocześnie, bo dziewczyny tak się zsynchronizowały, że zawsze są głodne w tym samym czasie. Na razie końca naszej drogi mlecznej nie widać, a butelki wyrzuciłam. 🙂

Jeżeli chcesz opublikować na moim blogu swoją historię, to napisz: [email protected]

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułOtwarcie “Muzeum Białych Kujaw”
Następny artykułGniezno Eurobank