Julia pracuje w ukraińskiej telewizji i mieszka w samym centrum Kijowa. Jej blok stoi w strategicznym punkcie – w pobliżu dworca kolejowego i dwóch ministerstw. Udało nam się z nią skontaktować w czwartek, w pierwszym dniu wybuchu wojny. Opowiadała, że nie wiedziała, co ze sobą począć. Była sama z kotem w domu. Nie chciała zostawić zwierzęcia. Sporo mieszkańców stłoczyło się w metrze, ale panował tam straszny ścisk.
– Wieczorem zdecydowałam się jednak opuścić mieszkanie. Włożyłam kota do torby i poszłam pod przejście podziemne. Byli tam też moi sąsiedzi. To miejsce zostało nam wskazane jako najbliższy schron. Było bardzo zimno, a myśmy stali i czekali. Było dość cicho, godziny mijały i w końcu podjęliśmy decyzję, że wracamy do domu. Próbowałam jakoś odpocząć, przespać się, ale nad ranem usłyszałam pierwsze wybuchy – relacjonuje.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS