Z pewnością część naszych czytelników pamięta pierwsze aparaty montowane w telefonach komórkowych. Rozdzielczość VGA cieszyła wtedy oko użytkownika, mimo że oferowała nieporównywalnie gorszą jakość od tradycyjnych wakacyjnych odbitek realizowanych przy użyciu popularnych w swoim czasie „małpek”. Z każdy rokiem kamery montowane w komórkach, a następnie w smartfonach, zyskiwały nowe funkcje, a także rozwiązania, które wydawały się iście futurystyczne. Dziś, nawet modele ze średniej półki cenowej oferują godną podziwu jakość zdjęć, a fotografię możemy realizować przy użyciu kilku obiektywów oraz matryc, których rozdzielczość dochodzi nawet do 108 MP. Jedną z istotniejszych kwestii w fotografii mobilnej są zdjęcia selfie. Sęk w tym, że miniaturyzacja ramek okalających ekrany idzie w parze ze wzrostem przekątnych wyświetlaczy. To przekłada się na to, że producenci muszą się nieźle nagłowić, aby zmieścić tam dodatkowy aparat. Najnowszym rozwiązaniem jest kamera pod ekranem.
Autor: Marcin Karbowiak
Zanim Apple zaprezentowało smartfon iPhone X z osławionym notchem, który towarzyszy urządzeniom producenta aż do dziś, firmy tworzące „inteligentne” telefony montowały kamery na nieużytkowej przestrzeni przedniego panelu. Moduł najczęściej znajdował się na samej górze, tuż nad wyświetlaczem. Oczywiście były od tego odstępstwa. Dobrym przykładem będzie Xiaomi Mi MIX, w przypadku którego twórcy zastosowali aparat zlokalizowany w dolnej części obudowy. Notchem, czyli wcięciem ekranowym pozwalającym umieścić tam obiektyw i odpowiednią aparaturę, zainteresowali się również producenci sprzętu z Androidem. Trend na stosowanie tegoż rozwiązania trwał dobre kilka lat, ale z czasem firmy zaczęły poszukiwać innych, efektywniejszych i efektowniejszych rozwiązań. Pojawiły się dziury w ekranie oraz łezki. Rzeczone metody ukrycia aparatu stosowane są do dziś, ale użytkownicy oczekują czegoś więcej.
Kamera pod ekranem smartfona to technologia, która dalej raczkuje, ale z każdym kolejnym urządzeniem staje się atrakcyjniejsza. Czy oznacza to, że ma przed sobą pewną przyszłość pozwalającą jej stać się standardem?
Test Samsung Galaxy Z Flip3 5G – Wodoszczelny smartfon ze składanym ekranem, w cenie tradycyjnego flagowca
Projektanci konstrukcji smartfonów zaczęli więc eksperymentować. Tym samym mogliśmy obserwować nietypowe mechanizmy takie jak obracane kamery czy wysuwane z korpusu aparaty. Ruchome elementy mają jednak do siebie to, że mogą ulec łatwemu uszkodzeniu. Producenci nie ustawali w poszukiwaniu nowych sposobów na zastąpienie notcha… i udało się to ZTE. Przedsiębiorstwo z Państwa Środka zaprezentowało w pełni użyteczny moduł kamery, który umieszczany jest tuż pod wyświetlaczem. W zasadzie stanowi jego integralną część. W ślad za ZTE poszli Xiaomi oraz Samsung, którzy również wykorzystali podobne rozwiązanie. Problem w tym, że daleko mu do ideału. Technologia, choć zjawiskowa, dopiero raczkuje. Pytanie, czy naprawdę jest na co czekać?
Z punktu widzenia osoby, której zależy przede wszystkim na estetyce, sprawa wydaje się jasna. Brak wcięcia ekranowego czy mechanizmów wysuwających aparat do selfie z obudowy smartfona oznacza wzrost atrakcyjności wizualnej smartfonów. Choć dziś kamera pod ekranem nie pozostaje niezauważona, kwestią czasu jest dopracowanie tejże technologii. Nieco gorzej ma się sprawa jakości zdjęć selfie z obiektywu, który jest ukryty pod wyświetlaczem. Ujęcia są nieporównywalnie „słabsze” niż w przypadku tradycyjnych kamerek do autoportretów, które są dziś stosowane w smartfonach. Tutaj przed twórcami modułów jest jeszcze długa droga. Bez nadrobienia tej kwestii, sukces aparatów montowanych pod wyświetlaczami jest wątpliwy.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS