Grzegorz Chudy już nie po raz pierwszy stworzył dzieło na tytułową stronę bożonarodzeniowego wydania “Gazety Wyborczej”. Każde z nich w ciekawy sposób nawiązuje do tego, co się działo.
Gdy więc długimi miesiącami Katowice dyskutowały o zachowaniu Wojciecha Kałuży, radnego sejmiku województwa śląskiego, który został wicemarszałkiem po tym, gdy poparł PiS, Grzegorz Chudy skomentował to po swojemu.
Boże Narodzenie 2018 roku. Święta rodzina przechodzi obok gmachu Sejmu Śląskiego z kałużą na pierwszym planie. Spostrzegawczy od razu wiedzieli, że to nawiązanie do wyników wyborów samorządowych Grzegorz Chudy
Po roku, który dał się we znaki wyjątkowo upalnym i suchym latem artysta też nie milczał. Przedstawił Świętą Rodzinę wędrującą przez pokryty pustynnym piaskiem rynek w Katowicach.
Bożonarodzeniowy rysunek Grzegorza Chudego Rysunek: Grzegorz Chudy
W 2017 roku, gdy przed sądami w różnych miastach odbywały się manifestacje w obronie niezależności polskiego wymiaru sprawiedliwości, Święta Rodzina na okładce “Gazety Wyborczej” stworzonej przez Grzegorza Chudego dołączyła do demonstrantów zebranych przed sądem w Katowicach.
Boże Narodzenie 2017 roku. Święta rodzina nie mogła ominąć w Katowicach gmachu Sądu Okręgowego, gdzie przez kilka tygodni mieszkańcy protestowali przeciwko pisowskiej reformie sądownictwa Grzegorz Chudy
Żywo komentowana była również stworzona przez Grzegorza Chudego bożonarodzeniowa okładka “Gazety Wyborczej” w poprzednim (2016) roku. Święta Rodzina wędruje przez Katowice w maskach z powodu gęstego smogu, który spowijał miasto.
Boże Narodzenie 2016 roku. To chyba najbardziej komentowana bożonarodzeniowa okładka ‘Gazety Wyborczej’ w Katowicach. Święta rodzina idzie przez Katowice, ale z powodu wszechobecnego smogu w trosce o swoje życie ma na twarzach maski gazowe. Niestety, od tego czasu niewiele się zmieniło. Zimą bywają dni, że powietrze jest tak zanieczyszczone, że epiej nie wychodzić z domu Grzegorz Chudy
W 2020 roku Jezus, Maryja i Józef znów zostali przedstawieni z zasłoniętymi twarzami, ale tym razem w maseczkach, które obowiązkowo trzeba zakładać z powodu epidemii koronawirusa. W tle widać zaś katedrę w Katowicach, nad którą rozpętała się burza z piorunami.
– Chciałem zawrzeć w tej scenie najważniejsze wydarzenia, których świadkami byliśmy w tym roku. Oczywiście pierwszym, najważniejszym jest pandemia, która każdego z nas dotknęła w jakiś sposób. Dlatego Maryja i Józef mają założone maseczki. Równie ważne w naszym kraju były protesty kobiet przeciwko zaostrzeniu prawa aborcyjnego, które wybuchły tej jesieni. Święta Rodzina uchwycona jest na tle katedry – miejsca, w którym rozpoczęły się lokalne protesty. Nad wszystkim zaś rozpętuje się wielka burza – tak Grzegorz Chudy objaśnia swoje inspiracje.
Mówi, że zależało mu, by w tej scenie podkreślić stan osamotnienia. – Mam bowiem wrażenie, że między ludźmi a instytucjami, które na obrazie reprezentuje katedra, brak jest wspólnego dialogu. Dystans się powiększył, wierni czują się opuszczeni – tłumaczy artysta.
Polonista i artysta
Z wykształcenia jest polonistą, a na życie zarabia właśnie jako malarz nastrojowych akwareli o charakterystycznej kresce. Na jednej z nich w krajobraz Katowic Nikiszowca wtopił Lorda Vadera z “Gwiezdnych wojen”.
Gwiezdne Wojny po śląsku. Lord Vader w ajnfarcie Akwarela Grzegorza Chudego
Przez siedem lat pracował jako nauczyciel języka polskiego w Liceum nr 5 w Katowicach-Ochojcu. W wolnych chwilach tworzył. Pierwszą wystawę miał w 2006 r., ale maluje od małego.
– Pierwsze pudełko akwareli otrzymałem od przyszywanej cioci, nauczycielki plastyki. Zakochałem się w tych farbkach, bo dają możliwość wyczarowywania na papierze wspaniałych barw. Nigdy do końca nie wiem, jakie kolory mi wyjdą, jak zaczynam je ze sobą mieszać. To taki rodzaj artystycznej alchemii – opowiada artysta.
Zakochany w Nikiszowcu
Belferska natura jednak dalej w nim siedzi – w katowickich przedszkolach prowadzi projekt “Bajtle Godajom” – szkółkę języka śląskiego. Bo – jak podkreśla – od urodzenia związany jest z Górnym Śląskiem, śląską godką, tradycją i kulturą. Od strony mamy pochodzi z typowo tradycyjnej śląskiej rodziny, w której można znaleźć pradziadków w powstaniach, dziadka w Wehrmachcie i żołnierzy z armii Andersa. To właśnie rodzina wpoiła mu śląskie wartości.
Ważnym aspektem w jego życiu było harcerstwo, które ukształtowało go jako człowieka. Był drużynowym 7. Katowickiej Drużyny Harcerskiej im. 2. Pułku Powstańców Śląskich. – Wspólne ogniska, biwaki, wyjazdy z grupą – gdyby nie te doświadczenia, nie byłbym tym, kim jestem dzisiaj – wspomina.
I pewnie nie byłoby też zespołu Beltaine, który współtworzył przez kilkanaście lat. Zaczęło się od słuchania Clannadu i śpiewania pieśni żeglarskich i irlandzkich przy ognisku. W kapeli odpowiedzialny był za grę na fletach i akordeonie. Zwiedził z nią trochę świata. Występowali m.in. na Borneo, w Meksyku, Kanadzie czy USA. Ale ten rozdział jego życia jest już zamknięty.
Młodość spędził w katowickiej dzielnicy Kostuchna, dorosłe życie wiedzie wraz ze swoją rodziną w Nikiszowcu. – W chwili kiedy tu dotarłem, zakochałem się w tym miejscu. Była to miłość od pierwszego wejrzenia! Od tej pory zabierałem na Nikiszowiec wszystkich moich znajomych. A w późniejszych latach także moją żonę – wspomina.
Tutaj też ma swoją klimatyczną pracownię, której ściany zapełniają setki akwarel. Na swoim koncie ma ich prawie 2 tysiące!
Przeważnie maluje Górny Śląsk, często Nikiszowiec. Czasem coś innego, bo musi od tych pejzaży odpocząć i do nich zatęsknić. Na przykład powidoki z podróży po Europie czy innych zakątkach Polski.
Większość prac ma gdzieś w pejzażu – wyeksponowany albo specjalnie schowany – czerwony balonik. – To taki rodzaj mojego artystycznego, alternatywnego ‘podpisu’, znaku rozpoznawczego – wyjaśnia artysta.
Na wielu znajdują się też wieże ciśnień zaprojektowane niegdyś przez braci Zillmannów: w Szopienicach, Giszowcu i Nikiszowcu. – Zawsze fascynowały mnie te budynki – wyglądają jak z bajki. Dlatego je maluję – mówi.
“Anioł proletariacki” Grzegorza Chudego GRZEGORZ CHUDY
Od kilku lat lubi też umieszczać w swoich pracach beboki – takie śląskie straszki. W 2019 roku powstał nawet specjalny album “Beboki” uzupełniony o teksty (cały nakład został wyczerpany). W czasie pandemii Grzegorz zaczął udostępniać w sieci obrazki beboków komentujących aktualne wydarzenia.
– Na pierwszym, podmalowanym akwarelą obrazku, który powstał na skrawku kartki, umieściłem dwóch beboków w maseczkach z komentarzem “bydzie lepij”. Ludzie zaczęli go udostępniać w swoich mediach społecznościowych. Do dziś powstało prawie 50 takich obrazków – mówi artysta.
Niedawno ukazała się płyta “Marzyciele” Kwintetu Śląskich Kameralistów oraz młodego solisty – Oskara Gomółki – z piosenkami do wierszy Juliana Tuwima i Jana Brzechwy. Otwierając dołączoną do niej książeczkę z utworami wymienionych poetów, zobaczycie też akwarelowe ilustracje Grzegorza, który uatrakcyjnił nimi to ciekawe wydawnictwo muzyczne skierowane do dzieci.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS