A A+ A++

Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. To dobrze, że Radek Sikorski tak często zabiera głos. Bez jego szczerości lub raczej szczerej do bólu głupoty, trudniej byłoby zrozumieć, na czym polega zagrożenie, i że od katastrofy dzielą nas jedne wybory wygrane przez kamratów Radka. Były radykalny antykomunista, a dziś koalicjant żydokomuny, po drodze pełniący (z woli ludu pracującego miast i wsi) zaszczytne funkcje ministra obrony, spraw zagranicznych i marszałka Sejmu, ma przydatną przywarę – wprost mówi to, co folksdojcze skrywają. To on był pierwszym, który otworzył Polakom oczy na powiązania Tuska z Niemcami, i nie w sposób pokątny, ale w świetle kamer. W listopadzie 2011 r. wezwał Niemcy, by przewodziły Europie. Mówiąc o  oddaniu Berlinowi wszelkich kompetencji, użył określenia – „drakońskie uprawnienia”, co sprawiło, że przemówienie przeszło do historii pod nazwą „hołdu berlińskiego”. Zdemaskowało go też inna wypowiedź. Prawica nie przyjmuje do wiadomości, że Niemcy stracili na naszą rzecz 20 proc. swojego przedwojennego terytorium, że reparacji i Kresów pozbawił nas Związek Radziecki, że Niemcy głównie finansują nasze transfery z Unii – napisał w żydokomunistycznej „Polityce”. I nie chciało się wierzyć, że słowa te wypowiedział polski polityk, bo tezy, że Ziemie Odzyskane to reparacje, nie głoszą nawet najbardziej nacjonalistyczni politycy w Berlinie.

Dlaczego to wszystko potulnie znosimy? Dlaczego godzimy się na niemiecki ordnung w Puszczy Białowieskiej, troskę o robaczki w miejscach ważnych inwestycji i nietoperze pod gazociągiem, a nawet płacenie za oddychanie polskim powietrzem? Dlaczego przyzwalamy na ustalanie ponad naszymi głowami, czy Polska może mieć elektrownię atomową, od kogo ma kupić ruski gaz i komu płacić marżę handlową? Dlaczego daliśmy się nabrać na mityczne miliardy, które drukują Niemcy na swoich maszynach drukarskich i wypłacą w formie kredytu, gdy będziemy „praworządni”? Dlaczego jesteśmy tak wrażliwi na poczynania „ulicy i zagranicy”? Dlaczego obniżyliśmy do granic śmieszności poziom tegorocznej matury? To konsekwencja rządów tchórzy, którzy i tak, wcześniej czy później, padną ofiarą teutońskiej agresji, a z historii wiemy, że bolszewicy jeńców nie biorą.

A tak w ogóle, jak można gardłować o suwerenności, kiedy woda (nie tylko ciepła), telefon, prąd, wszystko jest w rękach obcych, kiedy gospodarka jest przyspawana z gospodarką Niemiec, kiedy długi w żydowskich bankach wzrastają na potęgę? Czy mówić można o suwerennej polityce, kiedy głosowało się na Ursulę von der Leyen (i tylko dzięki temu niemiecka lewaczka została oberkomisarzem), kiedy ws. pandemii mówi się: „Zamierzamy robić wszystko, co robią inni w UE”? Likwidujemy kopalnie, bo tak każą Niemcy. Na teren wybudowanej za dwa miliardy elektrowni w Ostrołęce wjeżdżają buldożery. NIK alarmuje, że tracimy miliardy. A Kaczyński zamiast z tym walczyć mówi: Słabością polskiego systemu prawnego jest brak możliwości odwołania Mariana Banasia.

Czyż nie wypowiedzeniem wojny były słowa: Państwa, takie jak Polska i Węgry trzeba finansowo zagłodzić? Czy aktem agresji nie jest blokowanie unijnych środków? Hitler napaść na II RP uzasadniał „prześladowaniem niemieckiej mniejszości”. Dzisiaj zaprowadzanie w Polsce „porządku” Niemcy również uzasadniają prześladowaniem, tym razem mniejszości zboczeńców. No i dziś tak, jak we wrześniu ‘39, znowu okazuje się, że nie mamy żadnych wiarygodnych sojuszników, którzy stanęliby w naszej obronie. Nie brak też innych analogii: wszystkie rozbiory były owocem dogadania się Niemców i Rosjan, a Konferencja pokojowa w Wersalu narzuciła Polsce przywileje dla Żydów. Towarzyszyła temu żydowska kampania nienawiści, oskarżająca Polaków o pogromy, wspierająca Ukraińców w konflikcie z Polakami i domagająca się zakazu pisania o Żydach w sposób naruszający ich interesy.

Analogią jest „Polski Ład”. Stanisław Staszic pisał: „Napływ Żydów do Polski przeciwdziałał rozwojowi polskiego mieszczaństwa, co było jedną z przyczyn upadku Polski. Żydzi cieszyli się danymi przez królów przywilejami niedostępnymi dla Polaków. Żydzi mieli autonomię prawną i ustrojową w Polsce. Silne antagonizmy między Żydami a tubylcami miały miejsce w miastach, gdzie głównym przeciwnikiem Żydów było polskie mieszczaństwo”. W innym miejscu Staszic pisał: „Im w jakimś mieście była silniejsza dążność do rozwoju gospodarczego, tym silniejsza reakcja przeciw Żydom, t.j. bardziej natężona walka mieszczaństwa polskiego z Żydami”. I czy związku ze sprawą nie mają rozwiązania „Ładu”, które sprowadzają się do jednego: jak skutecznie dorżnąć drobnych i średnich przedsiębiorców, i w których nie ma ani słowa o opodatkowania międzynarodowych koncernów, wyprowadzających co roku z Polski grube miliardy. A czy związku ze sprawą nie ma to, że Żydzi w dzisiejszej Polsce mają immunitet absolutny? No, bo żaden nie został skazany nawet za miliardowy przekręt! Analogię widać też z Nowym Ładem F.D. Roosevelta. Ten sympatyk lewicy w 1932 r. kandydował na urząd prezydenta z hasłem wyborczym „Nowy Ład”. Jego realizacja okazała się pasmem niepowodzeń. Zarówno Demokraci jak i Republikanie zarzucali, że służy głównie interesom żydowskiej finansjery, i nazywali go „żydowskim ładem”. Zgromadzony wokół Roosevelta zespół intelektualistów i ekonomistów przez nich samych nazwany „trustem mózgów”, nazywali „pralnią mózgów”. Jak będzie z „Polskim Ładem”, mając na uwadze uległość Morawieckiego wobec Brukseli i to, że kojarzony jest z banksterami? Nawiasem mówiąc, otoczony szczelnie przez moskiewską agenturę Roosevelt mówił: „Naszym celem nie jest ratowanie czegokolwiek w Europie przed Sowietami. Najlepiej byłoby, gdyby Stalin zajął Europę do kanału La Manche, to wtedy będzie tam nareszcie spokój”.

Między Rosją a Niemcami ma powstać „państwo teoretyczne”, nie prowadzące własnej polityki zagranicznej, bez przemysłu i sił zbrojnych. Niemcy zastrzegli sobie prawo likwidacji polskich kopalń. Rosjanie wyłączność na dostawy gazu. Izrael eksterytorialność Auschwitz (rozciągniętą na Centrum Badań nad Zagładą Żydów oraz muzeum Polin). Ale nie tylko – państwo to ma być administrowane przez ludzi narzuconych z zewnątrz. Kadry takie jasno zdefiniował już Geremek: „Populizm i demagogia są największym zagrożeniem dla młodych demokracji w Europie Środkowowschodniej. Podobnie jak uczucia narodowe. Mimo że niebezpieczeństwo istnieje, jesteśmy czujni i będziemy umieli stawić im czoła, aby nie zaistniała sytuacja, w której pierwszy lepszy może sięgnąć po władzę”. I nic w ocenie Geremka nie zmienia, że zdarzały się wypadki przy pracy i czasem „pierwszy lepszy” sięgał po władzę.

Wszystko to wpisuje się w dążenia do pozbycia się „ciemnego motłochu”, czyli w nieprzerwany proces podmiany ludności Polski, zapoczątkowany przez Tuska, a finalizowany przez Morawieckiego oraz pomysł zarządców państwa z dykty (dykta-torów?) na Polaka – „białego murzyna” i kraj ze skundloną etnicznie tanią siłą roboczą. Ale najsmutniejsze jest to, że Timmermansy nie mogłyby realizować swych planów bez wewnętrznej targowicy. Polska ma tylko dwóch europosłów mniej niż Niemcy, ale połowa z nich zawsze wspiera interesy niemieckie. W sprawie Pałacu Saskiego 173 posłów było przeciw, a 35 wstrzymało się od głosu. I powiedzmy sobie wprost: taka jest siła opcji niemieckiej w Polsce, i tak też jest proporcja między Polakami i pół-Polakami.

Przysłowiowym gwoździem do polskiej trumny jest ukrywanie lub (co jeszcze gorsze) ignorowanie żydowskich roszczeń oraz agresji środowisk żydowskich wspartej przez Bidena. To, że Młodzież Wszechpolska musiała wysypać tonę gruzu przed ambasadą Izraela to niewątpliwie zasługa PiS i panoszących się w polskiej dyplomacji „roszczeniowców”. Ale ten gruz miał także inne przesłanie – po ‘89 zostawili Polakom jedynie „wasze ulice”. I będzie to tak wyglądało dopóty, dopóki pozwolimy na pisanie naszych ustaw Izraelitom.

