Jolanta Wadowska-Król była pediatrą w przychodni w Katowicach Szopienicach. Na prośbę prof. Bożeny Hager-Małeckiej z zabrzańskiej Kliniki Pediatrii przebadała wszystkie dzieci mieszkające w pobliżu szopienickiej huty ołowiu. Zrobiła to z pomocą pielęgniarki Wiesławy Wilczek. Okazało się, że u kilku tysięcy dzieci występowały objawy ołowicy.
Władze wysłały je do sanatorium, ale starały się, by o tej sprawie dowiedziało się jak najmniej osób. „Trybuna Robotnicza”, organ prasowy rządzącej wtedy partii, zapewniała, że chodzi tylko o „porównanie stanu zdrowia dzieci mieszkających na terenie uprzemysłowionym oraz dzieci z tzw. terenów zielonych”. Na polecenie Miejskiej Rady Narodowej w Katowicach rozebrano domy stojące najbliżej huty. W utajnionym uzasadnieniu napisano, że znajdują się w strefie stwarzającej bezpośrednie zagrożenie życia i zdrowia mieszkańców. Listę rodzin, które miały dostać w pierwszej kolejności nowe mieszkania, przygotowała Wadowska-Król, bo najlepiej wiedziała, kto najbardziej ich potrzebuje.
Na podstawie przeprowadzonych przez siebie badań lekarka chciała się doktoryzować, ale nic z tego nie wyszło. Dokonania Wadowskiej-Król doceniono dopiero po upadku PRL-u. Została honorową obywatelką Katowic, a senat Uniwersytetu Śląskiego nadał jej tytuł doktor honoris causa.
Doktorat honoris causa dla lekarki z Szopienic
Laudację wygłosiła prof. Irena Lipowicz, była rzecznik praw obywatelskich. Podkreśliła, że Wadowska-Król poprzez swoje obywatelskie działanie, osobistą odwagę i poświęcenie pokazała wszystkim, jak dużo może osiągnąć nawet samotnie działający człowiek.
– Wiemy z naszej historii, jak trudno oprzeć się potężnym, przeważającym siłom. Zwłaszcza dzieje naszego regionu zawierają w sobie wiele takich sytuacji: dramatycznych wyborów jednostki, postawionej wobec nieprzyjaciół wolności, podmiotowości człowieka. Rzadko są to historie o pozytywnym zakończeniu. Nauczyliśmy się szacunku dla złożoności i dramatu takich wyborów, ponieważ ludzie tej ziemi musieli zbyt często wybierać między osobistymi przekonaniami, wolnością a na przykład obowiązkiem ochrony życia swojej rodziny i bliskich – mówiła prof. Lipowicz. Podkreśliła, że Wadowska-Król w imię najwyższych wartości oraz przysięgi lekarza stanęła samotnie naprzeciw całej machiny partyjnej i państwowej.
Zdaniem prof. Lipowicz życie Wadowskiej-Król pokazuje sens wolnych, niezależnych badań naukowych i stanowi dowód, że zdobywanie stopni naukowych powinno być środkiem, a nie celem.
– Badacz nie powinien służyć „nauce zdeprawowanej”, dążącej do zniewolenia człowieka. Nawet samotna misja w walce o prawdę nie przebiega w próżni społecznej, a zaufanie społeczne wzmacnia jej rezultaty. Naukowiec zgodnie ze swoim sumieniem musi udostępniać wyniki swoich badań, ostrzegać o zagrożeniach, które dostrzega, bez względu na konsekwencje – mówiła prof. Lipowicz.
Prof. Ryszard Koziołek, rektor Uniwersytetu Śląskiego, zapewnił, że jest z powodu nadania Wadowskiej-Król honorowego doktoratu szczęśliwy, bo prezentuje ona cnoty i wartości, jakie wszyscy chcą widzieć w nauce.
– Czas, w którym tytuł nadajemy, i osoba, która jest wyróżniana, splatają się ze sobą. Czas pandemii unaocznił nam kruchość życia i zdrowia. Uświadomił nam jak krucha jest wartość nauki. Nadanie tytułu pozwala nam spłacić dług wobec osoby i jej badań. Spłacamy też dług wobec jej pacjentów – mówił rektor UŚ.
Doktorat przypomina o cenzurze
Doktorat, który przygotowywała Wadowska- Król, objęty był tajemnicą państwową. Wynika to z dokumentów odnalezionych niedawno w archiwum Śląskiego Uniwersytetu Medycznego. Udało się również odnaleźć trzy recenzje, których autorzy nie dopuścili do obrony. Żadna z nich nie jest podpisana.
– Odwaga cywilna pani doktor lśni szczególnie silnym blaskiem w zestawieniu ze strachem innych. Strachem, który doprowadził do takiego utajnienia treści jej doktoratu, że Rada Instytutu przyjęła rozprawę do dalszej realizacji tylko na podstawie tytułu, ale nawet w tej ściśle utajnionej pracy doktorskiej nakazano autorce usunąć dane wskazujące na zatrucie ołowiem. Trudno także napisać rozprawę doktorską na temat ołowicy, skoro zabraniano doktorantce użycia w niej słowa „ołowica”. Przypomina to problemy walki z cenzurą – podkreślała prof. Lipowicz.
O znaczeniu pracy Wadowskiej-Król mówili też inni naukowcy – recenzenci – profesorowie Michał Daszykowski i Grzegorz Opala.
„Nie byłam bohaterką”
Głos zabrała również sama uhonorowana. W czasie całej uroczystości była bardzo wzruszona. – Jestem onieśmielona, nigdy wcześniej nie przemawiałam przed tak licznym i honorowym audytorium – przyznała. Zastrzegła, że nie będzie mówić o sobie i swojej pracy. – Chciałam, ale jak słyszę, już wszystko zostało powiedziane. Nie byłam bohaterką, robiłam to, co do mnie należy. Moim obowiązkiem była opieka nad dziećmi w tym rejonie. To, że pracowałam więcej niż na etacie, po nocach, nie miało znaczenia. Nie wiem, czy zasłużyłam na takie wielkie uhonorowanie – przyznała pani doktor. Za przyznanie tytułu podziękowała m.in. społeczności akademickiej i ludziom dobrej woli z – jak to określiła – tych trudnych czasów. M.in. prof. Hager- Małeckiej i Wiesławie Wilczek. Oraz nieżyjącym już bliskim – mamie Stanisławie i mężowi Zbigniewowi. – W tamtym czasie przejęli moje obowiązki domowe i opiekę nad trójką dzieci. Byliby dziś dumni i wzruszeni – przyznała Wadowska-Król.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS