Ostatni etap zawsze wygląda tak samo – Kaczyński bezwzględnie drwi z usuwanych z partii ludzi, bez pardonu wykorzystując plotki o ich życiu prywatnym. Teraz tak drwi z Beaty Szydło.
Doświadczyli tego wszyscy kolejni odchodzący lub wyrzucani z PiS – od Kazimierza Marcinkiewicza przez Michała Kamińskiego, Ludwika Dorna, Joannę Kluzik-Rostkowską po Zbigniewa Ziobrę, który wszak w 2011 r. wyleciał z PiS, by potem wrócić na partyjne łono jako pasożytniczy koalicjant.
Kaczyński uwielbia kolekcjonować informacje prywatne z życia swych ludzi. Słucha plotek i donosów, zapamiętuje zwierzenia. Zawsze scenariusz jest taki sam – gdy ktoś popadnie w niełaskę i czas go upokorzyć lub się z nim rozstać, prezes osobiście kolportuje w partii całe to portfolio brudu.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS