Trwa sprzątanie po Bońku. Wybitnym cwaniaku, trzeba tu wierzyć Mirkowi Tłokińskiemu bo zna go z boiska i za boisko ceni, który nie dał rady z portugalskim iluzjonistą.
Do wzięcia jest parę złotych, samopoczucie rodaków i sponsora. Trzeba wezwać kilkunastu piłkarzy, pogadać z nimi, zagrać w dziadka i…najechać Rosję na Łużnikach.
Jak pójdzie dobrze, następnego dnia odpocząć, ograć Czechów lub Szwedów, dla zdrowia potruchtać – i brać się za drugi mecz.
Jeśli będzie…
Niepotrzebne tu nadymanie, jakieś konkursy i aplikacje, kierownikiem tej 7.dniowej wycieczki może być król disco polo.
Kadry mamy jasne i w tym horyzoncie czasu niewymienne. Jest bramkarz, jest Lewandowski, są Krychowiak z Zielińskim i Glik z Bednarkiem, zaczyna polepszać się Moder, biega Frankowski, odżyje Szymański.
Nie jest tu potrzebny kolejny bajerant.
Cannavaro?
Bo sam przyjechał, coś prezesowi napisał, świetnie ongiś grał?
Zupełnie jak Sousa i zupełnie jak Sousa nic jako trener reprezentacji nigdzie nie osiągnął!
Pirlo?
Świetny piłkarz, fakt! Ale trener bez dorobku, dawać mu kursokonferencję w kadrze, czy może lepiej tylko w akademii Lotosu?
Andre Villas-Boas? Kolejny portugalski obieżyświat, elegancki jak Sousa i zwalniany z klubów jeszcze szybciej niż rodak.
Klinsmann? Znany jako piłkarz wybitny, jako trener praktykujący dorywczo i ponad miarę emocjonalnie rozhustany. Mógłby w Moskwie opuścić drużynę w przerwie…
Gdzieś na Malediwach wygrzewa się Nawałka. Mógłby wrócić na kilka dni. Razem z nim koszmary z Danią, Senegalem, kompromitujące kopanina z Japonia, upokarzanie Błaszczykowskiego i paraliż decyzyjny z Portugalią. To raczej kustosz niż hetman na wyprawę polową…
Po Polsce bez przydziału szwenda się trener Brzęczek, który jako piłkarz grał ładniej i odważniej niż polecał reprezentacji. Ale jako trener zapewnił Bońkowi pracę dla Sousy a nie Sousa jemu. Byłby jednak kłopot z jednym piłkarzem, a to znaczy że nie byłoby udanej wyprawy do Moskwy.
Jest też trener o którym prawie się nie mówi. A to on ograł ostatnio młodych Niemców nad Renem cztery do kółka, dobrze prowadzi kadrę młodzieżową, a wcześniej w ekstremalnych warunkach ćwiczył Wisłę tak, że bez pieniędzy nie wypuścił jej z ligi dbając o silną więź z zespołem.
Stawiając na Macieja Stolarczyka niewiele można przegrać, a wiele wygrać.
To tylko futbol, prosta nieskomplikowana ROZRYWKA dla inteligentnych ludzi.
To nie tylko „Piłka w grze”, prezesie Kulesza, to rodzaj zawodów w obronie polskiej granicy.
Żaden łepek zagraniczny tego nie dźwignie.
PS. „Piłka w grze” to cykl felietonów legendy gdańskiego dziennikarstwa sportowego red. Alberta Gochniewskiego, który wiedział o pomorskim futbolu wszystko, ale pisał z taktycznym wyczuciem chwili.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS