Dla prezesa Bawrczyków, Karla-Heinza Rummenigge oraz innych członków zarządu mecze ich drużyny nie są już bezstresową rozrywką. Jeszcze do niedawna w sielankowej atmosferze mogli uśmiechać się od ucha do ucha. Bayern kontrolował większość spotkań, a oni rozkoszowali się widowiskiem. Jednak pełen luz się skończył. No bo, jak tu być spokojnym, gdy twój zespół traci w pierwszej połowie dwie bramki z ekipą okupującą przedostatnie miejsce w ligowej tabeli? Żeby to jeszcze był jednorazowy incydent, a podopieczni Hansiego Flicka od pewnego czasu regularnie fatalnie wchodzą w rywalizacje.
Na całe szczęście dla piłkarzy z Monachium i ich szkoleniowca w drużynie nie ma wielkiego pożaru. Nic szczególnego się nie dzieje. Błyskawicznie uzyskali awans do fazy pucharowej Ligi Mistrzów. Piastują pozycję lidera w Bundeslidze. Mogłoby się wydawać, że wszystko jest na swoim miejscu. No, i rzeczywiście remizy strażackie w ich mieście nie muszą wyć na alarm. Natomiast ewidentnym problemem jest postawa defensywy. Gdyby nie ich koledzy grający z przodu, zwłaszcza Robert Lewandowski, Bayern, zamiast powoli odjeżdżać pozostałym rywalom, musiałby nastawić się na wyczerpującą gonitwę.
W ostatnich ośmiu meczach ligowych mistrzowie Niemiec jako pierwsi tracili bramkę. To najdłuższa taka negatywna passa w historii występów klubu w Bundeslidze.
Co ciekawe, żadnej z tych batalii nie przegrali. Trzy razy pogubili punkty. Jednak Bayern już dawno nie był tak dziurawy w obronie. Po czternastu rozegranych kolejkach ligowych mają na swoim koncie bagaż 21 straconych bramek. Nawet w zeszłym sezonie, kiedy to znajdowali się w ogromnym kryzysie, a Eintracht Frankfurt sieknął im pięć sztuk, w tyłach nie prezentowali się tak słabo. Z całego TOP 6 ligi mają najwięcej przyjętych ciosów. Dla porównania bramkarz RB Lipsk musiał tylko dziewięć razy wyciągać piłkę z siatki. Nawet dziesiąty w tabeli Augsburg stracił mniej bramek, bo 19 i duża w tym zasługa polskiego golkipera – Rafała Gikiewicza.
W czym tkwi słabsza dyspozycja formacji defensywnej Bawarczyków? Nałożyło się na to kilka kwestii. Problem – zresztą, jak zwykle – ma głębsze dno.
Obniżka dyspozycji ma swoje źródło w dużym natężeniu meczów i wynikającego z tej przyczyny zmęczenia fizycznego zawodników.
NIESPODZIANKA W BUNDESLIDZE? ZWYCIĘSTWO GLADBACH Z BAYERNEM PO 4,90 W TOTALBET!
Spośród topowych rozgrywek, liga niemiecka i tak najpóźniej wystartowała. Mimo to Bayern już od pierwszych dni został rzucony na niezwykle szybką karuzelę meczową. Jako przystawkę połknęli aż 8:0 Schalke 04. Kilka dni później, dopiero po dogrywce pokonali Sevillę w meczu o Superpuchar Europy. Fizyczne trudy spotkania rozgrywanego w Budapeszcie skutkowały przyjęciem czterech plaskaczy od Hoffenheim i de facto jedyną porażką w całym 2020 roku. Następnie rywalizacja o puchar pasztetowej, czyli mecz o Superpuchar Niemiec z BVB i już zaraz trzecia ligowa kolejka. Nie było nawet chwili do odpoczynku, bo część graczy udało się na zgrupowania reprezentacji narodowych, a zaraz po powrocie do Monachium startował maraton z Ligą Mistrzów.
Nie tylko Bayern odczuwa trudy zeszłego sezonu. Już niejednokrotnie wspominaliśmy, parafrazując klasyka, że ligi będą ciekawsze. Jednych wcześniej dopadł dołek, drudzy dopiero teraz muszą w praktyce wykorzystać nauki o zarządzaniu w sytuacjach kryzysowych. PSG już dawno wyczerpało limit janosikowego. Real Madryt raptem od grudnia wygląda jak dobrze naoliwiona maszyna. Liverpool złapał zadyszkę. Juventus, gdyby przegrał z AC Milan, najprawdopodobniej mógłby już zastosować odwróconą teorię polskich zespołów – teraz, można skupić się już tylko na europejskich pucharach. Tak więc kazus monachijczyków nie jest niczym nadzwyczajnym.
Z kolei trudno mówić, że w kontekście notorycznej konieczności gonienia wyniku wyłącznie zmęczenie ma na to wpływ. Osiem razy z rzędu nadstawić policzek rywalom, to jest jednak sztuka. Bayern strasznie ospale wychodzi w mecz. I nie dotyczy to tylko defensywy, bo ofensywni gracze także zazwyczaj nie wbijają od początku najwyższych biegów.
A tymczasem sztaby trenerskie przeciwników nie obijały się w tygodniach meczowych. Bez żadnych trudności zdiagnozowały czuły punkt ekipy Hansiego Flicka i znalazły sposób na kreowanie zagrożenia pod bramką Manuela Neuera.
BAYERN POKONA NIEWYGODNEGO RYWALA? TOTALBET PROPONUJE GRĘ PO KURSIE 1,65!
Przede wszystkim Julian Nagelsmann wnikliwe przeczytał Bayern. W grudniowym spotkaniu z monachijczykami jego plan polegał na tym, by grać długie piłki za plecy niezbyt szybkich stoperów z Bawarii. Strategia okazała się słuszna. Kapitalną prostopadłą piłkę w stronę Christophera Nkunku posłał Emil Forsberg, a delikatnie spóźniony Neuer nie zdołał przeciąć podania. Francuski pomocnik z dużym spokojem minął bramkarza i nie spudłował, mając przed sobą tylko pustą bramkę. „Byki” obnażyły wszystkie słabości formacji defensywnej „Die Roten”. Tylko że, w tym sezonie ukłuć Bayern, to nie jest nad wyraz wielkie osiągnięcie. Zdecydowanie trudniej jest odeprzeć ich ataki, gdy są podrażnieni.
W relacji pomeczowej występ obrony monachijczyków podsumowaliśmy takimi słowami: Odpowiednia koncentracja stanowiła dziś największy problem dla podopiecznych Hansa Flicka. Już 3 minuty po przerwie ponownie byli zmuszeni gonić wynik. Kolejny raz przysnęło się parze stoperów – Niklas Sule i Jerome Boateng. Pozostawili zupełnie niepilnowanego Emila Forsberga we własnej „szesnastce”. Szwed po udanej centrze Angelino z bliskiej odległości strzelił głową w prawą stronę bramki. Patrząc na to, co wyczyniała dziś obrona Bayernu, wcale nie byłoby dla nas dużym zaskoczeniem, gdyby okazało się, że w bidonach zamiast napoju izotonicznego znajdował się Gluhwein. Notorycznie spóźniona. Rozkojarzona.
Już wcześniej Werder Brema w podobny sposób był bliski skarcenia Bayernu. Na ich niekorzyść Manuel Neuer przeżywa ostatnio drugą młodość, co w sumie jest bardzo znamienne, jeśli chodzi o postawę jego zespołu w grze obronnej. Za wspomniany występ otrzymał od „Kickera” notę 1,5, a obecnie jego średnia ocen wynosi 2,4. Po prostu Weltklasse, o której przekonał się także Bartosz Białek, kiedy to został przez niego zatrzymany w samej końcówce meczu.
Bayer Leverkusen z kolei nie czekał na rywala, tylko sam skoczył mu gardła. Piłkarze z Monachium wrócili do świata żywych, tylko dlatego, ze Hradecky z fatalnym tego dnia Tahem najpierw podłączyli im respirator, a umoczony w przestępstwo przy pierwszej bramce stoper Aptekarzy postanowił zaaplikować pacjentowi sporą dawkę morfiny. Nasz Polak-Rodak skrzętnie to wykorzystał w ostatniej akcji meczu.
LEWY Z GOLEM? 1,60 W TOTALBET! PEWNIACZEK!
Kolejną przyczyną otwartej autostrady prowadzącej do pola karnego Bayernu są ciągłe roszady w zestawieniu linii obrony. Wynika to z urazów, a także słabszej dyspozycji graczy odpowiedzialnych w głównej mierze za destrukcję.
Pod koniec zeszłego sezonu Hasi Flick praktycznie cały czas desygnował do gry żelazną czwórkę defensorów: Pavard-Boateng-Alaba-Davies. W zasadzie dopiero podczas lizbońskiego turnieju na prawej flance z powodu urazu Benjamina Pavarda awaryjnie śmigał Joshua Kimmich. W nowym sezonie Francuz był pierwszym wyborem. Jednak ponownie złapał uraz, a Flick co rusz kombinował z obsadą tej pozycji. Nie mógł skorzystać z usług Kimmicha, bo ten zmagał się przez większą część jesieni z kontuzją, a ściągnięty z Marsylii Bouna Sarr nie spełniał oczekiwań. W ostatnich dwóch przedświątecznych rywalizacjach na prawej obronie ustawił Niklasa Sule. Wprawdzie nie zagrał najgorzej, ale ociężały i nieco klocowaty defensor pasuje tam mniej więcej tak samo, jak krowie siodło. W grudniu w prawie każdym meczu następowały rotacje w linii obronnej.
Pojęcie stabilizacji ustawienia i formy w przypadku duetów stoperów również jesienią było obce. Jerome Boateng najlepsze lata ma za sobą, Niklas Sule pewnego poziomu nie przeskoczy. Demonami szybkości nie są, a krycie też zdarza się im się zbyt często gubić.
Natomiast głównym kozłem ofiarnym stał się David Alaba. Po tym, jak w zamian za przedłużenie kontraktu zażądał ogromnej podwyżki, kibice po jego obniżce formy nie zostawili na nim suchej nitki. Wytykają mu, że w 36 meczach w 2020 roku, gdy był na boisku, Bayern stracił aż 24 bramki, co daję średnia 0,67 gola na mecz.
– Bayern jasno określił swoje stanowisko – Alaba odrzucił ostatnią ofertę. Nadal nie wiadomo, czy Bayern pozostanie surowy wobec swojego obrońcy. Jak dotąd wszyscy szefowie powiedzieli, że nic nie sugeruje, że Alaba może zostać. Wizerunek lojalnego gracza został zniszczony w ciągu kilku dni i David nie jest już ulubieńcem fanów. Niektórzy bardzo radykalni zwolennicy nazywają go nawet Judaszem. Niezależnie od stanu rzeczy, czy zatrzymałbyś Alabę, gdyby nadarzyła się taka okazja? – pisze tribuna.com
Czy słusznie został poddany aż takiej krytyce? Od magazyn „Kicker” otrzymuje najczęściej notę – 3,5. Szału nie ma, ale też nie jest to drastyczny zjazd formy. Dajmy na to Leroy Sane – zawodnik ofensywny, został oceniony łącznie na niemiecką czwórkę z plusem.
OVER 3,5 GOLA? 1,80!
W Monachium duże nadzieje wiążą z powrotem Kimmicha. Gracz występujący zazwyczaj na pozycji defensywnego pomocnika wykonuje kapitalną robotę w środku pola, a w razie konieczności może zejść niżej. Nie można zrzucić całej winy na obrońców za tak dużą – jak na Bayern – liczbę straconych goli. Widoczny był brak asekuracji ze strony drugiej linii. Osamotniony Corentin Tolisso nie gwarantował aż tyle skutecznych interwencji co reprezentant Niemiec. Zresztą, Kimmich już zaliczył 23 minuty w meczu z Leverkusen oraz całe spotkanie z Mainz, które okrasił bramką. Tak więc powrót na boisko przebiega płynnie.
W pojedynkę jednak nie zmieni oblicza defensywy „Die Roten”. Wprawdzie sztukę zabawy z płonącą pochodnią monachijczycy opanowali do perfekcji, to jednak muszą poprawić grę w obronie. Nie można cały czas jechać na refleksie Neuera i instynkcie strzeleckim Lewandowskiego. Wreszcie ktoś może ich skarcić za brak koncentracji i rozkojarzenie w początkowych fragmentach rywalizacji.
Fot. newspix.pl
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS