Joe Biden, który już w środę (20.01.) obejmie najważniejsze stanowisko w Stanach Zjednoczonych, nie ukrywa, że w przeszłości przechodził trudne momenty. Wtedy pomógł mu sport, a konkretniej football amerykański.
Marek Bobakowski 20 Stycznia 2021, 11:00
Joe Biden oficjalnie przejmuje od Donalda Trumpa najważniejszy urząd w Stanach Zjednoczonych (więcej o zaprzysiężeniu nowego prezydenta przeczytasz TUTAJ >>). 78-letni polityk nie ukrywa swojej miłości do sportu. Miłości, dzięki której przeżył piękne chwile, choć wydawało się, że może wypaść na margines społeczeństwa. “To właśnie sport mnie uratował” – Biden napisał w swoim pamiętniku “Promises to Keep: On Life and Politics” wydanym w 2007 roku.
W czasach szkoły średniej Biden był świetnie zapowiadającym się graczem footballu amerykańskiego. – W swojej karierze trenerskiej nie miałem wielu tak utalentowanych zawodników jak Joe Biden – przyznał w rozmowie z “The New York Times” jego trener z czasów licealnych, E. John Walsh.
Sport sposobem na… jąkanie
Nastoletni Biden miał poważny problem. Jąkał się. – Wyśmiewano go publicznie – wspomniała na łamach “Washington Post” siostra przyszłego prezydenta, Valerie Biden Owens.
ZOBACZ WIDEO: Jan Tomaszewski komentuje zwolnienie Brzęczka. “Boniek nie wziął pod uwagę jednej rzeczy”
Biden znalazł na to sposób. Pomógł mu sport. “O ile brakowało mi pewności co do mówienia, bo się jąkałem, to zawsze wierzyłem w moje umiejętności sportowe. Sport był dla mnie równie naturalny, jak nienaturalne było mówienie. Okazał się moim biletem do akceptacji społecznej i nie tylko. Na boisku niczego się nie bałem. Byłem w swoim żywiole. Sport mnie uratował” – można przeczytać we wspomnianym już pamiętniku “Promises to Keep”.
Gdzie i co konkretnie Biden trenował? Był jednym z najlepszych zawodników zespołu Archmere Academy, katolickiej, prywatnej szkoły średniej, do której uczęszczał. Tutaj trzeba podkreślić, że sport szkolny w USA był zawsze i jest nadal świetnie zorganizowany. Szkoły startują w oficjalnych rozgrywkach, walczą o mistrzostwa poszczególnych konferencji, stanów. To namiastka profesjonalizmu.
Wyciągnął przyszłych sportowców ze stołówki
W 1960 roku zespół Archmere Academy przejął E. John Walsh, młody trener, który zaledwie dwa lata wcześniej skończył studia. Drużyna tej szkoły była pośmiewiskiem w rozgrywkach. Rok wcześniej zakończyła rozgrywki tylko z jednym zwycięstwem (i sześcioma porażkami). Od 1948 roku nie wygrała więcej niż dwóch meczów w sezonie.
– Na pierwszym treningu pojawiło się 18 zawodników, a ja potrzebowałem 30, by w ogóle przeprowadzić zajęcia – stwierdził po latach Walsh. – Poszedłem więc do stołówki i wyciągnąłem stamtąd 12 zupełnie przypadkowych uczniów. Tak zaczęła się moja przygoda z tą ekipą.
Przygoda jakże udana. Welsh odmienił całkowicie drużynę. Archmere Academy nagle stało się faworytem rozgrywek. Z bilansem 8 zwycięstw i 0 porażek zespół wygrał rozgrywki swojej konferencji. A Biden był czołowym zawodnikiem. “Biden jest najlepszym odbierającym podania w Archmere Academy” – pisał w 1960 roku Hal Bodley, dziennikarz “The News Journal”, wówczas największej gazety Wilmington (70-tysięcznego miasta w stanie Delaware).
Był wśród najskuteczniejszych zawodników
Biden w klasyfikacji najlepiej punktujących w rozgrywkach zajął bardzo wysokie, bo piąte, miejsce. Oczywiście w swoim zespole był najskuteczniejszy. Zdobył 24 punkty, a kolejne 36 “oczek” dołożył w kilku spotkaniach towarzyskich. Do tych statystyk dotarł i opublikował Lochlahn March, dziennikarz “The Daily Pensylvanian”.
Poniższy film zawiera kilka akcji Bidena z czasów szkolnych.
Przyszły prezydent USA próbował grać również w baseball, ale… – Jego jedyną i prawdziwą pasją był football amerykański – powiedział w jednym z wywiadów Robert Markel, kolega Bidena właśnie z ekipy baseballowej.
Kiedy w maju 2012 roku Walsh został nominowany do “Hall of Fame Delaware” (czyli alei najbardziej zasłużonych sportowców i trenerów stanu Delaware), na uroczystość przyjechał ówczesny wiceprezydent – Joe Biden. Nie mógł opuścić tak ważnego wyróżnienia dla trenera, który tak naprawdę pokazał mu piękno sportu.
– Welsh namawiał nas, byśmy grali, jak żyjemy. Czyli z pasją i uczciwością. Dziękuję mu za to – przyznał w krótkim przemówieniu.
Miłość wygrała ze sportem
Kiedy Biden opuścił mury szkoły średniej i podjął naukę na University of Delaware, wydawało się, że będzie kontynuował karierę sportową. A drużyna uniwersytecka to już przedsionek profesjonalizmu. Niestety, w I semestrze przyszły polityk nie mógł się zaaklimatyzować wśród starszych i mających większe umiejętności kolegów. Miał dość niską średnią 1,9 pkt. na mecz. Nie szło mu dobrze.
Na dodatek… “Kiedy moi rodzice zobaczyli oceny na koniec I semestru, powiedzieli, że mogę zapomnieć o drużynie i mam się skupić na nauce” – pisał w pamiętniku.
I tak też zrobił, zawiesił treningi. Chciał jeszcze wrócić do zespołu na trzecim roku, podjął nawet treningi, był w obiecującej formie, ale podczas wakacji zakochał się w Neili Hunter. Dziewczyna mieszkała w Syracuse, oddalonym o 500 kilometrów od domu Bidena. Wiadomo było, że musi wybierać, gdzie chce spędzać weekendy: w domu swojej dziewczyny czy podczas rozgrywek ligowych. Wybrał miłość.
Biden nie porzucił sportu na zawsze. Nadal jest kibicem, często pojawia się podczas meczów NFL czy NBA. – Kariera sportowa i dusza sportowca z pewnością przydała mu się w polityce – mówią jego byli koledzy ze szkolnej drużyny.
A mają z nim nadal kontakt. Regularnie spotykają się we wspólnym gronie i wspominają sezon 1960/61, kiedy to nie przegrali ani jednego meczu. Na tych spotkaniach pojawia się i Biden. Ostatnio przyjechał w 2018 roku. Nie zapomina o swoich byłych kolegach. Nie zapomina, że sport uratował go przed wycofaniem społecznym.
Obserwuj @MarekBobakowski
Czytaj także: Joe Biden przywróci sportową tradycję. Donald Trump ją przerwał >>
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS