A A+ A++

Szczepionka działa w ten sposób, że zawiera tylko kawałek materiału genetycznego wirusa, który przenosi informacje o białku powierzchniowym. To ono powoduje w naszym organizmie powstanie odporności – wyjaśniał w programie “Koronawirus Konkret24” doktor Paweł Grzesiowski. Ekspert Naczelnej Rady Lekarskiej dodawał, że “nie jest możliwe, żeby zespół pocovidowy powstał po szczepionce”.

Wraz z falą koronawirusa uderzyła jeszcze jedna – fala dezinformacji. W programie “Koronawirus Konkret24” zaproszeni eksperci obalają mity i rozwiewają wątpliwości związane z rozprzestrzenianiem się koronawirusa, wpływem epidemii na nasze codzienne funkcjonowanie oraz szczepionkami na COVID-19. Kwestie i tematy poruszane w programie przekazała redakcja Konkret24.

CZYTAJ KONKRET24 >>>

W kolejnym programie do części z nich ustosunkował się specjalista w dziedzinie terapii zakażeń doktor Paweł Grzesiowski, ekspert Naczelnej Rady Lekarskiej.

OGLĄDAJ “KORONAWIRUS KONKRET24” W INTERNECIE >>>

“Nie ma wirusa, który został wyizolowany, lub którego istnienie wykazano, tak więc nie ma celu dla szczepionki”

Doktor Paweł Grzesiowski: Byłoby to piękne, ale niestety jest to całkowicie niemożliwe i nieprawdziwe stwierdzenie, dlatego, że wirus nie tylko jest, ale doskonale się rozprzestrzenił i niestety pochłania kolejne ofiary, w tym również śmiertelne. Pamiętajmy, że prawie 90 milionów osób do dziś zachorowało.

Właśnie obchodzimy rocznicę odkrycia tego wirusa i ponad wszelką wątpliwość mogę to powiedzieć – odkrycie, to znaczy stwierdzenie jego materiału genetycznego i wykazanie, że jest on odpowiedzialny za chorobę COVID-19. Przypomnę, że od tego czasu mamy już kilkadziesiąt tysięcy szczepów tego wirusa potwierdzonych na całym świecie. Są specjalne konsorcja, które badają te szczepy i natychmiast publikują te dane.

Jeżeli ktoś nie wierzy w istnienie koronawirusa, zapraszam na pokaz tych danych i zapoznanie się z nimi. One są w otwartej przestrzeni dostępne w każdej chwili i tam znajdziecie państwo dane na temat tego, że jest to wirus RNA, wirus pochodzenia zwierzęcego, jest to wirus pochodzenia odnietoperzowego i jest trzecim przedstawicielem tak zwanej grupy betakoronawirusów niestety atakujących takie białko AC2, które w organizmie odpowiada za jego przyłączenie, które niestety ma człowiek i wiele innych gatunków ssaków.

Absolutnie zaprzeczam tej tezie. Wirus jest potwierdzony metodami naukowymi i niestety widzimy go w życiu jako wywołującego ciężkie zakażenie.

“Szczepionka na SARS-CoV-2 wywołuje zespół pocovidowy”

Doktor Paweł Grzesiowski: Jest to twierdzenie absolutnie błędne. Zespół pocovidowy jest to grupa objawów, które towarzyszą ozdrowieńcom, którzy doznali najprawdopodobniej uszkodzenia wielonarządowego na skutek mechanizmu zwiększonej wykrzepialności, czyli krew w maleńkich naczyniach wykrzepiła się i doszło do mikrozatorów, mikrozakrzepów, co uszkodziło różne narządy.

My do końca jeszcze nie wiemy, jaka jest przyczyna tego zespołu pocovidowego w szczegółach, ale te osoby mają zaburzenia psychologiczne, zaburzenia pamięci, koncentracji, ale też i problemy z płucami, z sercem, z nerkami. Jest to wielonarządowy zespół, którego absolutnie nie obserwujemy po szczepionce.

Szczepionka działa w ten sposób, że zawiera tylko kawałek materiału genetycznego wirusa, który przenosi informacje o białku powierzchniowym, białku S tego wirusa, które powoduje w naszym organizmie powstanie odporności.

Nie jest możliwe, żeby zespół pocovidowy powstał po szczepionce.

Poniżej pytania, które padły w programie “Koronawirus Konkret24” 2 stycznia:

“Producent szczepionki podaje na ulotce, że nie zbadane jest jak szczepionka zareaguje z innymi przyjmowanymi lekami”

Doktor Paweł Grzesiowski: Podawanie szczepionki jest zawsze związane z różnego rodzaju pytaniami, wątpliwościami, szczególnie u tych osób, które leczą się przewlekle z powodu różnych chorób. Po to jest wizyta kwalifikacyjna, czyli ta wizyta poprzedzająca szczepienie, aby wyjaśnić wszelkie te wątpliwości. Większość leków, które stosowane są w chorobach przewlekłych, na przykład w cukrzycy, nadciśnieniu, w leczeniu problemów kardiologicznych, nie wchodzi w żadne interakcje ze szczepionkami. W związku z tym w czasie takiej wizyty będzie podjęta decyzja indywidualnie, czy szczepionkę można podać, czy też nie. Jedyne leki, które wchodzą w interakcje ze szczepionkami, to są leki zaburzające odporność, czyli takie, które powodują, że my gorzej odpowiemy na szczepienie i wówczas leczenie należy ukończyć i podać szczepionkę, czyli jest to przeciwwskazanie czasowe do podania szczepionki.

Natomiast oczywistym jest, że szczepionka nie była w tej chwili badana w ramach badań klinicznych w sensie podawania jej u konkretnych chorych z konkretnymi lekami. Inne szczepionki też nie mają tego rodzaju informacji w swoich ulotkach, że można czy nie można łączyć ich z aspiryną czy z ibuprofenem, czy innymi antybiotykiem. Tak się nie robi, jeżeli chodzi o badania kliniczne szczepień. Mówimy przede wszystkim o grupach leków i o mechanizmach ich działania, które mają wzajemnie sobie nie przeszkadzać.

Dr Grzesiowski: większość leków, które stosowane są w chorobach przewlekłych nie wchodzi w żadne interakcje ze szczepionkamiTVN24

“Szczepionki nie zostały właściwie zbadane i ich zastosowanie może prowadzić do nieoczekiwanych zmian na poziomie komórkowym”

Doktor Paweł Grzesiowski: W trzech szczepionkach, które są w tej chwili blisko rejestracji – jedna z nich już jest używana w Anglii i w Stanach Zjednoczonych – jest czyste RNA, czyli czysty, tak zwany informacyjny kwas rybonukleinowy. To oznacza, że ta szczepionka nie jest de facto szczepionką w rozumieniu klasycznym, czyli że w niej jest jakiś fragment wirusa, bakterii czy toksyna, tylko jest informacją. Sama ta składowa nie pobudza odpowiedzi immunologicznej, czyli my nie reagujemy na podany fragment tego kwasu rybonukleinowego. On zamienia się dopiero w antygen, czyli białko S w naszym organizmie. To trochę jest tak, jakbyśmy podpięli pod drukarkę 3D taki nośnik informacji USB i z tego nośnika wydrukowali sobie białko S. Drukarką 3D są nasze komórkowe rybosomy, czyli takie fragmenty naszych komórek, które odpowiadają za produkcję białka. One są poza jądrem komórkowym i między innymi dlatego nie możemy tego typu ingerencją zmienić ludzkiego genomu. Nie możemy zmienić ludzkiego DNA, które jest zawarte w jądrze i jest dobrze chronione. Wiemy to z doświadczeń z innych szczepionek RNA czy z innych metod wykorzystywania tego kwasu rybonukleinowego, że on wchodzi do komórki, zamienia się w białko i rozpada. I tak też jest z tą szczepionką.

Dr Grzesiowski: Nie możemy tego typu ingerencją zmienić ludzkiego genomu. Nie możemy zmienić ludzkiego DNA, które jest zawarte w jądrze i jest dobrze chronioneTVN24

“Zagrożeniem dla człowieka jest to, że osoby zaszczepione będą mniej odporne na inne choroby”

Doktor Paweł Grzesiowski: Nie ma takiej możliwości. Fizjologia człowieka jest tak skonstruowana, że walcząc z jakimś antygenem, czy wirusem, bakterią, czy ich fragmentami, angażuje się tylko część naszego układu odporności. Przecież mamy pacjentów chorych przez miesiące na gruźlicę i nie wygląda na to, żeby oni zapadali na wszystkie inne choroby równoczasowo. Mamy pacjentów chorych na ospę wietrzną i nie widzimy, żeby oni chorowali w tym samym czasie na rozmaite inne zakażenia. Oczywiście zdarza się, że nadkażenie bakteryjne w ospie wietrznej czy w gruźlicy, ale to są sytuacje sporadyczne. Po drugie jest to długi proces chorowania. A jeżeli chodzi o szczepienie, my pobudzamy układ odporności, ten składnik, który to pobudzenie powoduje, znika z naszego organizmu po kilku dniach i wtedy pracuje już tylko nasza pamięć immunologiczna nad wytworzeniem zarówno komórek odpornościowych, jak i przeciwciał. Czyli nie ma możliwości obniżenia ludzkiej odporności poprzez podanie szczepionki. Te poglądy biorą się przede wszystkim z faktu, że niektóre osoby mimo szczepienia zakażają się. Osoba zaszczepiona w poniedziałek, w czwartek zachoruje na zapalenie ucha środkowego i stąd się bierze takie myślenie, że ona może miała obniżoną odporność, bo zachorowała na zapalenie ucha środkowego. Ale to nie jest prawda. To po prostu zbieg okoliczności.

Dr Grzesiowski: nie ma możliwości obniżenia ludzkiej odporności poprzez podanie szczepionkiTVN24

“Spuchnięte, bolące węzły chłonne to dowód zakażenia się COVID-19”

Doktor Paweł Grzesiowski: To nie jest typowy objaw covidu. Raczej jest to typowy objaw reakcji pocovidowej. Znamy ten objaw na przykład z wieloukładowego zapalnego zespołu dziecięcego, czyli tak zwanego PIMS-TS. Tam powiększenie węzłów chłonnych, utrzymująca się dłuższy czas gorączka, wysypka – to są klasyczne objawy. Myślę, że tu nastąpiło pewne przeniesienie informacji z jednego obszaru do drugiego. W trakcie ostrej infekcji zawsze mogą powiększyć się węzły chłonne, natomiast nie jest to typowy objaw obserwowany w COVID-19. Przyczyną tego zjawiska, czyli powiększenia węzłów chłonnych jest odczyn zapalny. Gdybyśmy sprawdzili, które to są węzły, czy to są węzły szyjne, czy podżuchwowe, to może lokalizować infekcję, bo powiększeniu zwykle ulegają najbliższe węzły miejsca zakażenia.

Dr Grzesiowski: spuchnięte, bolące węzły chłonne to nie jest typowy objaw COVID-19TVN24

W sobotnim programie “Koronawirus Konkret24” gościem był także Michał Istel z Konkretu 24, który obalał mity wokół szczepionek przeciw koronawirusowi.

Mit 1: “Podanie szczepionki na COVID-19 w Wielkiej Brytanii było ustawką. Pierwsza para nie została zasczepiona a kobieta jest aktorką”.

Michał Istel: O aktorach i statystach podczas tej epidemii słyszeliśmy niejednokrotnie i tak samo było podczas szczepień. Pierwsza zaszczepiona pani to 90-letnia Margaret Keenan, a pierwszy mężczyzna to 81-letni William Shakespeare. I to właśnie z nazwiska wyniknął ten błąd. Ktoś zastanawiał się, dlaczego pani została zaszczepiona w szpitalu w Coventry, a pan w szpitalu Stratford-upon-Avon przez tę samą pielęgniarkę, mimo że te szczepienia dzielił krótki czas. Tak naprawdę oni zostali zaszczepieni w tym samym szpitalu w Coventry. A Stratford-upon-Avon to miasto, w którym mieszkał William Shakespeare, 16-wieczny pisarz.

CZYTAJ WIĘCEJ: “Sesja fotograficzna dla potrzeb propagandy”? Nie, te osoby naprawdę przyjęły szczepionkę na koronawirusa >>>

Mit 2: “Na Radzie Eugenicznej WHO mówiono o ‘przerzedzeniu stada’ dzięki szczepieniom (na koronawirusa – red.)”

Istel: Tę nieprawdziwą informację można by obalić prostym stwierdzeniem, że nie istnieje coś takiego jak Rada Eugeniczna WHO, ani nigdy nie istniała. W tej wiadomości rozsyłanej w sieci pojawiało się to z takim rozszerzeniem, że to Henry Kissinger, były sekretarz stanu USA miał na tej Radzie Eugenicznej się pojawić i wypowiedzieć te słowa o depopulacji świata przez szczepionki. To z resztą nie pierwszy raz, kiedy o tym słyszymy. Wcześniej takie słowa miał wypowiadać m.in. Bill Gates. Po raz kolejny posłużono się znaną osobą, tymczasem ani Bill Gates, ani Henry Kissinger, a tym bardziej na Radzie Eugenicznej WHO takich słów nie wypowiadali. To jest teoria spiskowa, która nie ma nic wspólnego z rzeczywistością.

CZYTAJ WIĘCEJ: Nie, Rada Eugeniczna WHO nie istnieje, a Henry Kissinger nie mówił o przerzedzaniu stada dzięki szczepieniom >>>

Michał Istel z Konkret 24 obala mity o szczepionce na COVID-19TVN24

Poniżej pytania, które padły w programie “Koronawirus Konkret24” 19 grudnia:

“Szczepionką nie mogą się szczepić osoby przyjmujące leki”.

Doktor Paweł Grzesiowski: Na szczepienie składają się dwa działania. Pierwsze to kwalifikacja pacjenta do szczepienia, czyli badanie lekarskie, w czasie którego ustalamy wskazanie i przeciwskazania do szczepienia. Druga część to jest wykonanie samego zastrzyku i opieka po tym zastrzyku. Część pierwsza jest decydująca – w tym czasie trzeba powiedzieć lekarzowi o wszystkich przyjmowanych lekach, o chorobach, które się leczy, bo może to mieć znaczenie przy kwalifikacji do szczepienia.

Są pewne choroby, które z natury rzeczy są przeciwskazaniem do szczepienia, na przykład choroby nowotworowe w trakcie leczenia chemioterapią. To są leki, które na tyle niszczą układ odporności, że szczepienie nie może być podane i nie będzie skuteczne. Przeciwskazaniem są też choroby anafilaktyczne, czyli reakcje alergiczne o największym natężeniu, którą nazywamy anafilaksją, czyli wstrząsem alergicznym. Osoby, które w przeszłości miały już takie epizody po różnych alergenach, muszą taką informację przekazać lekarzowi i decyzja zostanie podjęta po ocenie korzyści i ryzyka. Innym przeciwskazaniem do szczepienia są ostre choroby gorączkowe. Natomiast jeśli przyjmujemy leki z powodu cukrzycy, nadciśnienia, przerostu prostaty – co do zasady nie stanowią one przeciwskazania do szczepień.

“Namnożony wirus ze szczepionki powoduje, że osoba zaszczepiona zaraża innych”.

Doktor Paweł Grzesiowski: Jest to całkowita nieprawda, jeżeli chodzi o szczepionki tak zwane zabite, czyli takie, które nie zawierają żywych drobnoustrojów. Jeżeli chodzi o szczepionki przeciwko COVID-19 oparte na technologii mRNA, czyli kawałka kwasu rybonukleinowego, to tu nie ma najmniejszej możliwości przeniesienia choroby, dlatego że to nie są fragmenty pobrane z żywych wirusów. To są fragmenty stworzone w wyniku syntezy chemicznej, czyli połączenia składników chemicznych w laboratorium i umieszczone w szczepionce, więc wykluczona jest możliwość zakażenia od osoby szczepionej.

Namnożony wirus ze szczepionki powoduje, że osoba zaszczepiona zaraża innych? Odpowiada doktor GrzesiowskiTVN24

“Właśnie dla osób z powikłaniami po szczepieniu czeka Szpital Narodowy oraz izolatoria”.

Doktor Paweł Grzesiowski: Szpitale tymczasowe zostały stworzone jako baza łóżek dla pacjentów covidowych. Z jednej strony można powiedzieć, że to szkoda, że są puste, bo wydano pieniądze i zatrudniono personel, ale z drugiej strony to może dobrze, że są puste, dlatego że wygasa w tej chwili druga fala pandemiczna w Polsce. Takie szpitale będą stanowić żelazną rezerwę łóżek, gdyby pojawiła się trzecia fala. Natomiast z całą pewnością nie są one przeznaczone do leczenia jakichkolwiek powikłań poszczepiennych. Gdyby zdarzyło się, że ktoś dozna powikłania poszczepiennego, trafi na taki oddział szpitala, w którym można leczyć na dane schorzenie – jeśli to będzie problem neurologiczny, to będzie neurologia, a jeśli dermatologiczny to dermatologia, i tak dalej. Te szpitale nie stanowią żadnego ogniwa w łańcuchu szczepień ochronnych poza jednym wyjątkiem – w tych szpitalach będą możliwe szczepienia.

Dla osób z powikłaniami po szczepieniu czeka Szpital Narodowy oraz izolatoria? Odpowiada doktor GrzesiowskiTVN24

“Sam fakt zaszczepienia osób zdrowych doprowadzi do poważniejszych problemów niż pozwolenie im na przejście choroby”.

Doktor Paweł Grzesiowski: Szczepionka jest produktem, który chroni nas przed powikłaniami określonych chorób zakaźnych. Tak jest ze wszystkimi szczepionkami – czy to jest szczepionka przeciwko odrze, grypie czy gruźlicy, szczepionki mają za zadanie nauczyć nasz układ odporności reagować w sytuacji spotkania w naturze takiego wirusa czy bakterii. Dlatego szczepienia są zapobieganiem chorobom. Oczywiście jako leki mogą wykazywać jakieś działania uboczne, ale te działania uboczne są zawsze mniej nasilone i łagodniejsze niż przebieg zakażenia.

Zaszczepienie zdrowych doprowadzi do poważniejszych problemów niż pozwolenie im na przejście choroby? Odpowiada doktor GrzesiowskiTVN24

“W Duesseldorfie zniesiono nakaz noszenia maseczek, bo obywatel udowodnił w sądzie, że to powoduje niedobór tlenu i uszkodzenie mózgu”.

Michał Istel, Konkret24: To typowy przykład informacji, gdy prawdziwe wydarzenie zostało otoczone fałszywym wyjaśnieniem, które komuś pasowało do jego tezy. W Duesseldorfie faktycznie po skardze jednego z mieszkańców czasowo zniesiono obowiązek noszenia maseczek na przestrzeniach otwartych. Obywatel argumentował, że przepis jest niejasny i on nie wie, kiedy dokładnie ma nosić maseczki, i sąd przychylił się do tego wniosku. (Przepis) był też niezgodny z innymi rozporządzeniami, które w tamtym czasie obowiązywały w całych Niemczech. Sąd zalecił doprecyzowanie tych przepisów. To było 9 listopada, a już 10 listopada Duesseldorf ogłosił, że w takim razie maseczki będą obowiązkowe tylko w konkretnych miejscach – były wymienione ulice i okolice dworca centralnego. W tym wyroku sądu nie było mowy o tym, że maseczki szkodzą. Teza o tym, że maseczki powodują niedotlenienie mózgu, była już wielokrotnie obalana.

CZYTAJ WIĘCEJ: Nie, Duesseldorf nie zniósł nakazu noszenia maseczek, dlatego że szkodzą zdrowiu >>>

W Duesseldorfie zniesiono nakaz noszenia maseczek, bo udowodniono, że szkodzą? Odpowiada Michał IstelTVN24

“Jest okres jesienno-zimowy, powietrze wilgotne. Noszenie mokrej maseczki może wywołać infekcję bakteryjną, a nawet grzybiczą”.

Doktor Paweł Grzesiowski: Jeżeli używamy maseczek w sposób właściwy, czyli wymieniamy je w określonym czasie, który określa producent albo dobra praktyka – wówczas nie grożą nam żadne choroby zakaźne. Maseczki bawełniane czy chirurgiczne wymieniamy po dwóch-trzech godzinach użycia. Jeżeli mamy poczucie, że one są bardziej wilgotne, wówczas należy tę maseczkę zmienić wcześniej. Maseczka wilgotna gorzej filtruje i z całą pewnością będzie dawała mniej bezpieczeństwa. Natomiast maski typu FFP2 czy FFP3 nie mają takiej zdolności chłonięcia wilgoci i można ich używać nawet w środowisku o zwiększonej wilgotności. Jeżeli maski są zawilgocone, należy je zmienić i nie powinno się ich używać przez kolejne dni – to może być groźne, bo w wilgotnej masce po wysuszeniu mogą powstać ogniska skażenia, które mogą być niebezpieczne, ale głównie dla skóry wokół nosa i ust. Używanych maseczek nie suszymy i nie używamy kolejny raz – wtedy nic nam nie grozi.

Noszenie mokrej maseczki może wywołać infekcję bakteryjną, a nawet grzybiczą? Odpowiada doktor GrzesiowskiTVN24

Poniżej pytania, które padły w programie “Koronawirus Konkret24” 13 grudnia:

“Szczepionka na COVID-19 manipuluje ludzkim DNA za pomocą kodowania RNA”

Doktor Paweł Grzesiowski: Obawy przed nowymi szczepionkami są zrozumiałe. Są to nowe szczepionki jeżeli chodzi też o technologię. Jest to nowa szczepionka dlatego, że wcześniej nie było tej choroby, ale jest to też nowa szczepionka pod względem technologii, którą musimy wszystkim wytłumaczyć. Na czym polega ta technologia? Do naszego organizmu wprowadzamy pewną informację, na podstawie której nasz organizm wytwarza białko wirusowe i pokazuje to białko komórkom odpornościowym. Przeciwko temu białku one zaczynają produkować odporność, czyli przeciwciała i pamięć immunologiczną. Inaczej mówiąc, my nie manipulujemy DNA, nie manipulujemy materiałem genetycznym komórek ludzkich, tylko podajemy informację. To tak, jakbyśmy pewien kod wczytali do naszego organizmu, a nasz organizm podejmuje produkcję zakładanego białka. Tak, że nie ma możliwości zachorować na COVID ani mieć kłopotu z naszym genomem – szczepionki pod tym względem są całkowicie bezpieczne.

Nie było testów szczepionki na osobach starszych. Dlatego przyspiesza ona wystąpienie i nasila chorobę Alzheimera i Parkinsona. TVN24

“Nie było testów szczepionki na osobach starszych. Dlatego przyspiesza ona wystąpienie i nasila chorobę Alzheimera i Parkinsona”

Paweł Grzesiowski: Teza jest całkowicie niepotwierdzona naukowo i już jej uzasadnienie jest błędne. Znów powinniśmy zacząć od początku. Technologia szczepionki RNA nie jest niczym nowym. Myśmy jako naukowcy i lekarze testowali podobne szczepionki w kilku innych chorobach, jak choćby dla wirusa zika, czy dla wirusa ebola. Pierwsze szczepionki tej technologii powstały jeszcze przed 15 laty, przeciw wirusowi SARS-1. Oczywiście prace zostały zawieszone na pewien czas, bo wirus zniknął, ale co do doświadczeń i technologii, to ona ma ponad piętnaście lat. Nie możemy uważać, że te szczepionki są nieprzemyślane, wynalezione na kolanie. To jest ukoronowanie wielu lat pracy wielu naukowców, i te szczepionki przeszły badania kliniczne wszystkich trzech faz, które mają mieć przed rejestracją. W jednej ze szczepionek, bo głównie mówimy tutaj o produkcie firmy Pfizer, przeprowadzono również badania u osób starszych i nie stwierdzono żadnych poważnych działań niepożądanych. Nie ma niebezpieczeństwa nasilania choroby Alzheimera czy Parkinsona.

Szczepionki nie mogą być skuteczne, bo powstały w zbyt krótkim czasie. Faza testowania miała zakończyć się dopiero w grudniu 2022. TVN24

“Szczepionki nie mogą być skuteczne, bo powstały w zbyt krótkim czasie. Faza testowania miała zakończyć się dopiero w grudniu 2022”

Doktor Paweł Grzesiowski: Ta informacja zawiera niewielką ilość prawdy. Prawdziwą informacją w tym komunikacie jest, że zakończenie obserwacji pełnej jeżeli chodzi o długość utrzymywania się odporności zaplanowano na termin dwóch lat. Dwa lata będzie prowadzona obserwacja osób zaszczepionych pod kątem utrzymywania się pamięci immunologicznej. To znaczy, że co pewien czas osoby, które zostały zaszczepione w ramach tej fazy badań, będą miały pobieraną krew i będzie oceniany poziom przeciwciał poszczepiennych. W tym zakresie ten sąd ma prawdziwe przesłanki. Nie ma natomiast mowy o tym, że szczepionki są nieprzebadane w tym momencie pod kątem bezpieczeństwa i skuteczności bezpośredniej. Te dane już mamy i one świadczą o tym, że szczepionki są skuteczne i bezpieczne w tym zakresie, że nie wywołują poważnych działań niepożądanych w ciągu tego pierwszego miesiąca od podania pierwszej, jak i później drugiej dawki.

Uwaga na zespół pocovidowy. Dzieci łatwo się nim zarażają. TVN24

“Uwaga na zespół pocovidowy. Dzieci łatwo się nim zarażają”

Doktor Paweł Grzesiowski: Jeżeli chodzi o zakażenia COVID-19 u dzieci, to jest to zjawisko jeszcze nie do końca poznane. Wiemy już, że dzieci chorują rzadziej niż dorośli, czyli można powiedzieć, że trudniej się zarażają. Po drugie, absolutna większość dzieci choruje bezobjawowo, czyli wirus nie wykazuje w ich organizmie nasilonej aktywności, co powoduje, że te dzieci w mniejszym stopniu przenoszą wirusa. Nie potwierdzam tej tezy (postawionej w pytaniu internauty – red.). Dzieci mogą zachorować, ale tak jak widzimy to z tej fali, tych dzieci jest znacznie mniej niż osób dorosłych. Dzieci chorują skąpoobjawowo, więc zostaje nam tylko martwienie się o wieloukładowy zespół zapalny, który rozwija się około 2-4 tygodni po infekcji i może być poważnym zagrożeniem dla zdrowia, bo jest to już reakcja autoimmunologiczna. To już nie jest problem wywołany bezpośrednio zakażeniem koronawirusem, ale nieprawidłowa reakcja dziecka, które przechorowało COVID-19.

Dziecko, które ma zespół pocovidowy, to jest dziecko, które już przechorowało COVID, poznajemy zresztą po tym ten zespół, że dziecko ma już przeciwciała we krwi, a więc jest nieaktywne zakażenie i nie może zarazić.

Wirus powodujący COVID-19 wcale nie został wyizolowany, dlatego testy PCR i ich wykorzystywanie do jago wykrycia to totalna bujda. TVN24

“Wirus powodujący COVID-19 wcale nie został wyizolowany, dlatego testy PCR i ich wykorzystywanie do jago wykrycia to totalna bujda”

Doktor Paweł Grzesiowski: Nie mogę się zgodzić z taką tezą. Nie wiem czy nie chodzi czasem o pomyłkę w ogóle w ustalaniu nazwy testów. Mamy dwa rodzaje testów wykrywających obecność wirusa w organizmie. Jeden to jest PCR, czyli test genetyczny, który wykrywa fragmenty genów wirusa, a więc jest bardzo dokładny. On może wykrywać zarówno fazę choroby, jak i fazę wyzdrowienia. My po wyzdrowieniu jeszcze możemy wydzielać wirusa i wtedy ten test nie świadczy ani o ostrej chorobie, ani o zakażeniu, czyli zakaźności.

Drugi rodzaj to są testy antygenowe. Te testy są szybkie. One w ciągu 15 minut są w stanie ustalić, czy w naszych drogach oddechowych są białka wirusa. To jest zupełnie inna struktura. Białko wirusa to jest już produkt gotowy, który może być związany z zakaźnością. Jeżeli te testy są dodatnie, to one potwierdzają najczęściej aktywną chorobę i zakaźność takiego chorego. Te testy stają się szybko ujemne, ponieważ wirus nie jest kompletny po 5-7 dniach. Jeżeli dochodzi do wyzdrowienia, to my już testy antygenowe widzimy ujemne, mimo że test genetyczny może jeszcze przez kilka dni, czy nawet kilka tygodni być dodatni.

Żołnierze WOT będą przymusowo testować i szczepić na COVID-19.TVN24

“Żołnierze WOT będą przymusowo testować i szczepić na COVID-19”

Gabriela Sieczkowska: O tym że Wojska Obrony Terytorialnej zostały rzekomo powołane do wykonania na społeczności przymusowych testów i szczepień na COVID-19, informowała ulotka, którą część mieszkańców Koszalina i nie tylko znalazła w swoich skrzynkach pocztowych. “Prawdziwy informator społecznościowy”, bo tak zatytułowana jest ta ulotka, to materiał pełen nieprawdziwych twierdzeń o pandemii. Jej anonimowy autor bądź autorzy przekonują o nieskuteczności testów na koronawirusa i noszenia maseczek. Nieprawdziwe jest też twierdzenie, że żołnierze WOT będą prowadzić przymusowe testy i szczepienia. Takiej informacji zaprzeczył rzecznik prasowy dowództwa Wojsk Obrony Terytorialnej. Jego zdaniem ulotka to przykład działania destabilizującego, która ma wpłynąć na podziały w społeczeństwie. Co więcej, z zapowiedzi rządu wynika, że szczepienia na COVID-19 będą w Polsce dobrowolne. Dlaczego powstał taki fake news? To może wynikać z faktu, że żołnierze WOT, podobnie jak żołnierze innych rodzajów sił zbrojnych, są od miesięcy zaangażowani w zwalczanie pandemii w Polsce. Są między innymi przeszkoleni do pobierania wymazów, które posłużą do przeprowadzenia testów na koronawirusa.

Poniżej pytania, które padły w programie “Koronawirus Konkret24” 5 grudnia:

CAŁY ODCINEK W INTERNECIE >>>

Szczepionka na COVID-19 szybko stanie się nieskuteczna, bo koronawirus mutuje. Co roku trzeba będzie wymyślać nowe szczepionki.

Doktor Paweł Grzesiowski: Na razie nie ma żadnych przesłanek ani dowodów na to, że wirus szybko mutuje. Mamy roczne obserwacje tego nowego wirusa i mutacje dotychczas nie były wielkie. Nie powodowały na pewno utraty skuteczności szczepionki, która będzie oparta na białku S, czyli tym białku kolca, którym wirus przyczepia się do naszych komórek. Nie ma na razie żadnych podstaw naukowych, aby sądzić, że szczepionka straci skuteczność za rok czy za dwa.

Szczepionka na COVID-19 szybko stanie się nieskuteczna, bo koronawirus mutuje. Doktor Paweł Grzesiowski odpowiadaTVN24

75 procent uczestników testowania szczepionki miało potem poważne efekty uboczne.

Doktor Paweł Grzesiowski: Jest to nieprawdziwa informacja, jeżeli bierzemy pod uwagę poważne odczyny poszczepienne, czyli takie, które spowodowały na przykład konieczność wizyty u lekarza czy hospitalizację. Takich zdarzeń nie odnotowano praktycznie w ogóle. Natomiast wiemy o tym, że w badaniach klinicznych część osób wykazywała gorączkę, bóle mięśniowe, pogorszenie nastroju. Natomiast to w żaden sposób nie przekładało się na ciężkie odczyny poszczepienne. Te dolegliwości wynikają po prostu z aktywacji naszego układu odporności poprzez szczepienie i nie są niczym niezwykłym. Najczęściej boli nas ręka, mamy stan podgorączkowy czy czujemy się przez jeden, dwa dni gorzej. To tylko świadczy o tym, że szczepionka zmobilizowała nasz układ odporności i my odczuwamy tego efekty uboczne. 

75 proc. uczestników testowania szczepionki miało potem poważne efekty uboczne. Doktor Paweł Grzesiowski odpowiadaTVN24

Osoby, które przeszły COVID-19, nie będą musiały się szczepić, ponieważ nabyły już odporność.

Doktor Paweł Grzesiowski: Niestety nie mogę potwierdzić tej informacji, chociaż jest w niej ziarenko prawdy. Ozdrowieniec to jest taka osoba, która przechorowała COVID-19 i jeśli wytworzyła odporność poinfekcyjną, to jest chroniona przez kilka miesięcy. Nie wiemy jak długo – trzy, może sześć miesięcy po chorobie – taka osoba prawdopodobnie jest chroniona. Chociaż coraz częściej odnotowujemy tak zwane reinfekcje, czyli ponowne zakażenia po kilku miesiącach. Możemy zatem powiedzieć, że te osoby, które są ozdrowieńcami, może nie są pierwsze w kolejce do szczepienia, ale z całą pewnością w ciągu pół roku od przebytego COVID-u powinny zaszczepić się. Dlatego, że ich odporność nie jest dana raz na zawsze, ona zaniknie z czasem. Wiemy to chociażby z pierwszego SARS-u, gdzie ta odporność utrzymywała się około dwa lata. (W przypadku – red.) innych koronawirusów, tych przeziębieniowych, odporność utrzymuje się jeszcze krócej. Czyli prawdopodobnie mamy dla osób, które są ozdrowieńcami taką informację: nie muszą być pierwsze w kolejce do szczepienia, ale w ciągu pół roku od przechorowania powinny przyjąć szczepienie. 

Osoby, które przeszły COVID-19, nie będą musiały się szczepić, ponieważ nabyły już odporność. Doktor Paweł Grzesiowski odpowiadaTVN24

Po zaszczepieniu się na COVID-19 kobiety nie będą mogły już zajść w ciążę.

Doktor Paweł Grzesiowski: Producent jednej ze szczepionek informuje o tym, aby nie szczepić kobiet ciężarnych, ponieważ nie ma żadnych badań, które by wskazywały na to, czy te szczepionki są (dla płodu – red.) bezpieczne czy nie. Również zaleca, aby w tym okresie, kiedy szczepionka jest jeszcze poddawana obserwacji, mimo rejestracji przez pierwsze dwa miesiące po szczepieniu nie zachodzić w ciążę. To jest również związane z tym, że w tej chwili musimy podawać tę szczepionkę w dwóch dawkach. Druga dawka następuje po trzech tygodniach od pierwszej i w tym czasie z całą pewnością byłoby dobrze, aby szczepiona kobieta nie była w ciąży, ani w tę ciążę nie zachodziła.

Znamy to zalecenie z różnych innych szczepień, gdzie chcemy, aby kobiety nie były w ciąży przed i w trakcie tego bezpośredniego okresu, ponieważ nie mamy badań dotyczących bezpieczeństwa i oddziaływania tej szczepionki na płód. To nie znaczy, że szczepionka jest groźna dla płodu. Ale dopóki nie ma badań, nie możemy takich zaleceń stosować. Nie szczepimy i nie będziemy szczepić kobiet ciężarnych i będziemy zalecali, aby kobiety zaszczepione nie zachodziły w ciążę przez pierwsze dwa miesiące po szczepieniu.

W Wielkiej Brytanii bez szczepionki nie wejdzie się do kina, restauracji czy na mecz.

Michał Istel, redaktor Konkret24: Ta informacja w tej wersji nie jest prawdziwa. Ona wynika z błędnej interpretacji słów ministra do spraw dystrybucji szczepionek.

Wielka Brytania jako pierwszy kraj zachodni dopuściła szczepionki na koronawirusa do użytku i powołano specjalny urząd ministra do spraw dystrybucji szczepionek. Ten minister udzielił pierwszego wywiadu po nominacji stacji radiowej BBC i był w nim pytany o to, czy osoby zaszczepione na koronawirusa będą w jakiś sposób wyróżniane, na przykład otrzymają paszport immunologiczny. Powiedział, że rzeczywiście rząd pracuje nad jakimś systemem, ale głównie po to, żeby informować lekarzy, czy ich pacjenci zostali zaszczepieni czy nie. Dalej mówił o tym, że może jakieś bary, restauracje, puby czy obiekty sportowe będą również korzystały z tego systemu. Natomiast absolutnie nie będzie to odgórnie narzucane. Jeśli właściciel danej restauracji będzie wymagał takiego szczepienia, to jest to jego indywidualna decyzja.

Następnego dnia po tym wywiadzie inny minister, szef gabinetu politycznego premiera Wielkiej Brytanii, zaprzeczył, że jakiekolwiek paszporty immunologiczne będą wręczane Brytyjczykom. I potwierdził tę informację, że jeśli właściciel prywatnej placówki, baru, restauracji, obiektu sportowego będzie wymagał takiego szczepienia, to jest to już jego oddolna decyzja. 

W Wielkiej Brytanii bez szczepionki nie wejdzie się do kina, restauracji czy na mecz. Odpowiada Michał Istel z Konkret24TVN24

Dzieci nie mogą się zarazić od dorosłych. Jeśli już, to od swoich rówieśników. 

Doktor Paweł Grzesiowski: To nieprawdziwa informacja. Większość dzieci właśnie zaraża się od dorosłych. Dlatego, że – to potwierdzono ponad wszelką wątpliwość – prawdopodobieństwo zarażenia się od dziecka to jest około 7-7,5 procenta, natomiast dorosły zaraża z prawdopodobieństwem 30-procentowym.

Dzieci chorują przede wszystkim bezobjawowo lub skąpoobjawowo. Osoby objawowe zarażają 3-4 razy silniej niż osoby bezobjawowe. Dzieci chorują bezobjawowo i one czterokrotnie rzadziej zarażają swoje otoczenie niż dorośli. Same dzieci niestety padają ofiarą zakażania przez osoby dorosłe, które znacznie częściej chorują objawowo.

Dzieci nie mogą się zarazić od dorosłych. Jeśli już, to od swoich rówieśników. Doktor Paweł Grzesiowski odpowiadaTVN24

Poniżej pytania, które padły w programie “Koronawirus Konkret24” 28 listopada:

Pacjent chory na COVID-19, będący w szpitalu, może w każdej chwili się z niego wypisać na własną prośbę i wrócić do domu

Doktor Paweł Grzesiowski: Absolutnie jest to niemożliwe. Po pierwsze z przyczyn medycznych o momencie wypisu powinien zawsze decydować lekarz. Oprócz spraw medycznych, mamy kwestie prawne – choroba COVID-19 jest wpisana na listę chorób szczególnie niebezpiecznych. W związku z tym jest ustawowy obowiązek przebywania w szpitalu i jest to obowiązek egzekwowalny, czyli w przypadku próby ucieczki ze szpitala, medycy musieliby zawiadomić policję.

Chory na COVID-19 może wypisać się ze szpitala na własną prośbę? Odpowiada doktor GrzesiowskiTVN24

Noszenie maseczki na twarzy powoduje hipoksemię i hiperkapnię

Doktor Paweł Grzesiowski: Nie zgadzam się z tymi stwierdzeniami, są one nieoparte na badaniach naukowych, tylko często są poparte pomiarem stężenia tlenu i dwutlenku węgla w powietrzu, które jest wewnątrz maski, czyli w miejscu, gdzie wydychamy powietrze. Stężenie gazu w powietrzu wewnątrz maski nie przekłada się na stężenie gazu we krwi. Mamy w organizmie bardzo duże możliwości kompensacji utrudnionego pobierania tlenu z otoczenia. Maseczka nie zatrzymuje tlenu, tylko zatrzymuje zanieczyszczenia. Filtr nie powoduje spadku saturacji.

Noszenie maseczki na twarzy powoduje hipoksemię i hiperkapnię? Odpowiada doktor GrzesiowskiTVN24

pH koronawirusa waha się od 5,5 do 8,5. Wszystko, co musimy zrobić, to jeść bardziej zasadowe pokarmy powyżej poziomu kwasu wirusa

Doktor Paweł Grzesiowski: To humorystyczna historia. Trudno jest w ogóle zmierzyć pH wirusa. Nie wiem, kto w ogóle mógł to zrobić, ponieważ wirus nie jest cząstką, która miałaby jakieś pH. Jest kawałkiem RNA otoczonym lipidową osłonką. Przede wszystkim wirus nie przenosi się drogą pokarmową, więc wpływanie na poziom kwasowości czy zasadowości naszych potraw kompletnie nie ma wpływu na zakażenie. Wirus atakuje błonę śluzową nosa i tam liczy się, jakie będzie pH śluzu i to będzie najważniejszy element, więc prędzej należałoby się zastanowić nad regulacją stężenia jonów w śluzie w nosie, ale nie ma takich badań.

Wirusa da się zwalczyć wirusa spożywając bardziej zasadowe pokarmy? Odpowiada doktor GrzesiowskiTVN24

Szczepionka na koronawirusa zostanie dopuszczona do użytku w rekordowo szybkim czasie i dlatego nie będzie bezpieczna

Doktor Paweł Grzesiowski: Faktem jest, że szczepionki antycovidowe przechodzą badania w ekspresowym tempie, dlatego że jest potrzeba wytworzenia szczepionki w czasie pandemii. Przyspieszenie prac jednak nie oznacza rezygnacji z eksperymentów czy doświadczeń, które mają przynieść nam informacje na temat bezpieczeństwa i skuteczności szczepionki. Zasady badań są takie, że oceniamy skuteczność w pierwszej fazie badań, później w drugiej fazie, a następnie na dużych grupach ochotników w trzeciej fazie badań. Szczepionki, które teraz są gotowe do rejestracji, czyli dwie szczepionki amerykańskie i jedna szczepionka brytyjska, przeszły wszystkie trzy fazy badań, są one upublicznione, można sprawdzić protokoły tych badań i zapoznać się z ich wynikami. Natomiast musimy poczekać na ocenę tej dokumentacji przez instytucje, które rejestrują leki.

Po przejściu COVID-19 nie można się już zaszczepić przeciwko grypie

Doktor Paweł Grzesiowski: Nie ma żadnych przeciwskazań, aby ozdrowieniec, jeśli wrócił do zdrowia, zaszczepił się przeciwko grypie. Pamiętajmy, że mamy grypę, covid jej nie zlikwidował. Czeka nas sezon najbardziej intensywny, jeśli chodzi o grypę – w styczniu i w lutym. Jeśli przebieg choroby był lżejszy, może się zaszczepić dwa tygodnie później, a trzy-cztery tygodnie, jeśli ten przebieg był cięższy.

Po przejściu COVID-19 nie można się już zaszczepić przeciwko grypie? Odpowiada doktor GrzesiowskiTVN24

Poniżej pytania, które padły w programie “Koronawirus Konkret24” 21 listopada:

Przenoszenie wirusa na przedmiotach nie zostało udowodnione naukowo.

Doktor Paweł Grzesiowski: Wirus jest zdolny przeżywać poza ludzkim organizmem przez kilka-kilkanaście godzin w temperaturze pokojowej, w zależności od właściwości przedmiotu czy tego podłoża. Wirus jest wyrzucany razem z naszym powietrzem i osiada razem z parą wodną na przedmiotach. Można sobie wyobrazić sytuację, w której ktoś ślini palec, by odliczyć banknoty i na jego powierzchni znajduje się wirus. Natomiast nie udało się udowodnić masowego zakażenia tą drogą. Teoretycznie wirus może przeżyć, natomiast w praktyce zakażamy się tą drogą niezwykle rzadko. Wystarczy umyć ręce wodą i mydłem po dotykaniu różnych przedmiotów, aby uniknąć zakażenia.

Przenoszenie wirusa przez przedmioty nie zostało udowodnione naukowo? Odpowiada doktor GrzesiowskiTVN24

Stosowanie cynku jest skutecznym sposobem leczenia COVID-19.

Doktor Paweł Grzesiowski: Mikroelementy i różnego rodzaju witaminy są w kontekście pandemii coraz częściej wymieniane jako środki, które mogłyby pomóc zarówno w profilaktyce, jak i w terapii. Niestety, nie ma na razie żadnych badań naukowych, opartych na zwanych badaniach kontrolnych, czyli grupy, która dostaje taki lek, i grupy, która nie dostaje, i porównania wyników. Przyjmowanie cynku czy witaminy D3 czy selenu może wpływać modulująco na nasz układ odporności. Może wygaszać pewne stany zapalne czy też porządkować podłoże do walki z wirusem. Wielu z nas ma możliwość nie zachorować, jeżeli układ odporności będzie funkcjonował prawidłowo. Suplementacja, zwłaszcza w momentach, kiedy mamy niedobory cynku, które występują u osób z cukrzycą, chorobami płuc – w takich sytuacjach warto uzupełniać te niedobory.

Stosowanie cynku jest skutecznym sposobem leczenia COVID-19? Odpowiada doktor GrzesiowskiTVN24

Twórca testu PCR uznał go za nieprzydatny do wykrycia infekcji wirusowej.

Doktor Paweł Grzesiowski: Test PCR jest testem genetycznym, który wykrywa geny wirusa. Można powiedzieć, że wykrycie w teście obecności jakichś składników wirusa nie zawsze świadczy o tym, że mamy aktywną infekcję. Natomiast nie można absolutnie twierdzić, że test PCR czy antygenowy wykrywa inne elementy krzyżowo innych wirusów czy bakterii. Testy antygenowe, kasetkowe czy też test molekularny PCR wykrywają fragmenty wirusa i zawsze musimy je oceniać w kontekście objawów u pacjenta.

Twórca testu PCR uznał go za nieprzydatny do wykrycia infekcji wirusowej? Odpowiada doktor GrzesiowskiTVN24

Choroba COVID-19 jest wywoływana przez bakterię, którą leczy się antybiotykami. Niektóre kraje znalazły już na nią antybiotyki.

Doktor Paweł Grzesiowski: Użycie antybiotyków wobec bakterii jest słuszne, kiedy mamy potwierdzone zakażenie. Natomiast użycie antybiotyków wobec wirusów jest daleko nieskuteczne, a jednocześnie nasze bakterie są uszkadzane przez antybiotyk, więc nie tylko nie pomagamy, ale również szkodzimy sobie, obniżając naszą mikrobiotę i przez to możemy nasilić objawy infekcji wirusowej.

Szef szczepionki sam nie wierzy w jej skuteczność, dlatego sprzedał akcje swojej firmy.

Michał Istel z Konkret24: Kluczem tej informacji jest słowo “sprzedał”, tak jakby to prezes sprzedał akcje firmy, natomiast ta sprzedaż nastąpiła w sposób automatyczny. Prezes Pfizera w sierpniu podpisał długi plan sprzedaży swoich akcji, w którym zawarł cenę, po której jego akcje zostaną automatycznie sprzedane. Ta cena została osiągnięta w dniu ogłoszenia pozytywnych informacji o szczepionce. Natomiast absolutnie nie znaczy to, że on nie wierzy w skuteczność swojej szczepionki, ponieważ akcje sprzedano automatycznie, a także dalej jest prezesem Pfizera, więc dalej ponosi odpowiedzialność za to, czy szczepionka będzie działać czy nie. Ten fejk powstał w momencie, kiedy ogłoszono, że szczepionka ma 90-procentową skuteczność, a później jeszcze ogłaszano, że ma jednak 95 procent skuteczności.

Większość ludzi ma już wrodzoną lub nabytą odporność na koronawirusa.

Doktor Paweł Grzesiowski: Wiemy o tym, że nikt z nas nie posiada odporności swoistej, czyli specyficznej przeciwko koronawirusowi. Natomiast w różnych badaniach pojawiły się informacje, że 20-30 procent osób może nie zachorować w danym dniu na koronawirusa, mimo kontaktu z nim, ponieważ ten nieswoisty układ odporności, komórki odpornościowe, które pływają w naszej krwi, mogą zaatakować “na oślep” wirusa i zniszczyć go. Im lepszy stan ogólny naszego organizmu, im jesteśmy bardziej sprawni, tym większa szansa, że uda nam się w taki sposób pokonać wirusa. Ale nie oznacza to, że przy innej okazji, przy większym narażeniu, nie zachorujemy.

Większość ludzi ma już wrodzoną lub nabytą odporność na koronawirusa? Odpowiada doktor GrzesiowskiTVN24

Poniżej pytania, które padły w programie “Koronawirus Konkret24” 14 listopada:

Płukanie nosa solą fizjologiczną zapobiega COVID-19

Doktor Paweł Grzesiowski: Niestety, nie mogę potwierdzić, że to będzie specyficznie chronić przed COVID-em, natomiast oczywiście nawilżanie błony śluzowej nosa ma korzystny efekt dla naszego zdrowia, dla drożności dróg oddechowych i można powiedzieć, że jest takim zabiegiem higieniczno-leczniczym, który może przynosić też ulgę w jakiś dolegliwościach. Tak, że jak najbardziej, może nie płukanie, ale nawilżanie, czyli wprowadzanie w postaci aerozolu do nosa soli fizjologicznej, pomaga nam przejść przez trudne miesiące jesienno-zimowe, kiedy mamy włączone ogrzewanie i błona śluzowa wysycha.

Doktor Paweł Grzesiowski w programie “Koronawirus Konkret24”TVN24

Natomiast jest bardzo ciekawe naukowe doniesienie na temat sprayu donosowego, który może będzie zapobiegał COVID-19. Mianowicie jest to spray zawierający specjalne składniki, które blokują wiązanie wirusa do naszych śluzówek. Ten spray przeszedł na razie pierwszą fazę badań, czyli na zwierzętach eksperymentalnych – fretkach i wykazał dużą skuteczność. Codzienne psikanie tym sprayem zapobiegało zakażeniu. Jeśli ten preparat przejdzie badania z udziałem ludzi, być może będzie to ciekawa alternatywa dla szczepionki.

WHO jednak zmienia zdanie – maseczki nie chronią, a nawet mogą szkodzić

Doktor Paweł Grzesiowski: Nie zgadzam się z tym twierdzeniem i nie wiem, skąd ono się wzięło. Mamy aktualne stanowisko Światowej Organizacji Zdrowia o tym, że maski są podstawą profilaktyki, oczywiście w kontaktach międzyludzkich. Nie potwierdzam absolutnie zmiany stanowiska Światowej Organizacji Zdrowia w sprawie maseczek.

Maseczka, jak wiemy, chroni, bo jest filtrem, natomiast przyłbica jest tylko tarczą, która zasłania twarz przed zachlapaniem.

Szczepionka na grypę podnosi ryzyko zakażenia koronawirusem o 36 procent

Doktor Paweł Grzesiowski: Niestety, również i tu nie mogę się zgodzić, jest to całkowita nieprawda. Dokładnie jest odwrotnie, mamy w tej chwili najświeższe badania, opublikowane dosłownie w październiku, które mówią o tym, że zarówno w Australii, jak i we Włoszech osoby zaszczepione dwukrotnie rzadziej trafiały do szpitali z powodu COVID-19. Zresztą wydaje się to być absolutnie racjonalne. Osoba, która jest zaszczepiona przeciwko grypie, nie choruje na grypę, a jeśli nawet trafi się jej zachorowanie na COVID, to przebieg nie jest powikłany dwoma wirusami atakującymi jednocześnie.

Szczepionka na grypę podnosi ryzyko zakażenia koronawirusem o 36 procent? Odpowiada doktor GrzesiowskiTVN24

A więc sezon grypowy, który jest już zresztą w tej chwili w rozkwicie w Polsce, jest dodatkowym obciążeniem, dlatego że dwukrotne obciążenie czy zakażenie jednoczesne dwoma wirusami stanowi znacznie większe obciążenie dla naszego organizmu.

“Jeśli przy objawach (kaszlu) jesteś w stanie wstrzymać oddech na 10 sekund, to nie koronawirus”

Doktor Paweł Grzesiowski: Nie potwierdzam, żeby ten test mógł zdiagnozować konkretne zakażenie, natomiast potwierdzam, że ten test może wykryć duszność. Mianowicie, jeżeli osoba jest chora i jest w stanie oddychać normalnie, również właśnie wstrzymując na chwilę oddech i nie ma poczucia duszności, poczucia konieczności nabrania kolejnego oddechu bardzo szybko, to znaczy, że prawdopodobnie ma zdrowe płuca.

To jest taki test, który może pozwolić państwu na odróżnienie sytuacji, kiedy czujecie jakiś problem z oddychaniem, a kiedy rzeczywiście mamy duszność, dlatego że osoba z dusznością nie jest w stanie wstrzymać oddechu. Ona wręcz przeciwnie – oddycha bardzo szybko, płytko i każde wstrzymanie oddechu stwarza jej bardzo duży dyskomfort.

Jest ziarenko prawdy w tym twierdzeniu, ale niestety nie pozwala nam to odróżnić na przykład duszności astmatycznej od COVID-owej.

“Respiratory niszczą płuca i dlatego ludzie umierają”

Doktor Paweł Grzesiowski: Jeżeli użyjemy respiratora we właściwy sposób, to oczywiście on pomaga. Natomiast można sobie wyobrazić, że osoba, która nie ma wskazań do respiratoroterapii będzie do takiego respiratora podłączona, wtedy oczywiście nie będziemy pomagać, tylko możemy takiej osobie zrobić krzywdę.

Z punktu widzenia COVID-19 myślę, że bardzo ważne jest podkreślenie, że respirator jest ostatecznością. W pierwszej fazie pandemii rzeczywiście respiratory były dość powszechnie stosowane u osób, które miały objawy niewydolności oddechowej. Jak się później okazało, warto jest walczyć tak długo, jak to jest możliwe, nie wprowadzając do użycia respiratora, ponieważ to wymaga wprowadzenia pacjenta w śpiączkę farmakologiczną.

Doktor Paweł Grzesiowski o micie “respiratory niszczą płuca i dlatego ludzie umierają”TVN24

A więc robimy wszystko, aby pacjent mający własną czynność płuc, mógł oddychać samodzielnie z pomocą oczywiście dużych dawek tlenu. Respirator jest przewidziany dla osób o najcięższym przebiegu i niestety, mimo stosowania respiratora, śmiertelność może przekraczać nawet 50 procent, ale to nie wynika ze szkodliwego działania respiratora, tylko z tego, że pacjenci mają praktycznie całe płuca wyłączone.

Dla tych pacjentów, którym nie pomaga respirator, jest jeszcze jeden ratunek, mianowicie tak zwane płucoserce, czyli ECMO. Można próbować pomóc pacjentowi, wyprowadzając dużymi cewnikami krew na zewnątrz i natleniając ją właśnie przez urządzenie zwane ECMO. Niestety ono też nie jest w stu procentach skuteczne, jeżeli płuca są całkowicie zniszczone, pozostaje nam tylko przeszczep. A to, jak wiemy, w sytuacji ostrej infekcji jest niemożliwe.

“Sejm przyjął ustawę o obowiązkowym szczepieniu na COVID-19, pod groźbą wysokiej kary”

Jeden z mitów w programie wyjaśnił także Michał Istel z redakcji “Konkretu24”.

Michał Istel: Ta informacja jest nieprawdziwa nie tylko z powodu tego, że jeszcze nie mamy wprowadzonej do użytku szczepionki na koronawirusa, ale ona się pojawiła po tym, jak ktoś przypadkowo lub celowo wprowadził do sieci zrzut ekranu z pewnego dokumentu i rzeczywiście ten dokument jest prawdziwy.

Ten dokument mówi o ustawie o przeciwdziałaniu i zwalczaniu chorób zakaźnych i 20 października zaktualizowano ustawę, połączono ją w jeden dokument i rzeczywiście znajduje się tam przepis o stosowaniu przymusu bezpośredniego przy różnych obostrzeniach sanitarnych, na przykład przy stosowaniu kwarantanny, izolacji czy właśnie szczepienia.

Michał Istel z “Konkret24” o micie “Sejm przyjął ustawę o obowiązkowym szczepieniu na COVID-19, pod groźbą wysokiej kary”TVN24

I ktoś prosto pomyślał, że jeżeli 20 października wprowadzono taki przymus, między innymi przy szczepieniach, oznacza, że wszyscy będą szczepieni na koronawirusa. To nieprawda, bo ten przepis o stosowaniu takiego przymusu przy izolowaniu, kwarantannie czy szczepieniach istniał już w początkowej wersji tej ustawy w 2008 roku. Jednak dotyczy on tylko i wyłącznie osób z potwierdzonym zakażeniem jakąś bardzo groźną chorobą zakaźną, które nie chcą się poddać właśnie obowiązkowemu izolowaniu czy szczepieniu, które miałoby zapobiec rozprzestrzenianiu się takiej choroby w społeczeństwie. Jeżeli oni by się temu przeciwstawiali, rzeczywiście można zastosować przymus bezpośredni, jednak musi tam zostać spełniony szereg innych warunków, a to, że miałyby to być szczepienia obowiązkowe na COVID-19, jest absolutnie nieprawdą, jak i to, że miałaby być za to jakaś kara. W ustawie nie ma o tym mowy.

Poniżej pytania, które padły w programie “Koronawirus Konkret24” 7 listopada:

“Istnieje test wykrywający koronawirusa typu ‘zrób to sam'”

Dr Paweł Grzesiowski: Nie ma takiego testu. Nie ma żadnej możliwości wykrycia samoistnego, czyli bez wykorzystania tych odczynników lub zestawów odczynników, które są przygotowane przez profesjonalne firmy. W internecie krąży mnóstwo pomysłów, jak wykryć koronawirusa, jak przekonać się, że jest się chorym, ale proszę nie dawać temu wiary. Trzeba wykonać albo test genetyczny, albo test antygenowy z wymazu z nosa, aby przekonać się, że jesteśmy chorzy lub zdrowi.

“Dzieci nie chorują na COVID-19”

Dr Paweł Grzesiowski: Nie jest prawdą, że dzieci w ogóle nie chorują na COVID-19. Natomiast jest faktem, że chorują rzadziej niż dorośli. Stwierdzamy u nich mniej wirusa w drogach oddechowych, do 10. roku życia dzieci uważa się za bardziej bezpieczne i mniej narażone na powikłania COVID-19. Dzieci powyżej 10. roku życia właściwie zbliżają się do poziomu zachorowalności u osób dorosłych, natomiast wykazują znacznie mniej objawów, najczęściej są to tylko łagodne objawy przypominające przeziębienie. Niestety te dzieci skutecznie mogą zarażać swoje otoczenie, więc nie powinno nas to zwieść. Ktoś, kto ma dziecko tylko z lekkimi objawami, niestety musi być również uczulony w rozumieniu takim, że może zachorować, gdyby to był COVID-19.

Doktor Paweł Grzesiowski w programie “Koronawirus Konkret24”TVN24

“Stężenie dwutlenku węgla pod maseczką w ciągu kilku sekund wzrasta do poziomu zagrażającego zdrowiu”

Dr Paweł Grzesiowski: Nie jest prawdą, że dwutlenek węgla, który gromadzi się w czasie wydechu wewnątrz maski, jest później wdychany przez nas i stanowi zagrożenie dla zdrowia lub życia. Maska jest filtrem. To nie jest tak, że my oddychając wciągamy ten cały dwutlenek węgla, który wydychamy podczas wydechu. Odpowiedź jest następująca: nie dochodzi do obniżenia poziomu tlenu we krwi, ani do podwyższenia wartości dwutlenku węgla we krwi podczas oddychania – nawet wielogodzinnego – w masce, jeśli tylko maska jest prawidłowo założona i prawidłowo używana. Jeśli to będzie maseczka, która jest wilgotna, która jest bardzo długo używana, wówczas może dawać ogromne opory przy oddychaniu i w takich sytuacjach możemy mieć problemy z oddychaniem.

Ktoś, kto chorował na COVID-19 bezobjawowo nie będzie miał zmian w płucach

Dr Paweł Grzesiowski: Niestety, nie mogę w stu procentach potwierdzić tej hipotezy. Znamy również opisy przypadków, gdzie objawy były minimalne – jakieś poczucie osłabienia, bóle mięśniowe – a w badaniach obrazowych, czyli w badaniach radiologicznych okazywało się, że te osoby mają zmiany w płucach. Niestety wirus jest tak podstępny, że może nie powodować gorączki czy typowych objawów gorączki, kaszlu, a mimo to dokonać zmian w naczyniach płucnych, co później widzimy właśnie w obrazach radiologicznych.

Sztyft wkładany do nosa podczas testu może uszkodzić mózg

Dr Paweł Grzesiowski: dobrze wykonany wymaz absolutnie nie jest szkodliwy dla zdrowia. Jedyne co możemy odczuwać to dyskomfort w miejscu, gdzie wymaz był pobierany, bo jednak jest to wprowadzenie ciała obcego i przetarcie po bardzo wrażliwym obszarze śluzówki. Po samym wymazie możemy przez kilka minut odczuwać dyskomfort w jamie nosowej czy w gardle. Absolutnie nie dochodzi do uszkodzenia żadnych narządów. Zdarzył się owszem sporadycznie jakiś krwotok z nosa, gdzie jakieś bardzo delikatne naczynko zostało naruszone w czasie wymazu, ale to jest chyba najpoważniejszy efekt uboczny pobierania wymazów. Jeżeli ktoś pobierałby wymaz taką wymazówką, która byłaby niedostosowana, nieelastyczna, tylko gruba, sztywna, to oczywiście można spodziewać się, że przy głębokim wymazie dojdzie do uszkodzenia błony śluzowej i krwawienia. Ale takich wymazówek nie powinniśmy używać właśnie do wymazów z nosa. Dobrze pobrany wymaz prawidłowym narzędziem nie powoduje żadnych skutków ubocznych.

Przyłbica chroni nas tak, jak maseczka

Dr Paweł Grzesiowski: Czy przyłbica wygląda jak filtr? Przyłbica tylko zasłania naszą twarz i usta, ale powietrze, które wdycham jest całkowicie niefiltrowane, więc przyłbica nie stanowi ochrony dróg oddechowych. Maseczka powoduje, że powietrze, którym oddycham, jest filtrowane, czyli nie wolno absolutnie zastępować maseczki przyłbicą. Niestety mamy takie przepisy, które pozwalają poruszać się w przestrzeni publicznej tylko w przyłbicy. Ja uważam, że jest to błąd. Te przepisy powinny zostać zmienione, ponieważ przyłbica wymyślona została po to, żeby osłonić twarz, oczy przed zachlapaniem, ale absolutnie nie może być używana zamiast maseczki.

Poniżej pytania, które padły w programie “Koronawirus Konkret24” 31 października:

“Wirus przechodzi przez maseczkę, bo jego cząsteczki są bardzo małe i maseczka nie działa”

Doktor Paweł Grzesiowski: W istocie jest tak, że wirus jest rzeczywiście niezmiernie malutkim tworem, który, gdyby był pojedynczo, jest w stanie przejść właściwie przez każdy filtr. Natomiast wirus nie występuje nigdy w pojedynkę, zawsze jest w grupie. Tych wirusów jest często około tysiąca i one są skupione wokół mikrokropelek pary wodnej. To trochę tak, jakbyśmy sobie wyobrazili ziarenko piasku i wokół niego około tysiąca mikromróweczek. I tak wygląda podróż wirusa w powietrzu.

Ten konglomerat, czyli to skupisko wirusa, maseczka zatrzymuje. Po pierwsze dlatego, że jej włókna są gęste i para wodna osiada na powierzchni maseczki, a po drugie te włókna są często ułożone w kilka warstw i to też powoduje zatrzymanie wirusa.

Gdybyśmy rzeczywiście w teorii jedną cząsteczkę wirusa przepuścili przez maseczkę, to ona może przez tę maskę przeniknąć, natomiast w rzeczywistości tak się nie dzieje i maska jest jak parasol – chroni nas przed wirusem i przed wniknięciem do naszego organizmu.

Dr Grzesiowski: maska jest jak parasol – chroni nas przed wirusemTVN24

“80 procent testów daje fałszywy wynik dodatni”

Doktor Paweł Grzesiowski: Nie jest prawdą, że wyniki testów są w tej chwili w tak wysokim odsetku fałszywe. Początek pandemii był rzeczywiście powiązany szczególnie z azjatyckimi testami, które miały bardzo wysoką czułość. To też nie znaczy, że wyniki były fałszywe, ale niektóre z tych testów miały tak wysoką czułość, że wykrywały jedną czy dwie cząstki wirusa, co nie świadczy już o chorobie.

Dziś mamy już zupełnie inne testy drugiej, a niektóre nawet trzeciej generacji, których omylność szacuje się na nie więcej niż jeden procent, a więc jeden test na sto może być fałszywie dodatni lub fałszywie ujemny. Dlatego dziś możemy ufać tym testom i na nich opierać całą strategię walki z koronawirusem i pandemią.

WHO przyznaje oficjalnie: śmiertelność COVID-19 porównywalna do grypy

Doktor Paweł Grzesiowski: W zależności od tego, jak będziemy liczyć wskaźniki śmiertelności, możemy uzyskać różne dane. Światowa Organizacja Zdrowia podała tę ostatnią informację na podstawie domniemanych zachorowań, gdybyśmy wzięli wszystkie pod uwagę również te bezobjawowe. Natomiast nie liczymy w ten sposób śmiertelności na co dzień i te dane, które w tej chwili posiadamy z potwierdzonych przypadków, mówią o śmiertelności na poziomie 2-2,5 procent, a więc spośród stu pacjentów, którzy mają potwierdzone zakażenie, dwóch, trzech może umrzeć.

Ale ponieważ wiemy, że tych niewykrytych może być około dziesięć razy więcej, to śmiertelność rzeczywistą szacujemy na poziomie 0,5-1 procent. Jest to więcej niż w grypie, jeżeli byśmy przyjęli te same założenia, czyli, że oceniamy również tych, którzy mają przebieg skąpoobjawowy.

Czy śmiertelność COVID-19 jest porównywalna do grypy? Odpowiada ekspertTVN24

Moim zdaniem śmiertelność z powodu COVID-19 jest mniej więcej pięć do ośmiu razy większa niż śmiertelność w grypie. Poza tym patrzmy również nie tylko na śmiertelność, ale także na wskaźniki hospitalizacji, które są dla COVID również wysokie, bo to jest mniej więcej pięć do siedmiu procent, a więc co 20 pacjent chory na COVID może trafić do szpitala.

“Szczepionka na grypę osłabia i ułatwia zakażenie się koronawirusem”

Doktor Paweł Grzesiowski: Absolutnie nie zgadzam się z tym, żeby jakakolwiek szczepionka obniżała nam odporność. To jest dokładnie odwrotnie. Szczepionka to jest pewien bodziec. To tak, jakbyśmy powiedzieli, że po ćwiczeniach na siłowni jesteśmy słabsi. Rzeczywiście przez moment odczuwamy zmęczenie, ale nasze mięśnie się wzmocniły. I dosłownie tak samo jest po szczepieniu. Możemy odczuwać gorsze samopoczucie, nawet jakiś stan gorączkowy po szczepieniu, ale to wcale nie znaczy, że nasz układ odporności jest osłabiony.

KORONAWIRUS – NAJWAŻNIEJSZE INFORMACJE. CZYTAJ RAPORT TVN24.PL >>>

Każda szczepionka wzbudza bardzo specyficzną odpowiedź poszczepienną, czyli nasze komórki odpornościowe są pobudzone, produkują białka odpornościowe i również w tym stanie nasz organizm może zwalczyć przy okazji łatwiej inną infekcję.

Na pewno szczepiąc się nie pogarszamy naszej odporności na COVID-19.

“Nie ma chorób, które są bezobjawowe”

Doktor Paweł Grzesiowski: Nie jest prawdą, że wszystkie choroby od początku mają objawy. Są takie choroby, które ujawniają się dopiero, kiedy pojawią się powikłania. Prostym przykładem jest osteoporoza. Ktoś może mieć odwapnienie kości, a dowie się o tym dopiero wtedy, kiedy dojdzie do złamania. Tak samo może być również w chorobie zakaźnej. Zarówno początkowa faza, jak i nawet rozwinięta może być właściwie bezobjawowa. Zwróćmy uwagę, że na wirusowe zapalenie wątroby typu C choruje wiele osób, które nie mają pojęcia o tym, że wirus niszczy ich wątrobę, a oni nie mają żadnych objawów.

Sytuacja z koronawirusem jest trochę inna. Ten wirus nie ma, przynajmniej na dzień dzisiejszy, udowodnionej zdolności przedłużonego bycia w naszym organizmie, czyli nie powoduje takiej przewlekłej infekcji. Ale część osób może mieć w tym krótkim czasie tygodnia czy dwóch wirusa w swoim organizmie i nie mieć żadnych objawów, a mimo to on powoduje zmiany w różnych narządach.

Koronawirus jest przykładem takiego wirusa, gdzie objawy mogą być bardzo dyskretne, a zmiany w narządach – poważne.

“Idzie zima. Ujemna, niska temperatura powstrzyma wirusa”

Doktor Paweł Grzesiowski: Niestety ani upały, ani mrozy nie powstrzymują wirusa. Wystarczy spojrzeć w tej chwili na mapę świata i zobaczyć, że koronawirus jest właściwie od południa do północy na całym globie. Nie ma tutaj niestety dobrej wiadomości, że zima, nawet surowa, spowoduje spadek zachorowań.

Pamiętajmy, że najbardziej aktywnym miesiącem, jeżeli chodzi o epidemię grypy corocznie był styczeń-luty, które są najbardziej mroźne. Ta sama sytuacja dotyczy koronawirusa, który przemieszcza się między ludźmi dokładnie tą samą drogą, czyli drogą kropelkową.

Niestety również niskie temperatury sprzyjają dłuższemu przeżyciu wirusa w środowisku. Gdybyśmy mieli temperaturę zero stopni, wirus jest w stanie przeżyć na powierzchni nawet około miesiąca i będzie niestety zakaźny.

Czy ujemna temperatura powstrzyma wirusa? Odpowiada dr GrzesiowskiTVN24

Pamiętajmy o tym – mróz nie zakończy pandemii. Musimy się natomiast szykować na czas, kiedy człowiek, który znosi mrozy gorzej niż wirus, będzie bardziej podatny na niego, kiedy będzie niska temperatura.

“Maseczka zwiększa ryzyko niedotlenienia, powoduje zagrzybienie płuc”

Doktor Paweł Grzesiowski: Mitów na temat szkodliwości maseczek powstała niezliczona ilość. Żadne z nich nie posiadają dowodów naukowych, a wręcz przeciwnie – mamy dowody naukowe na to, że chodzenie w maseczce nie zwiększa niedotlenienia. Ona może przez moment powodować, że więcej dwutlenku węgla jest w obrębie maseczki, ale nasz organizm bardzo łatwo radzi sobie z tym.

Po drugie jeżeli używamy prawidłowo maseczki, nie grożą nam żadne choroby wynikające z tego, że w naszej jamie ustnej są różne bakterie. Oczywiście pamiętajmy, że w jednym mililitrze śliny może być nawet kilkadziesiąt milionów różnych bakterii i grzybów, ale jeżeli używamy maseczki prawidłowo, czyli 2-3 godziny używamy maskę chirurgiczną i ją wyrzucamy, a maskę bawełnianą po kilku godzinach używania oddajemy do prania, to wówczas nie grożą nam żadne powikłania.

Jeśli ktoś będzie używał niewłaściwie maski, czyli na przykład trzy dni używa maseczkę chirurgiczną czy maseczkę bawełnianą bez wyprania, to niestety może mieć przede wszystkim podrażnioną skórę wokół ust i nosa. Może mieć też jakieś nieprzyjemne doznania, bo przecież taka maseczka też dosyć nieprzyjemnie pachnie, a także może dojść do poważniejszych działań niepożądanych, ale tylko pod warunkiem, że używamy niewłaściwie maseczki.

Dobrze używana maseczka nie jest zagrożeniem ani dla zdrowia, ani dla życia.

Autor:red.

Źródło zdjęcia głównego: TVN24

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułNieprawdopodobne! Doprowadził mieszkanie do takiego stanu [FOTO OD CZYTELNIKA]
Następny artykułKamil Stoch dorównał Adamowi Małyszowi. „Mamy najmocniejszą ekipę w historii”