Gdzie nie spojrzysz, wszędzie kwarantanny ordynowane przez medyczne judenraty, które każą nam skupiać się na szczepionkach, aby Judejczykowie mogli zachodzić nas od tyłu. Sekretarz obrony USA głosi: xxxxxie niszczą narodową tożsamość. Dawniej władza sowiecka do wspierania komunistów na całym świecie używała Kominternu. Dziś robi to Biden, reprezentując nie interesy narodowe swojego kraju, lecz globalistyczną kabałę. Gest Bidena wobec Merkel amerykański „Newsweek” odczytał: „Biden i Kamala Harris chcą wzmocnić Berlin, jako ośrodek nowej wspaniałej Europy – wzoru ideologicznego postępu i oddać mu reakcyjne peryferie”.

Stan oblężenia nasila się. W Turów, tak jak w 1919 na Zaolzie, wkroczyli już Czesi. Ukraińcy mówią o „chamstwie na granicy z Polską”, dając wyraźnie do zrozumienia, że chodzi im o granicę z UE. Traktowanie Polski, jako zbędnego i zawadzającego terytorium do granicy z Niemcami, nie jest nowe, a w niemieckiej konstytucji istnieją ciągle „obszary pod tymczasową polską administracją”. À propos Ukrainy – tam nie pieścili się z tubylcami i prezydentem zrobili żydowskiego komika, który zaproponował, aby rozmowy z Putinem nt. Doniecka toczyły się w Jerozolimie, a rozjemcą był Mosad.

„Zlikwidujemy Izbę Dyscyplinarną Sądu Najwyższego w tej postaci, w jakiej funkcjonuje ona obecnie i w ten sposób zniknie przedmiot sporu” – zadowolony, z miną drobnego cwaniaczka, ogłosił Jarosław Kaczyński. Czyli, po etapie prężenia muskułów, kapitulacja na całej linii. Dezercja PiS jest tym bardziej naganna, że od samego początku wiadomo było, że w tym wszystkim nie chodzi o sędziego Tuleyę, lecz o sponiewieranie Polski i podmianę władzy. Obowiązujący schemat postępowania: długa pyskówka – krótkie starcie – cicha rejterada powtarza się zbyt często, by przeciwnicy nie wyciągnęli z tego wniosku, by sędzia z Luksemburga nie skorzystał z przyznanych mu uprawnień, a „totalni” nie wiedzieli, że przy pomocy „zagranicy” mogą w Polsce robić, co chcą. Nie pomogła też deklaracja Jarosława Kaczyńskiego: „Dla polskiej obecności w UE nie ma alternatywy”. I tu pytanie: Czy już wkrótce naczelnik wykona kolejne genialne posunięcie – zapłaci Żydom miliardy i w ten sposób „zniknie przedmiot sporu”?

Jak to? Przecież wmawiali nam, że nie oddadzą ani guzika. Jak to? Przecież mówili, że na szczęście rządzi PiS, bo folksdojcze zgodziliby się na wszystko. Współczesna wersja kolonizacji nie polega na zajęciu terytorium. Jej najważniejszym elementem jest pozbawienie kraju suwerenności prawnej. I to się stało. Na polskie pochyłe drzewo może skakać już każda koza. Nie tylko trybunały, ale i Sejm pozbawią uprawnienia do stanowienia prawa. Zdegradowana zostanie rola prezydenta, który podpisuje ustawy i powołuje sędziów. No i rozstrzygnięcia ws. niemieckich odszkodowań i „polskich obozów śmierci” będą mogły padać tylko przed sądami niemieckim! Jeśli ktoś nie wie, jak nazwać takie państwo, to podpowiadamy: republika bananowa.

Czy w interesie Berlina jest zmiana rządu w Warszawie? Czy Niemcy wspierają ten cel poprzez instytucje unijne? Czy robią to rękami opozycji w Polsce futrowanej pieniędzmi niemieckich fundacji? Czy w Berlinie strzelą korki od szampana, gdy rząd PiS odejdzie w niepamięć i w niesławę? Na każde z tych pytań odpowiedź brzmi: tak. Wachlarz możliwości jest ogromny i nie łudźmy się, że Berlin z nich nie skorzysta. Doświadczyli tego Włosi, gdy brukselscy komisarze obalili rząd Berlusconiego, a rząd umeblowała im Angela Merkel. Odpowiedź, czy Niemcy to samo zrobią z Polską nasuwa się sama. Gdy uda się zredukować Polskę do roli drugorzędnego i sezonowego państewka, terytorium pozbawionego suwerenności prawnej, dzikiego przyrodniczego skansenu dla mieszkańców Berlina, do pasa ziemi niczyjej między Niemcami i Rosją, strefy wpływów, którą się handluje, a Polaków do nisko opłacanej siły roboczej, to pozostaje tylko osadzić na Wawelu gauleitera. A na koniec pytanie: czy rząd RP zdaje sobie z tego sprawę?

Ważnym elementem planów rozbiorowych jest tzw. zielony ład, który sprawi, że rolnictwo zredukowane zostanie do produkcji paszy dla ludzi, że bez zgody Brukseli nie będzie można wyciąć jednego drzewka, że Niemcy wykupią połowę polskich przedsiębiorstw. Niemcy już wcześniej zadbali o polski przemysł, kiedy „inwestorzy” zza Odry, z inspiracji rządu federalnego i za jego pieniądze, wykończyli jego wiele branż, inwestowali w  montownie (no i wywozili do Polski śmieci). Niemcy troszczyli się nie tylko o polski przemysł, ale także o kadrowe zaplecze. Najwyższe unijne stanowiska obsadzili pogrobowcami Stalina, a w sytuacjach kryzysowych wysyłają do Polski zagończyków tego samego chowu. Przypadkiem nie jest, że przedstawiciele Polski w TSUE mają nie tylko żydokomunistyczne rodowody, ale i żydokomunistyczne nazwiska. Przypadkiem nie jest też, że taką lewą nogę wzmacniał nie tylko Wałęsa, ale i Jarosław Kaczyński, którego udział w degrengoladzie prawdziwej lewicy jest nie do przecenienia. Zaciekle zwalczając nieistniejących komunistów, wyhodował ich nową, agresywną odmianę, która, porzucając tradycyjny elektorat SLD, przyjęła za swój lewacki i antypolski program Wiosny Biedronia. No i PiS ma to, czego chciał. Zamiast lewicy mającej konserwatywny obyczajowo elektorat, ma lewicę europejską, niewiele różniącą się od tej z 1944, zawsze zdradliwej, zawsze gotowej do szkodzenia Polsce, zawsze wrogiej Polakom, mającej za wzór i ideał rządzących dziś UE uczniów Lejby Trockiego. Sprawę dodatkowo gmatwa reprezentacja postępowych chłopów o mentalności parobczańskiej, wyznawców przyśpiewki „Tańcuj kiedy grają, bierz kiedy dają”.

1 września 1939 roku spiker Polskiego Radia apelował: „A więc wojna! Z dniem dzisiejszym wszelkie sprawy i zagadnienie schodzą na dalszy plan. Całe nasze życie, publiczne i prywatne przestawiamy na specjalne tory, weszliśmy w okres wojny. Cały wysiłek narodu musi iść w jednym kierunku. Wszyscy jesteśmy żołnierzami. Musimy myśleć tylko o jednym – walka aż do zwycięstwa!”. Ale my nie tylko że nie mamy takiego spikera, to mamy skowyczącego krzywoustego tchórza, który zaakceptował unijne rozporządzenie o „pieniądzach za praworządność”, który zgodził się na podatki unijne, który zgodził się na zamknięcie kopalń.

Polska znalazła się w najważniejszym momencie swojej historii. Krok od stania się pasem ziemi niczyjej, siedzibą „tutejszych”, zarządzaną przez kompradorskie szumowiny. Ale pamiętajmy też, że źle już było, że „za Tuska”, mimo sprzedawczyków, złodziei i hołoty przy władzy, mimo prezydenta, który w Waszyngtonie nauczał o bigosie, wytrwaliśmy. Pamiętajmy też, że Tuskowi z Polską poszłoby jeszcze lepiej, gdyby nie nasz nacjonalizm i antysemityzm. Pamiętajmy też, że UE sypie się na naszych oczach i że za dwa lata wybory do Kongresu. Jak na zagrożenia odpowiedzieć? W jaki sposób ustrzec się katastrofy? Budowa elity państwowe i narodowe. Wyczyścić stajnię Augiasza na uniwersytetach. Znaleźć sposób na zdrajców z targowicy, i na V kolumnę we własnych szeregach. Nie być chłopcem do bicia. Nie bać się Timmermansa i czwartej fali pandemii. Znaleźć  przywódcę, który ostrzeże Polaków przed śmiertelnym zagrożeniem, który (jak Frederick Forsyth) powie „Polska pokonała nazistów i Stalina – łobuzów z UE zje na śniadanie”, i który za Prymasem Tysiąclecia powtórzy „Non possumus”.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułAwaria wodociągowa w centrum Lublina. Cała ulica bez wody, podstawiono beczkowozy
Następny artykułPark w Tarnowcu w nowej odsłonie