fot. A.S.O./Fabien Boukla
John Degenkolb w sezonie 2020 nie wygrał wprawdzie żadnego klasyku, ale do sezonu 2021 przystępuje podbudowany i pewny tego, że w najważniejszych wyścigach klasycznych wciąż jest w stanie utrzeć nosa nowemu pokoleniu zawodników.
Kolarz Lotto Soudal w postawionym przez pandemię na głowie sezonie 2020 zdobył etap Tour of Luxembourg, na 4. miejscu skończył Driedaagse Brugge-De Panne, na 6. Gandawa-Wevelgem i na 9. Ronde van Vlaanderen. To najrówniejsze występy 32-letniego Niemca w klasykach północy od 2017 roku.
Degenkolb, który w 2015 roku triumfował w Mediolan-San Remo i Paryż-Roubaix, w styczniu 2016 ucierpiał w wypadku. Obrażenia uda, przedramienia oraz groźba utraty palca wskazującego wykluczyły go z rywalizacji na pół roku, a powrót do najlepszej dyspozycji trwał. Niemiec w 2017 roku zajął kilka wysokich miejsc w klasykach, a w 2018 roku triumfował na etapie Tour de France, przy welodromie w Roubaix. Jak mówi, ostatniego słowa jeszcze nie powiedział.
Sezon 2020 kolarz Lotto Soudal zakończył późno, bo pod koniec października. To dla Niemca nie nowość, gdyż o podobnej porze, aczkolwiek bardziej zmęczony sezonem, ściganie kończył w poprzednich latach. W tym roku nie leżał jednak na kanapie z nogami w górze.
Skończyłem sezon mniej więcej w tym punkcie, w którym normalnie kończę się ścigać. Jedyną zmianą było to, że po ostatnim wyścigu pojechałem do domu i… od dwóch lat pracuję nad nowym domem, przebudowuję starą farmę.. wykorzystałem czas przerwy od roweru na prace wokół domu. Przygotowanie kostki brukowej, tarasu, takich tam. To była bardzo ciężka praca. Sprawiało mi to sporo frajdy. Budowanie czegoś dla siebie, dla rodziny, to coś wyjątkowego. No i pozwala oczyścić umysł
– tłumaczył Degenkolb podczas wirtualnej konferencji prasowej z udziałem “Rowery.org”.
Nie miałem zatem prawdziwych wakacji, okresu, w którym po prostu leżałbym i nic nie robił. Czuję, że w tym roku to wyszło mi na dobre. Zakończyłem sezon na całkiem niezłym poziomie, a po wznowieniu treningów czułem się bardzo komfortowo. Myślę, że to mi pomoże w kolejnych wyzwaniach.
Program startów Niemca na sezon 2021 jest dość podobny do tego z ubiegłych lat. Zakładając, że sezon odbędzie się bez większych zakłóceń, jego sylwetkę zobaczymy na trasach GP la Marseillaise (31 stycznia), Etoile de Besseges (3-7 lutego), Tour de la Provence (11-14 lutego), potem Kuurne-Bruksela-Kuurne (28 lutego) i Paryż-Nicea (7-14 marca). Kampania klasyków zakończy się na welodromie w Roubaix, natomiast Degenkolb chciałby latem znaleźć się w składzie Lotto Soudal na Tour de France.
Podobnie jak w poprzednich latach mój ulubiony wyścig Paryż-Roubaix będzie głównym celem. Dla mnie największym marzeniem byłoby powtórzenie wygranej w tej imprezie. Na to pracuję
– zapewnił.
Zaplanowane na jesień mistrzostwa świata we Flandrii także znajdują się na jego celowniku.
Chcę tam pojechać, chcę być na dobrym poziomie. Widziałem część tej trasy rok temu. Dobrze, że zobaczyłem: ona oferuje naprawdę strome, krótkie podjazdy. Będzie to bardzo trudny wyścig, bardzo techniczny. W najlepszej formie mogę utrzymać się z najlepszymi i walczyć o dobry wynik. Ale dla mnie to nie jest najlepsza trasa, by walczyć o zwycięstwo
W klasykach, po szarży Wouta van Aerta po Strade Bianche i Mediolan-San Remo oraz Mathieu van der Poela po Ronde van Vlaanderen, dyskusja przed sezonem 2021 dotyczy rzecz jasna możliwości powtórzenia przez młodych kolarzy tych wyczynów. Degenkolb w wieku 32 lat, prawie sześć sezonów po triumfach w dwóch monumentach, otwarcie zapowiada, że nie obawia się stanąć w szranki z młodzieżą.
Nie boję się ścigać się przeciwko tym młodym kolarzom. Jestem teraz reprezentantem starszej generacji. Szybko zleciało, wciąż pamiętam jak ja zaczynałem w 2011 roku. W tym czasie nabyłem na tyle dużo doświadczenia, opanowania oraz przebiegłości, że nie powinienem się obawiać i na pewno nie obawiam się mierzenia się z nimi.
Co napawa go pewnością, że dwójkę da się pokonać?
Rezultaty świadczą, że byłem w czołówce. Poziom był niesamowicie wysoki: wszyscy mieli świadomość, że każdy wyścig może być ostatnim w tym roku, więc dawali z siebie absolutnie wszystko. Ja czułem się pewnie, to poprawia morale przed nadchodzącą kampanią klasyków
– stwierdził.
Musimy próbować. Łatwo nigdy nie będzie. To nie tak, że oni podzielili między siebie klasyki. W niektórych wyścigach da się ich pokonać. Jasne, w pojedynku jeden na jeden, Mathieu czy Wout są na innym poziomie. Ale to nie czasówka. Liczy się doświadczenie, taktyka. Ja jestem przekonany, że można uzyskać bardzo dobry wynik [w starciu z nimi].
Niemiec na starcie klasyków nie będzie osamotniony: w pokonaniu gwiazd młodego pokolenia spróbują mu pomóc m.in. Philippe Gilbert, Tim Wellens, Frederik Frison oraz radzący sobie coraz lepiej 21-letni Florian Vermeersch.
O ile Paryż-Roubaix pozostaje głównym celem, Degenkolb szans na wygraną będzie szukał także w innych klasykach. O ile Mediolan-San Remo na siebie wezmą zapewne Caleb Ewan i Gilbert, na brukach to “Dege” powinien pełnić rolę lidera.
We Flandrii nigdy nie byłem tak blisko podium jak w 2020. To daje mi bardzo dużo pewności siebie. Mój czas się jeszcze nie skończył. Czułem się dobrze, byłem w formie, więc wierzyłem. Kiedy Mathieu i Wout odjechali, my jechaliśmy po trzecie miejsce. No i oczywiście każdy chciał wygrać ten wyścig o to miejsce na podium. Ja pomyślałem, że jak nie spróbuję czegoś wcześniej, to skończę czwarty, piąty czy szósty. A liczyło się podium. Dlatego zaatakowałem na ostatnich 1500 metrach. To mnie kosztowało siły i w sprincie skończyłem 9. Trzeba próbować, nie wolno tracić wiary w siebie. Ja wierzę, że uda mi się ponownie zabłysnąć
– podsumował.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS