Czerwona, licząca prawie 900 m, trasa spod wieży widokowej była idealnie przygotowana, równa i szeroka jak stół, więc można było naprawdę wyszaleć się szerokimi carvingowymi skrętami, tak jak lubię.
Od pewnego czasu przymierzałem się do zapoznania się z trasami, jakie oferuje Krynica-Zdrój. Każdy zapalony narciarz lubi odkrywać nowe stoki, ale największą motywacją dla mnie były zbliżające się zawody Pucharu Świata w snowboardzie, a także wcześniejsze zawody Racing Weekend Master (16-17 lutego).
Najpierw Słotwiny Arena
Postanowiłem zacząć od stacji narciarskiej Słotwiny Arena, oddalonej o 4 km od centrum Krynicy (w stronę Nowego Sącza). Pod wyciągiem zameldowałem się przed 9 rano – praktycznie nie było ludzi. Zdziwiło mnie to, bo na Podhalu w momencie, kiedy ruszają wyciągi, tworzą się spore kolejki narciarzy chętnych na pierwsze szusowanie. Na parkingu, oczekując na rozpoczęcie pracy kolejki, wdałem się w rozmowę z bywalcem tutejszych stoków, który przyznał, że tak naprawdę to ruch narciarski zaczyna się w Krynicy około godziny 11. Stwierdził też, że w styczniu podczas warszawskich ferii, podobnie jak w Zakopanem, nie było takich tłumów, na jakie hotelarze liczyli. Przyznał też, że w czasie ferii śląskich frekwencja się znacznie poprawiła.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS