Najpierw sejmowa komisja zdrowia zarekomendowała odrzucenie projektu w pierwszym czytaniu i tak się stało, mimo że Kaczyński osobiście z sejmowej mównicy namawiał do głosowania za projektem, którego był współautorem. Za odrzuceniem projektu zagłosowało 24 posłów Zjednoczonej Prawicy, wielu nie wzięło udziału w głosowaniu, a tylko 152 posłów PiS wsparło rozwiązanie proponowane przez prezesa. To oznacza, że PiS straciło większość w Sejmie.
Porażka lex Kaczyński
Kaczyński, doktor prawa, wymyślił taki bubel prawny, że nawet jego posłowie nie chcieli za nim zagłosować. Ustawa zakładała bowiem, że pracownicy, którzy poddali się testom, a zachorowali na COVID-19 i podejrzewają, że mogło do tego dojść w miejscu pracy, mogliby domagać się odszkodowania od pracownika, który nie poddał się testom. Posłowie od początku pytali, skąd wiadomo, że ktoś zaraził się w miejscu pracy a nie w komunikacji miejskiej albo w sklepie. Albo że np. sprzedawca w sklepie zaraził się od nieprzetestowanego kolegi a nie od klienta, który przyszedł na zakupy. Już sama propozycja wprowadzenia takiego zapisu do ustawy świadczyła o tym, że Jarosław Kaczyński oderwał się od rzeczywistości, a w jego gronie nie ma nikogo, kto byłby go w stanie powstrzymać przed forsowaniem kuriozalnych rozwiązań. Od dawna krążyły słuchy, że Kaczyński ma wokół siebie samych wazeliniarzy i potakiwaczy, nawet premier Morawiecki, chcąc utrzymać się na stanowisku, robi wszystko, czego Kaczyński od niego oczekuje, wręcz odgadując jego życzenia.
Ale co innego domyślać się, jak wygląda system władzy w PiS, a co innego zobaczyć to na własne oczy. Nawet minister zdrowia Adam Niedzielski nie przyszedł na sejmową komisję zdrowia, by nie firmować swoją twarzą kuriozalnego projektu, przez co posiedzenie musiano odwołać. Dopiero za drugim razem udało się wezwać kogoś z resortu zdrowia, choć nie palił się specjalnie do popierania projektu Kaczyńskiego.
Prezes PiS oderwał się od rzeczywistości
To wszystko pokazuje, jak bardzo prezes PiS oderwał się od ziemi i stracił polityczną intuicję. Ten sam prezes, który dziesięć lat temu śmiał się z Donalda Tuska, nazywając go „Donaldem nic nie mogę Tusk”, w ciągu jednego wieczoru stał się „Jarosławem nic nie mogę Kaczyńskim”.
Publika zobaczyła na sejmowej mównicy cynicznego starca, który próbuje przekonać posłów do głosowania za projektem, który nie rozwiązuje żadnego problemu związanego z zapobieganiem i zwalczaniem pandemii koronawirusa, choć liczba śmierci z powodu COVID-19 przekroczyła 100 tysięcy, a nadmiarowych zgonów 200 tysięcy. Mimo to jedynym celem Kaczyńskiego było pokazanie, że PiS cokolwiek robi w sprawie pandemii, ale nie za wiele, żeby nie narazić się antyszczepionkowcom we własnym obozie i tym, którzy mogą na niego zagłosować.
Kaczyński bardzo się postarzał intelektualnie w ostatnich latach. Widać, że traci polityczną intuicję i spryt, który kiedyś go charakteryzował. Nie tylko zresztą w kwestiach krajowej polityki, ale także w sprawach międzynarodowych. Doprowadził do takiej sytuacji, że polski rząd jest skłócony z Brukselą, a w Unii – co przyznał w TVN24 europoseł PiS Kosma Złotowski – nie ma żadnych sojuszników. I to w sytuacji, gdy za chwilę Rosja może zaatakować Ukrainę, co będzie także zagrożeniem dla naszego kraju.
Żeby przekonać wyborców PiS, że jego obóz nie jest w totalnej izolacji, prezes mami ich mirażem aliansu z eurosceptycznymi nacjonalistami w Unii, którzy mieliby za jakiś czas przejąć stery w Brukseli.
Tyle, że to są w większości ugrupowania marginalne, jak partia Marine Le Pen, która nie ma szans na wygranie wyborów prezydenckich we Francji, a tym bardziej na wygranie eurowyborów. Za to część z tych „sojuszników” PiS to są partie proputinowskie, biorące pieniądze od Rosji, czy jak Le Pen – nazywające Ukrainę „rosyjską strefą wpływów”. Wchodzenie w sojusz z takimi ugrupowaniami przesuwa Polskę na Wschód i jest wbrew polskiej racji stanu. Kaczyńskiemu pewnie się wydaje, że robi wielką politykę, ale w rzeczywistości szkodzi interesom Polski. Premier Morawiecki i część liderów PiS musi zdawać sobie z tego sprawę, a mimo to nie byli w stanie powstrzymać prezesa przed tym straceńczym i szkodliwym kursem.
Czas na przełom?
Jednak spektakularna klęska w Sejmie w sprawie lex konfident może być momentem przełomowym. Widać, że posłowie przestali wierzyć w polityczny geniusz prezesa i nie zamierzają ślepo za nim podążać.
Coraz mniej osób w PiS wierzy w wygraną w najbliższych wyborach. To może spowodować, że PiS będzie przegrywać coraz więcej głosowań, a przywództwo Kaczyńskiego może być podważane.
To będzie ciekawe, co teraz się wydarzy. Jarosław Kaczyński nie może sobie pozwolić na to, by bezradnie patrzeć podważanie jego autorytetu, bo młode wilki rzucą mu się do gardła. Z drugiej strony nic nie wskazuje na to, by miał w sobie dość siły, by temu przeciwdziałać.
Czytaj też: Jarosław Kaczyński nie panuje nad PiS. Jak Adam Hofman wykiwał prezesa?
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS