A A+ A++

fot. Sir Safety Perugia – Facebook

– Jestem co do swojej gry bardzo wymagający i myślę że to chyba dobrze, bo to sprawia, że staram się cały czas dawać z siebie maksa na treningach i w meczach. Tak, by kiedyś osiągnąć zadowolenie na 100 procent. Z moich występów jestem zadowolony, to nie jest tak, że kompletnie nie podoba mi się jak gram. Wygrywamy, myślę że swoją grą pomagam chłopakom z drużyny i to jest dla mnie najważniejsze – mówi po pierwszych meczach we włoskiej Serie A Kamil Semeniuk.

11 września zdobyłeś srebrny medal mistrzostw świata i nagrodę dla najlepszego przyjmującego turnieju, 14 września obroniłeś magisterkę, 16 września zostałeś wybrany najlepszym siatkarzem Europy za sezon 2021/2022, 2 października zadebiutowałeś w Perugii, gdzieś w międzyczasie musiałeś jeszcze zorganizować przeprowadzkę do Włoch, a teraz jesteś już jedną z gwiazd Serie A. Twoje życie nieźle przyspieszyło, prawda?


Kamil Semeniuk: – To prawda, że okres od finału mistrzostw świata do momentu wylotu do Perugii był bardzo napięty. Ale na szczęście moja kochana narzeczona Kasia, jak i ja sam, wszystko dobrze zorganizowaliśmy. W kalendarzu mieliśmy zapisany plan praktycznie co do godziny, żeby na pewno udało nam się pozałatwiać i pozamykać wszystkie sprawy przed wylotem do Włoch. Muszę powiedzieć, że codziennie przez jakiś czas w mieszkaniu było jedno wielkie pakowanie kartonów i 15 września kurier zabrał do Perugii samochodem dostawczym cały dobytek mój i Kasi. Chciałbym skorzystać z okazji i podziękować bratu, tacie i koledze Piotrkowi za pomoc w znoszeniu tych kartonów z trzeciego piętra. Naprawdę musieliśmy się wszyscy spiąć na te kilka dni organizowania przeprowadzki. Ale teraz jak z Kasią czasem do tego wracamy, to się uśmiechamy, że udało nam się to wszystko załatwić.

Na ile jesteś zadowolony ze swoich pierwszych meczów? Dałeś się poznać jako siatkarz, który zawsze chce więcej, więc proszę bardzo – możesz pomarudzić, chociaż moim zdaniem nie bardzo masz na co!

– Jestem co do swojej gry bardzo wymagający i myślę że to chyba dobrze, bo to sprawia, że staram się cały czas dawać z siebie maksa na treningach i w meczach. Tak, by kiedyś osiągnąć zadowolenie na 100 procent. Z moich występów jestem zadowolony, to nie jest tak, że kompletnie nie podoba mi się jak gram. Wygrywamy, myślę że swoją grą pomagam chłopakom z drużyny i to jest dla mnie najważniejsze. Ale generalnie można powiedzieć, że moje zadowolenie z mojej gry, to odrębna historia. Wewnętrznie po meczu jest duże poczucie zadowolenia i wykonania dobrej roboty, ale jak już opadną emocje, to wyłapuję momenty z mojej gry, gdy ona nie była na wysokim poziomie, lecz ślizgała się po ziemi.

Pamiętam, że kiedy się okazało, że Perugii nie będzie dalej prowadził Nikola Grbić, to trochę się zmartwiłeś. A czy Andrea Anastasi jest w czymś do Grbicia podobny?

– Trochę byłem zasmucony, gdy dowiedziałem się że trener Nikola nie będzie moim trenerem w klubie, ale trudno. Gdy doszła do mnie informacja, że nowym trenerem będzie Andrea Anastasi, to tak naprawdę miałem jeden wielki znak zapytania, jak to będzie. Kompletnie nie wiedziałem z własnego doświadczenia jakim on jest trenerem. Koledzy z reprezentacji podczas zgrupowania trochę mi poopowiadali na jego temat, ale wiedziałem, że muszę sam na sobie się przekonać jaki to jest trener i człowiek. Na ten moment mogę powiedzieć, że jest wymagający na treningach i w meczach, ale też okazujący wsparcie w trudnych chwilach na boisku i potrafiący się cieszyć razem z drużyną ze zdobytych punktów. Bardzo lubię, gdy trener przy linii bocznej w trakcie spotkania nie jest biernym obserwatorem, tylko żyje spotkaniem i emocjonuje się razem z drużyną. Porównując go do trenera Nikoli, uważam, że mają podobny warsztat jeżeli chodzi o prowadzenie treningów. I mi ten warsztat bardzo odpowiada.

Myślisz, że za x lat wrócisz grać do Kędzierzyna? W tym momencie bardziej tęsknisz za miejscem, w którym spędziłeś całe życie czy już tęsknota trochę minęła i bardziej żyjesz tym, co robisz, na co pracujesz w nowym świecie?

– Wyczekiwałem momentu, gdy zobaczę jak to będzie oglądać Zaksę i generalnie PlusLige, grając w innej lidze. Tęsknota jest duża i zawsze będzie. Ale tutaj tworzę swój drugi dom, będę chciał spędzić w Perugii trochę czasu, chcę się czuć tu komfortowo i chcę, żeby ludzie związani z tym klubem mieli o mnie dobre zdanie i żeby byli po prostu szczęśliwi z tego, że z nimi jestem. Pewnie kiedyś wrócę do Kędzierzyna i do Zaksy, gdy tylko ona tego będzie chciała. Ale w jakim momencie mojej przygody z siatkówką, tego nie jestem w stanie teraz powiedzieć.

Rozmawiał Łukasz Jachimiak – cały wywiad w serwisie sport.pl

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułUlubiona formuła prezesa: debata o debacie. Od 15 lat Kaczyński jak ognia unika starcia z Tuskiem
Następny artykułPogba nie zagra w Katarze. Kolejny cios dla Francji