– Jesteście bandą idiotów, przynosicie wstyd. Ludzie, którzy nie rozumieją sportu, nie powinni go relacjonować! – krzyczał Doug Gottlieb, były koszykarz, a obecnie publicysta sportowy radia Fox News, gdy dowiedział się, że “Time” wybrał na sportowca roku Simone Biles. – Znalazłbym przynajmniej 15 sportowców, którzy bardziej zasłużyli na tę nagrodę. Wiecie dlaczego? Dlatego, że przynajmniej wzięli udział w zawodach.
Biles była nazywana tchórzem, pisano, że się łatwo poddaje, że przyniosła wstyd USA. Charlie Kirk, konserwatywny aktywista, założyciel grupy “Studenci dla Trumpa” stwierdził nawet, że czarnoskóra 24-latka jest “samolubną socjopatką”, a jego kraj “wychowuje całe pokolenie ludzi słabych jak Biles”. W szerszym spektrum sprawę widział też John Davidson – aktor, piosenkarz i gospodarz teleturniejów – który w felietonie dla “The Federalist” napisał, iż “ucieczka Biles była symptomem szerszej, społecznej słabości”.
Dyskusja o Simone przeniosła się też za ocean. Piers Morgan, jeden z byłych gospodarzy popularnego talk-show “Good Morning Britain” napisał, że “Biles poddała się na pierwszej przeszkodzie”, a następnie dodał, że wszyscy, którzy ją chwalą, “celebrują porażkę, a poddanie się czynią większą cnotą od zwycięstwa”.
Cierpienie Simone Biles
Wszystko to powiedziano o sportsmence, która w 2018 roku zdobyła tytuł mistrzyni świata z bólem tak nieznośnym, że się “czołgała po podłodze”. Przepisy antydopingowe nie pozwoliły jej na zastosowanie silnych środków przeciwbólowych, ale Simone zdecydowała, że poczeka z operacją kamicy nerkowej na koniec zawodów.
Tego samego roku w mistrzostwach USA zdobyła tytuły, wykonując ewolucje ze złamanymi dużymi palcami. U obu nóg. Z kolei po igrzyskach w Rio de Janeiro prześwietlenie wskazało, że jeden z palców stopy ma strzaskany w pięciu miejscach.
Gdy Simone miała 22 lata mówiła, że “w wieku 30 lat pewnie wyląduje na wózku” i uczucie, że nic ją nie boli, “jest tak dziwne, że aż nierealne”. Co się więc stało w Tokio? I dlaczego magazyn “Time”, ku wściekłości niektórych kibiców, polityków oraz dziennikarzy, uznał mimo wszystko, że to Biles powinna dostać nagrodę?
Dominowała w bezprecedensowy sposób
– Powinnam była się wycofać znacznie wcześniej. Jeśli spojrzy się na wszystko, co się działo wokół mnie przez ostatnich siedem lat, to jasne jest, że nie powinnam była trafić do reprezentacji na kolejne igrzyska – mówiła Simone Biles po powrocie z Tokio.
24-letnia Amerykanka jechała na igrzyska zdobyć komplet złotych medali i zamknąć raz na zawsze dyskusje o tym, kto jest gimnastyczką wszech czasów. Wróciła tylko ze srebrem w drużynie i brązem na równoważni. Do pozostałych konkurencji nie podeszła. A przecież pięć lat wcześniej w Rio cztery razy stawała na najwyższym stopniu podium, zdobyła też brąz w występie drużynowym.
Od tamtej pory zdominowała zresztą gimnastykę w bezprecedensowy sposób. Ma najwięcej tytułów mistrzyni świata (19) i najwięcej medali MŚ (25) w historii. Pionierskich ewolucji, które w gimnastyce nazywane są na cześć sportowca wykonującego je po raz pierwszy, Biles jako jedyna w historii ma aż cztery. W USA jest supergwiazdą, a mowa o kraju, który jest zakochany w sporcie jak żaden inny i gdzie przebicie się przez tych wszystkich gladiatorów XXI wieku – sprinterów i sprinterki, koszykarzy, futbolistów czy pięściarzy – przez mierzącą 148 centymetry wzrostu dziewczynę jest czymś niesamowitym.
Brąz ważniejszy niż wszystkie złota
W Tokio wszystko zaczęło się zgodnie z planem. Pierwszego dnia Biles jako jedyna spośród startujących awansowała do finałów wszystkich czterech konkurencji indywidualnych – z dużą przewagą nad rywalkami. Jednak dzień później, podczas wykonywania jednego z trudnych elementów, straciła orientację w powietrzu przy kolejnych obrotach i tylko szczęście oraz wielkie doświadczenie sprawiły, że lądując, nie zrobiła sobie krzywdy. Pojawił się strach. Paraliżujący.
Jeszcze walczyła, jeszcze chciała pomóc drużynie, wyszła nawet na rozgrzewkę konkursu drużynowego na równoważni, ale gdy zepsuła jedną z akrobacji – taką, którą zwykle wykonywała z zamkniętymi oczami – powiedziała, że nie da rady i opuściła halę. Wróciła szybko, ale już w bluzie i w roli kibicki dopingującej walczące z Rosjankami koleżanki.
Potem wycofywała się ze startu w finałowych konkurencjach indywidualnych jedna po drugiej, dzień po dniu. Mówiła, że w sytuacji, w której boi się wykonywać te wszystkie ewolucje, musi przede wszystkim zadbać o własne zdrowie psychiczne. Przemogła się dopiero ostatniego dnia zawodów. Brązowy medal, wywalczony mimo strachu, sama nazwała “ważniejszym niż wszystkie złota” i mówiła, że jest dumna z siebie. – Dziś zupełnie nie obchodził mnie wynik. Byłam tak szczęśliwa, że wykonałam swój program, że jeszcze raz byłam w stanie wyjść na zawody – drżącym głosem wyrzucała z siebie 24-latka z Houston do kamery telewizji ABC.
Z wiekiem pojawia się nie tylko strach
Być może zresztą były to jej ostatnie zawody. Gimnastyka, szczególnie kobiet, to dyscyplina, którą uprawiają bardzo młodzi ludzie – niemal dzieci. W dużej mierze właśnie przez wzgląd na strach. Dzieci go nie znają – to dlatego wspinają się na wysokie drzewa, robią fikołki na trzepakach i próbują jeździć rowerem na tylnym kole.
Kariera wielu gimnastyków trwa zaledwie jeden cykl olimpijski. Z wiekiem pojawia się nie tylko strach. Znikają też gibkość i zwinność, a regeneracja po upadkach zaczyna być dłuższa. No i nieco starsze dzieci tracą cierpliwość do morderczego wręcz rygoru, jakiego wymaga gimnastyka – dyscyplina, którą większość kibiców interesuje się raz na cztery lata.
Biles trenowała 32 godziny tygodniowo, z jednym dniem przerwy, od ukończenia 12. roku życia. W 2024 roku podczas igrzysk w Paryżu, będzie miała 27 lat. Chociaż wciąż jeszcze nie ogłosiła decyzji o zakończeniu kariery, to wydaje się mało prawdopodobne, by ją kontynuowała do tego czasu.
“Mieliście mnie chronić”
Fizyczne cierpienia wynikające z morderczego treningu nie były jedynymi, których doświadczała Biles. Na początku 2018 roku łamiącym się głosem mówiła w stronę szefów i działaczy amerykańskiej federacji gimnastycznej: – Mieliście jedno zadanie… Mieliście nas chronić.
Kilka tygodni wcześniej użyła na Twitterze hasztagu #MeToo. Nie trzeba było zawiłych wyjaśnień, wszystko stało się momentalnie jasne. Od kilku miesięcy w amerykańskich mediach jednym z głównych tematów była bowiem sprawa Larry’ego Nassara – lekarza, który molestował 12-15-letnie gimnastyczki. Dziś Nassar siedzi już w więzieniu w Coleman na Florydzie i nie wyjdzie już z niego do końca życia.
58-letni lekarz został skazany na podstawie 10 przypadków, do których się przyznał. Nie wszystkie ofiary zdecydowały się jednak iść do sądu – chociażby Biles, która uznała, że nie jest w stanie wykrzesać w sobie sił do konfrontacji z oprawcą. Wejść do tej samej sali sądowej, co on. Siłę tę jako pierwsze odnalazły koleżanki Simone z reprezentacji – Gabby Douglas i Aly Raisman. Spekuluje się, że przez 14 lat współpracy z federacją gimnastyczną pedofil skrzywdził od 140 do 300 dziewczynek, które przez ten czas przewinęły się przez reprezentację, ośrodek treningowy i Uniwersytet Michigan, gdzie był zatrudniony.
“Im bardziej staram się uciszyć ten głos w mojej głowie, tym głośniej on krzyczy”
Jego ofiarami były marzące o profesjonalnej karierze nastolatki, przyzwyczajone do bezwzględnego wykonywania wszelkich poleceń trenerów. Nassar dotykał zawodniczki w intymne miejsca przy okazji wykonywania badań, robił im zdjęcia, onanizował się. Zasłaniał się niezębnymi procedurami medycznymi, a gdy to było za mało, zastraszał.
Biles nigdy nie opowiedziała o szczegółach. Nie udziela wywiadów na temat Nassera. Wiemy tyle, ile napisała w oświadczeniu #MeToo: “Większość z was zna mnie jako szczęśliwą, chichoczącą, energetyczną dziewczynę. Ale ostatnio… czuję się rozbita, a im bardziej staram się uciszyć ten głos w mojej głowie, tym głośniej on krzyczy. Nie boję się już opowiedzieć mojej historii. Jestem jedną z wielu ofiar molestowania seksualnego Larry’ego Nassara”. I dalej: “Serce rozdziera mi myśl, że podążając za marzeniem uczestnictwa w igrzyskach w Tokio 2020, będę musiała wracać do miejsca, gdzie byłam molestowana”.
Ale wróciła. Pragnienie bycia najlepszą gimnastyczką w historii było silniejsze. A może dlatego, że od zawsze radziła sobie z trudnościami, na jakie większość zwykłych ludzi nie jest narażona? Może właśnie dlatego, mimo że traciła orientację w powietrzu, mimo że zżerała ją presja, ostatecznie jednak się przemogła i wyszła na ostatnie zawody indywidualne w Tokio?
Crack we własnym domu, strach w domu zastępczym
Urodziła się w 1997 roku w Columbus. Ojciec Kelvin Clemons nigdy nie był obecny w jej życiu. Matka, po której nosi nazwisko, Shannon Biles, piła i paliła crack. Po trzech latach opieka społeczna odebrała matce Simone wraz z trójką rodzeństwa i umieściła w domu zastępczym. Przyszła siedmiokrotna medalistka olimpijska pamięta tylko, że wciąż się wtedy bała i była wiecznie głodna. Jedyną radość sprawiały jej odwiedzony dziadka Rona – ojca Shannon.
Po trzech latach pobytu w rodzinie zastępczej Simone i dwa lata młodsza Adria zostały adoptowane przez Rona i jego drugą żonę – Nellie. Starszy brat Tevin i siostra Ashley zostali z kolei wzięci przez siostrę Rona, przybrali nazwisko Biles-Thomas i zamieszkali w Cleveland.
O Tevinie zrobiło się głośno w sierpniu 2019 roku, gdy został aresztowany pod zarzutem popełnienia potrójnego morderstwa. 24-letni Biles-Thomas, żołnierz US Army stacjonujący w Georgii, miał zastrzelić trzy osoby w trakcie imprezy sylwestrowej ostatniego dnia 2018 roku. Gdy został aresztowany, a informacja przedostała się do mediów, Simone napisała na Twitterze: “Zbieram myśli, nie odzywajcie się do mnie”.
Miesiąc przed igrzyskami w Tokio sędzia oddalił zarzut potrójnego morderstwa – stwierdził, że dowody przedstawione przez oskarżycieli są niewystarczające. Simone kilka razy wyrażała głęboki żal i przekazywała kondolencję rodzinom zabitych.
Sportowiec to nie nadczłowiek
Kibice uwielbiają zawodowych sportowców za to, że potrafią przezwyciężyć wszelkie przeciwności, by dojść na szczyt. W tym sensie największe gwiazdy sportu są powyżej zwykłych śmiertelników. Lance Armstrong, jeszcze zanim mu udowodniono oszustwa dopingowe, uchodził za giganta, gdyż pokonał raka. Serena i Venus Williams, także dzięki uporowi ojca Richarda, wyszły z Compton – najbardziej niebezpiecznej dzielnicy Los Angeles, która do niedawna znana była fanom gangsta rapu, a nie tenisa. Leo Messi nie rósł i musiał dostawać zastrzyki z hormonem wzrostu.
Po osiągnięciu stanu nadczłowieczeństwa wybitni sportowcy już nie okazywali słabości. Olimpijczyk wszech czasów (28 medali) Michael Phelps dopiero po zakończeniu kariery przyznał się do zmagań z ciężką depresją. Jego wyznanie z 2018 roku było zresztą jak cios w twarz dla przyzwyczajonej do zupełnie innej opowieści Ameryki: “Chciałem zniknąć ze świata sportu, przestać się ścigać… Chciałem w ogóle przestać istnieć” – mówił Phelps o tym, jak czuł się po igrzyskach w Londynie w 2012 roku.
Igrzyskach, podczas których zdobył cztery złote i dwa srebrne medale, i zarabiał miliony dolarów dzięki kontraktom reklamowym. Jednocześnie całe dnie spędzał w sypialni, niemal nie jedząc, topiąc smutki w alkoholu i zagłuszając je jointami. Słowo “depresja” czy “myśli samobójcze” długo nie przeszły mu publicznie przez gardło.
Przykład dała Naomi Osaka
Magazyn “Time” przyznał Simone Biles tytuł Sportowca Roku właśnie dlatego, że ta miała odwagę postawić swoje zdrowie psychiczne na pierwszym miejscu. Dlatego, że się odważyła nie startować za wszelką cenę, nie przełamywać się. Dlatego, że potrafiła odpuścić i powiedzieć samej sobie, że są rzeczy ważniejsze.
Być może Simone odważyła się na ten krok, bo przykład dała jej Naomi Osaka. Rówieśniczka Biles, która przed Roland Garros oświadczyła, że nie będzie brała udziału w konferencjach prasowych, gdyż dziennikarze za każdym razem burzą jej pewność siebie, wywyższają rywalki i kwestionują jej szansę na wygraną.
Natychmiast wybuchła z tego powodu awantura. Konserwatywne środowisko tenisowe źle toleruje wszelkie odstępstwa od reguł. W sieci zawrzało, każdy musiał koniecznie wyrazić swoją opinię. Młodsze pokolenie brało stronę zawodniczki, ale ta jednocześnie musiała zmierzyć z hejtem. Organizatorzy ukarali Osakę grzywną. Dzień później zawodniczka napisała na Instagramie, że nie przewidziała takiego obrotu spraw i najlepiej będzie, jak się wycofa z turnieju.
Przerwa potrwała dłużej: wychowana w USA Japonka odpuściła też Wimbledon, a na korty wróciła dopiero podczas igrzysk. Bez sukcesu zresztą. Wciąż musiała mierzyć się z hejtem, ale jednocześnie zaczęła też zabierać coraz bardziej doniosły głos w sprawie zdrowia psychicznego i dbania o siebie.
To był rok zmiany. Tego jak sportowcy myślą i mówią o zdrowiu psychicznym
Jak się można spodziewać, reakcje na decyzje obu sportsmenek były skrajnie różne w zależności od światopoglądu. Liberalno-lewicowe media chwaliły zarówno Osakę, jak i Biles. Wielu sportowców dziękowało gimnastyczce, mówiąc, że jej decyzja była ważnym sygnałem. Konserwatywne media i publicyści stali po przeciwnej stronie barykady. Oskarżali Biles o dezercję i twierdzili, że zdradziła koleżanki z zespołu – mimo iż te murem za nią stanęły.
Magazyn “Time” uznał Biles za sportowca roku, ale równie dobrze mógłby tytuł ten przyznać Osace, lub innym zawodnikom, którzy w 2021 roku zaczęli otwarcie i coraz więcej mówić o zdrowiu psychicznym: Noahowi Lylesowi, amerykańskiemu sprinterowi, brązowemu medaliście z Tokio na 200 metrów, który przyznał się do brania antydepresantów, a w mediach społecznościowych zachęca ludzi do zadbania o swoje zdrowie psychiczne, szukania pomocy specjalistów. Kevinowi Love, koszykarzowi Cleveland Cavaliers, który założył fundację pomagającą dzieciom dbać o ich zdrowie mentalne. O depresji równie dużo opowiada też rozgrywający fantastyczny sezon lider Chicago Bulls – DeMar DeRozan. W październiku 27-letni futbolista Atlanta Falcons Calvin Ridley ogłosił, że odchodzi z NFL, gdyż musi się zająć swoim zdrowiem psychicznym.
Osobne wyróżnienie powinno się znaleźć także dla Garetha Southgate’a – trenera piłkarskiej reprezentacji Anglii – który nie tylko stał się jedną z twarzy programu wspierającego zdrowie psychiczne, otworzył się i opowiedział o depresji, którą przechodził jako młody piłkarz, ale i jak lew bronił swoich zawodników, którzy nie wykorzystali w finale Euro 2020 rzutów karnych i stali się ofiarami hejtu.
“New Yorker”, w cyklu artykułów podsumowujących minione 12 miesięcy, poszedł krok dalej niż “Time”. Dziennikarze “NY” uznali, że 2021 r. był rokiem “który zmienił to, jak sportowcy myślą i mówią o zdrowiu psychicznym”.
A twarzą tych zmian jest oczywiście Simone Biles.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS