FROMBORK. Kto z nas nie miał takiej myśli, żeby rzucić wszystko i wyjechać? Vincent nie tylko tak pomyślał, ale wcielił swój plan w życie. Kupił samochód dostawczy, przerobił go na dom na kółkach i od dwóch lat prowadzi życie nomada.
— Cześć, jestem Vincent, a to jest Menel. Razem pracujemy, podróżujemy i mieszkamy w vanie — tak rozpoczynają się filmy na kanale „Vincent Van”, na którym autor (naprawdę ma na imię Marcin, ale ze względu na podobieństwo do sławnego malarza dorobił się tej ksywki) opowiada o swoim życiu w kamperze.
Nie tak dawno pochodzącego z Fromborka podróżnika można było spotkać w naszych okolicach. Na jakiś czas zatrzymał się m.in. w Elblągu.
— Przyjechałem odwiedzić stare kąty i pozałatwiać kilka spraw — mówi Vincent.
Na początek samochód
Wszystko zaczęło się kilka lat temu. Przyszły podróżnik mieszkał w Wielkiej Brytanii, na życie zarabiał pozycjonowaniem stron w internecie i powoli zaczął mieć symptomy wypalenia zawodowego.
— Przez ostatnią dekadę mieszkałem w Anglii. Brak słońca i ciągły deszcz wyssały ze mnie wszystkie siły. Drugi powód to balans w pracy: przez wiele lat zapracowywałem się. Zacząłem mieć dość spirali:pracowanie, zarabianie, wydawanie — mówi Vincent w jednym ze swoich filmów.
Ratunkiem okazał się dom na na kółkach – Renault Master z 2006 r, którego przyszły podróżnik dostosował do swoich potrzeb. Na dachu pojawiły się baterie słoneczne, nie zabrakło drobnych udogodnień typu drążek do podciągania lub suszenia pianki.
— Starszy model zasugerował mi mechanik, z którym szukaliśmy samochodu. W starszych modelach tańsza i łatwiejsza jest naprawa i części. Mimo że samochód wygląda dość nietypowo, to „normalny” Renault Master i w warsztatach nie mają problemu z jego naprawą. A to co sam zamontowałem, to sam umiem naprawić — mówi podróżnik.
Samochód kosztował 2,3 tys. funtów, podobna kwota poszła na jego remont, kwotę przeznaczoną na „przeróbki”, żeby stworzyć dom na kółkach trudno oszacować. Efekt: trzeba płacić tylko za paliwo. Jak stworzyć kampera metodą „Zrób to sam” opowiada jeden z filmów na kanale.
Kierunek: cała Europa
A jak mieszkanie na kółkach było już gotowe, pozostało tylko wsiąść za kierownicę, przejechać Kanał La Manche i cała Europa stoi otworem.
— Początkowo miałem zajawkę, żeby zwiedzać, zobaczyć to i tamto w różnych miejscach. Teraz jeżdżę tam, gdzie mam ochotę. Gdy jest zimno, to na południe Europy, gdy tam zrobi się za gorąco, to do Niemiec lub Francji. Szukam fajnych miejsc, jak jest ładnie, to zostaję dłużej, jak jest nieładnie, to jadę dalej. Firmę mam zarejestrowaną w Wielkiej Brytanii. Skąd jestem? Teraz chyba z kampera — mówi Vincent. — Jeździłem po Wielkiej Brytanii, Czechach, Węgrzech, Polsce.
Z przyjaznym podejściem
Podczas podróży samochód wzbudza ciekawość. Zdarzają się mniej przyjemne incydenty: jeden z filmów opowiada o przygodach z hiszpańską policją przy okazji okradzenia podróżnika w Barcelonie. Dominują jednak przyjazne zachowania.
— Zaskoczony jestem pozytywnym przyjęciem. Teraz się do tego już trochę przyzwyczaiłem, ale na początku byłem zdziwiony, czemu ktoś ciągle na mnie trąbi. Za szybko jadę, za wolno? Zdarzają się karteczki za szybą, w pierwszej chwili: dostałem mandat, tymczasem to słowa uznania — wspomina podróżnik. — Vloga kręciłem za granicą i trochę też jestem zaskoczony jego popularnością w Polsce.
Koronawirus i kwarantanna w Polsce
Wybuch pandemii zastał Vincenta w Portugalii. Co tam robił w czasach zarazy, też można zobaczyć na kanale. A potem szybko do Polski. I słowo „szybko” jest tu kluczowe.
— Na każdej granicy otrzymywałem zaświadczenie, kiedy wjechałem do tego państwa i przykaz, żeby je jak najszybciej opuścić. W przypadku, gdybym np. we Francji był kilka dni i złapałaby mnie policja, mogło to się skończyć nieprzyjemnie. Wolałem nie ryzykować — śmieje się youtuber. — Kwarantannę przebyłem już w Polsce.
Podróżnik utrzymuje się z tworzenia stron internetowych.
— Zrezygnowałem z pozycjonowania stron, teraz je robię. Jest to o tyle dla mnie wygodniejsze, że praca nad stroną ma swój początek i koniec. Zrobię stronę i mogę na dwa tygodnie wyjechać na plażę — mówi.
Kim jest Menel?
— Z dużą dozą prawdopodobieństwa można przyjąć, że Menel jest psem. Chociaż są też głosy, że jest wiewiórką polarną, krzyżówką lisa z kotem lub zwierzaczkiem z „Epoki lodowcowej”, który ganiał za orzeszkiem. Ale najprawdopodobniej jest psem — tak Vincent wyjaśnia, kim jest jego towarzysz podróży na jednym z filmów.
Zwierzak, który kradnie serca wszystkim, którzy go poznają. Swojego pana poznał w dość dramatycznych okolicznościach.
— Ktoś go znalazł na poboczu drogi w Wielkiej Brytanii. Nie chodził, miał uszkodzone tylne łapki i cztery dziury w grzbiecie. Przypuszczam, że złapał go jakiś ptak drapieżny, któremu spadł z wysokości, co by tłumaczyło dziury w grzbiecie i kontuzje łapek. Trafił do weterynarza, miał trafić do schroniska dla zwierząt, to go z różnych względów nie chciało przyjąć. Ktoś, coś przebąkiwał o uśpieniu. Ostatecznie trafił do mnie, udało mu się wrócić do pełnej sprawności i razem podróżujemy — wspomina Vincent.
Ale talent do pakowania się w kłopoty pozostał.
— Całkiem niedawno złapał go lis. Na szczęście udało mi się go uratować — mówi Vincent.
Vlog podróżnika można zobaczyć TUTAJ
Źródło: portEl.pl
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS