Po raz drugi Kamil Stolecki zakwalifikował się do udziału w programie Ninja Warrior, którego emisja odbędzie się na jesień w Polsacie. Tyszanin jest już po nagraniach i opowiedział nam o swoich wrażeniach z uczestnictwa.
Kamil na co dzień pracuje w parku trampolin oraz jest instruktorem boksu, a od lat uprawia sporty walki (np. jujitsu brazylijskie). Zdobył bokserski tytuł mistrza Śląska i swoją przyszłość wiąże z zawodowymi walkami MMA. – O programie usłyszałem w parku trampolin, w którym pracuję. Wszyscy jesteśmy związani z kulturą fizyczną i ktoś wspomniał o tym, że startuje polska edycja Ninja Warrior. Znałem program z dzieciństwa i pomyślałem sobie, że fajnie byłoby wziąć udział w takim wydarzeniu. Wysłałem zgłoszenie, producent się do mnie odezwał i zaprosił na cating, gdzie pokazałem charakterek i wystąpiłem w pierwszej edycji. Jestem z siebie zadowolony, ale najbardziej się cieszę, że mogłem zobaczyć telewizję od kuchni. Brałem udział w całym procesie realizatorskim, widziałem jak nagrywa się reklamówki, ile dubli czasem trzeba powtórzyć na kilkunastosekundowy materiał. To było coś naprawdę super, być częścią zespołu ludzi, którzy do swojej pracy podchodzą z mega zajawką i pasją. Ogromny szacunek za ich profesjonalizm. Ponadto w każdym odcinku udział brały gwiazdy oraz znani sportowcy. Wcześniej widziałem ich tylko w telewizji, a teraz miałem okazję uścisnąć rękę, razem ćwiczyć i opracowywać plan pokonania przeszkód. W pierwszej edycji doszedłem do półfinału, co jest dla mnie ogromnym osiągnięciem. Na co dzień ćwiczę sporty walki, a ten program był dla mnie odskocznią od codziennych zajęć i swoistym testem ogólnej sprawności. Świetne doświadczenie, za które jestem ogromnie wdzięczny – opowiada sportowiec.
Kierunek MMA
Od tamtego czasu niewiele się zmieniło w jego życiu, dalej trenuje, dalej realizuje swoje cele. – Przybyło osób, które obserwują moje poczynania, co jest dobrą motywacją do jeszcze konkretniejszej pracy. Czasami zdarzy się, że ktoś mnie rozpozna na mieście jako „ninje z telewizji” i przybije „piątaka”, co jest bardzo fajne. Prowadzę też zajęcia ze sportów walki dla dzieci i te bardzo się ekscytują, że ich trener był w telewizji. Czasami nawet cytują komentatorów, co jest bardzo pozytywne. Po programie Kamil starał się spełnić swój cel nadrzędny, czyli rozpocząć zawodową karierę jako zawodnik MMA. Niestety doznał poważnej kontuzji pleców. – Pokrzyżowało mi to plany. Musiałem odpuścić i skupić się na powrocie do zdrowia. Kiedy doszedłem już do siebie dostałem rożne propozycję, ale przyszedł wirus i znowu wszystko pokrzyżował – opowiada tyski ninja.
Już na jesień na antenie.
W tak zwanym międzyczasie wystartował w castingu do drugiej edycji Ninja Warrior i tutaj historia zatacza koło. – Zgłosiłem się i co tu dużo mówić, startuję ponownie. Niesamowite, że dostałem kolejną szansę, zwłaszcza, że chętnych są dziesiątki tysięcy zawodników. Jest to dla mnie spora nobilitacja. Nie ukrywam, że każdy rozgłos pomaga mi w rozpoczęciu kariery zawodnika MMA. Taka jest rzeczywistość, że bardzo trudno przebić się do świadomości organizatorów zawodowych walk. Mocno w to wierzę, że w końcu wywalczę sobie miejsce w tym środowisku. Nie ma inne opcji. A tymczasem jestem już po ostatnich nagraniach. Walka była ostra i niemały ubył ze mnie pot. Jako weteran tym razem wiedziałem, czego mogę się spodziewać i podszedłem do programu z o wiele mniejszym stresem. Jestem z siebie zadowolony, myślę, że wstydu miastu nie przyniosłem – śmieje się reprezentant naszego miasta w konkursie na najlepszego wojownika ninja w kraju.
Niestety Kamil nie może zdradzić nam jak mu poszło. Wszystkich ciekawskich odsyłamy do programu, który będzie miał swoja premierę we wrześniu. – Gorąco zapraszam na emisję kolejnych odcinków oraz śledzenia moich profili w mediach społecznościowych. Mam masę pomysłów, które ciągle realizuję. Mam nadzieję, że dzięki mnie o Tychach będzie jeszcze głośno nieraz.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS