Katarzyna Burzyńska-Sychowicz, „Wprost”: Jesteś po swoim debiucie rajdowym. Twój pilot powiedział, że pojechałaś mądrze i perfekcyjnie. Motosport zagości w twoim życiu na dłużej?
Joanna Jędrzejczyk: Na pewno tak. To jedno z moich marzeń z dzieciństwa, które dziś chciałabym realizować. Fajnie, że mam takie możliwości, kiedyś ich nie miałam. Przed rajdem zastanawiałam się, czy to jest tylko zajawka, czy rzeczywiście chcę to robić. Ale emocje, które towarzyszyły mi w jego trakcie, sprawiły, że naprawdę się w tym zakochałam. Ostatnie 2 lata były dla mnie odkrywcze: zaczęłam grać w tenisa, na który nigdy nie było mnie stać, zaczęłam rajdy…
Chcę pokazać ludziom, że nawet jeśli mieliby odłożyć swoje dziecięce marzenia i spełnić je za 10, 20 czy 30 lat, to warto czekać na tę radość i spełnienie.
Jednak plany rajdowe odkładam póki co na chwilę, bo teraz priorytetem jest mój powrót do oktagonu. Ale mam nadzieję, że w lipcu, sierpniu uda mi się wziąć udział w kolejnym rajdzie.
Sama przyznajesz, że jesteś perfekcjonistką i pracoholiczką. Pozwalasz sobie czasem na nieprzemyślane decyzje?
Jestem spontaniczna, mam w sobie dużo luzu, ze wszystkiego staram się czerpać radość, chociaż przez to, jak mnie w ostatnich latach doświadczyło życie i medialna kariera, wiem, że muszę mieć uszy i oczy czujne. Ufam też swojej intuicji, wyczuliły mnie na nią moje przegrane. I dobrze się stało; tak miało widocznie być, żebym mogła pójść dalej. Jestem wymagająca względem siebie, wobec innych również, czasem nawet ostra. Bo gdy taka nie byłam, wykorzystywano moją naiwność i miękkie serce. Nie mogę sobie na to pozwolić, bo wtedy cierpię, chcę tego unikać.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS