A A+ A++

Nikola Grbić pomylił się czy nie? Temat braku powołania Wilfredo Leona na mistrzostwa świata od kilku dni jest mocno omawiany w mediach tradycyjnych i społecznościowych. Wybory personalne trenerów przed ważnymi turniejami w popularnych sportach zawsze budzą ciekawość i to żadna nowość. Tym bardziej jeśli dotyczą zawodnika zaliczanego do ścisłej światowej czołówki. W tym przypadku jednak dochodzą dodatkowe okoliczności, które podkręcają temperaturę. 

Zobacz wideo
Wilfredo Leon pokazał, jakie ćwiczenia wykonuje podczas rehabilitacji po operacji kolana

Dyskusja wokół Leona trwa w najlepsze. Trochę lider, trochę as z rękawa

Serb w środę wybrał finalny skład na rozpoczynające się za niespełna dwa tygodnie mistrzostwa świata. Na ostatnim etapie zrezygnował właśnie z Leona. Gdy na początku czerwca mający kłopoty ze ścięgnami siatkarz przeszedł operację, niektórzy od razu uznali, że nie zdąży wrócić na czas. Rehabilitacja przebiegała jednak szybciej, niż zakładał pierwotny plan i przyjmujący Sir Safety Perugii dołączył do kadry na zgrupowaniu w Spale w pierwszym tygodniu sierpnia. Trenował indywidualnie i właśnie brak gotowości do gry w szóstkach szkoleniowiec wskazał jako jeden z głównych powodów wyeliminowania 29-latka. Dodał też, że obawiał się ryzyka nowego urazu pochodzącego z Kuby gracza. Ten zaś pośrednio odniósł się do tego poprzez opublikowanie w niedzielę w sieci filmiku z fragmentem swojego treningu. Skacze tam na tyle wysoko, że jest w stanie dotknąć czubka antenki, w tle leci piosenka “Feeling Good”, a pod wideo dodane są angielskie słowa “zdrowy” i “silny”.

Głos w tej sprawie zabierają Grbić, prezes Polskiego Związku Piłki Siatkowej Sebastian Świderski, eksperci, kibice oraz dziennikarze. Ci ostatni zaś pytają o to również kadrowiczów, którzy znaleźli się w “14” na mundialu. Jednym z przepytywanych był ostatnio Kamil Semeniuk, który od nowego sezonu będzie klubowym kolegą Leona.

– Bardzo się cieszyliśmy, że mogliśmy się spotkać z Wilfredo. Decyzja zapadła taka, jaka zapadła. O nią trzeba pytać sztab szkoleniowy. Sami też widzieliśmy, jak porusza się na treningach. Jeszcze troszeczkę czasu potrzebuje, żeby wrócić do topowej formy – podkreśla przyjmujący.

On sam przebojem wdarł się do kadry w poprzednim sezonie. Zrobił to na tyle skutecznie, że pojechał nawet na igrzyska w Tokio. Wówczas jednak był rezerwowym. Teraz zaś gra w drużynie narodowej pierwsze skrzypce, choć wzbrania się przed tym, by nazywać go liderem.

– Nie czuję się nim. Liderem jest każdy z nas na boisku i miejmy nadzieję, że tak zostanie do samego końca. Wiadomo, w niektórych fazach spotkaniach trzeba wziąć odpowiedzialność za ważne piłki. Ale najważniejsze, żebyśmy się wszyscy razem wspierali i ciągnęli wspólnie ten wózek – argumentuje siatkarz, który ma w dorobku dwa triumfy w Lidze Mistrzów w barwach Grupy Azoty Zaksy Kędzierzyn-Koźle.

Skoro nie lider, to może as z rękawa? W meczu towarzyskim z Ukrainą w Radomiu był w gronie zawodników, którzy zaprezentowali się w pierwszych dwóch setach, a potem szansę dostała druga grupa. Gdy ona jednak była w tarapatach, to szkoleniowiec sięgnął znów po Semeniuka, wpuszczając go zadaniowo na zagrywkę. I on z roli tej się wywiązał w stu procentach.

– Jest mi bardzo miło, że trener korzysta z moich usług na wszystkie sposoby. Jeżeli potrzebuje mnie na samą zagrywkę, to ja zawsze jestem gotowy i chętny, by wtedy wejść – deklaruje 26-latek.

Przetarcie dla charakterów. “Organizmów nie oszukamy”

Dość powszechne jest przekonanie, że skład, w którym Biało-Czerwoni rozpoczęli sobotni sparing z Ukrainą, będzie też wyjściowym w MŚ. Nowy siatkarz Perugii tu także zachowuje jednak daleko posuniętą ostrożność.

– Czy ja wiem? Jeszcze sporo spotkań przed nami. Memoriał Huberta Jerzego Wagnera też na pewno będzie dobrym przetarciem dla nas, zawodników, dla naszych charakterów. Tam naprawdę będą fajne spotkania. Myślę, że po tym turnieju będziemy mogli mówić o wykrystalizowaniu się podstawowego składu – wskazuje.

Pojedynek w Radomiu był pierwszym z pięciu sprawdzianów mistrzów świata przed przystąpieniem do drugiej z rzędu obrony tytułu. Kolejnymi testami będą trzy mecze w ramach wspomnianego turnieju towarzyskiego w Krakowie oraz zaplanowany na 23 sierpnia sparing z Argentyną. Semeniuk wskazuje, że on i jego koledzy są jeszcze dalecy od najlepszej dyspozycji.

– Mamy prawie dwa tygodnie do pierwszego spotkania. Forma dopiero więc gdzieś tam się klaruje. Jesteśmy po tygodniowym okresie mocnej siłowni i ciężkich treningów w Spale, którego zakończeniem był sparing z Ukrainą. Jesteśmy zadowoleni z wykonanej pracy, ale nasza forma będzie dopiero – mam nadzieję – z meczu na mecz wzrastała. Oczywiście, kiedy przychodzi do spotkania, to adrenalina daje dodatkową moc, ale organizmów nie oszukamy. To nie jest czas na skakanie po metr w górę. To przyjdzie z czasem w kolejnych spotkaniach – podkreśla.

Dodaje też, że fakt, iż mecz w Radomiu skończył się wynikiem 3:2, był także zasługą rywali. – Zagrali naprawdę kapitalne zawody. Nie zaskoczyli nas tym, że potrafią grać w siatkówkę, ale poziomem, jaki pokazali, troszeczkę sprawili niespodziankę – przyznaje przyjmujący reprezentacji Polski.

On i jego koledzy na razie mają krótką chwilę odpoczynku, a od wtorku meldują się w Krakowie. W Memoriale Huberta Jerzego Wagnera zmierzą się kolejno z Iranem, Argentyną i Serbią. Potem dostaną dzień wolnego, a następnie zbiorą się już w Katowicach, gdzie zostaną już do rozpoczęcia MŚ.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułOwoc w wersji wytrawnej!? Sposób na: kąski z jackfruita [KULINARIA]
Następny artykułKarambol na autostradzie A1 koło Rusocina