Jest konduktorką. Mówi o “najtrudniejszych pasażerach” w wakacje
Wakacyjne przejazdy koleją to jeden z popularniejszych sposobów podróżowania Polaków / zdjęcie poglądowe
Źródło zdjęć: © East News | Marek BAZAK
12.08.2024 06:00
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
– W tegoroczne wakacje obserwuję w szczególności pretensje o “drożyznę” i unikanie kupowania biletów przez pasażerów – mówi Zuzanna Majewska, konduktorka. W rozmowie wskazuje również “najtrudniejszych pasażerów”.
Wakacyjne przejazdy koleją to z pewnością jeden z popularniejszych sposobów podróżowania Polaków. Dowodzą temu oficjalne statystyki PKP z zeszłego roku, według których od początku czerwca do końca sierpnia 2023 roku z usług przewoźnika skorzystało ponad 20 mln podróżnych. Jak pokazują dane, to o 1,8 mln więcej podróżujących niż w tym samym czasie w 2022 roku i o 7,9 mln więcej niż w roku 2021.
– Osób korzystających z usług PKP przybywa z roku na rok. Szczególnie w sezonie wakacyjnym. Obserwujemy ogromne zainteresowanie. Na tyle duże, że bilety na pociągi wyprzedają się już z pierwszym dniem ich sprzedaży – mówi w rozmowie z Wirtualną Polską Zuzanna Majewska, konduktorka.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Podróżni skarżą się na “drożyznę”
Zuzanna Majewska lubi swoją pracę. Nie ukrywa jednak, że zdarzają się momenty, w których ma “kryzysy”. Te następują przede wszystkim w okresie wakacyjnym oraz świątecznym, gdzie zainteresowanie usługami PKP wśród podróżnych jest większe.
– Nie odkryję tu Ameryki, jeżeli powiem, że sytuacja jest wtedy ciężka – i dla nas jako konduktorów oraz pracowników PKP, i dla osób podróżujących – oznajmia.
Pod jej słowami o “ciężkiej sytuacji” kryje się przynajmniej kilka kwestii.
– W tegoroczne wakacje obserwuję w szczególności pretensje o “drożyznę” i unikanie kupowania biletów przez pasażerów. Bardzo często zdarza się, że osoby, które nie dostaną już biletów w kasach w związku z brakiem miejsc, także stojących, i tak wsiadają do pociągu. Zamiast od razu podejść do konduktora lub konduktorki, czekają. Najczęściej z nadzieją, że unikną ich kupna – dodaje.
Kiedy podróżni trafią już na przechodzącego konduktora bądź konduktorkę, są zaskoczeni znacznie wyższymi cenami biletów.
– Kupując bilet u konduktora, zawsze zapłacimy więcej. Nie wszyscy wciąż niestety o tym wiedzą, dlatego w takich sytuacjach często spotykamy się z pretensjami, kłótniami czy agresywnym zachowaniem. Bilet zakupiony dopiero u konduktora potrafi być droższy o nawet 100 zł – zauważa Zuzanna Majewska.
Zobacz także
“Takie sztuczki nie kończą się sukcesami”
Zuzanna Majewska oznajmia, że sytuacji, w których podróżni bez biletów chowają się w pociągowych toaletach w celu uniknięcia ich zakupu, również jest coraz więcej. W ostatnim czasie konduktorce zdarzyło się dobijać prawie godzinę do jednego z pasażerów, który zamknął się w toalecie i nie chciał otworzyć drzwi.
– Nie jest to dla nas już żadnym zdziwieniem, ale jest to niekomfortowe. Naprawdę, nikomu, kto podróżuje pociągiem, nie uda się po prostu przemknąć i odbyć podróży bez biletu. Kiedyś może faktycznie mogło się to niektórym udawać, ale dziś liczba konduktorów jest na tyle duża i na tyle znamy już wszelkie chwyty pasażerów, że takie sztuczki nie kończą się sukcesami – stwierdza.
Konduktorka wskazuje także, że ona i jej koleżanki są bardziej narażone na lekceważenie niż konduktorzy: – Jest to zauważalne, że pasażerowie, często niestety mężczyźni, mają większy szacunek do konduktorów niż do konduktorek. Wciąż panuje powszechne myślenie, że w rozmowie z konduktorką można sobie pozwolić na więcej.
– Nie mówię tu tylko o flircie czy komplementach, ale nieprzyzwoitych propozycjach, do których ja akurat mam już dystans. Nowe konduktorki nie zawsze wiedzą jednak, jak sobie z tym radzić i przejmują się niektórymi słowami. W takich sytuacjach można zgłosić to np. do kierownika pociągu, który upomni grzecznie pana i ten zazwyczaj już nikogo nie zaczepi – dodaje.
Zobacz także
Najtrudniejsi podróżni
Zdaniem Zuzanny Majewskiej, najtrudniejszymi pasażerami nie są – jak może się wydawać – rodziny z małymi dziećmi, a osoby, które są pod wpływem alkoholu.
– W miesiącach wakacyjnych takich osób jest więcej niż zazwyczaj. Często jeszcze przed wejściem do pociągu są już pod wpływem alkoholu. To, co jednak rzuca się w oczy najbardziej, to sytuacje, kiedy osobą pod wpływem jest mężczyzna, ojciec, który pilnuje w takim stanie dzieci – zauważa.
Jej słowa potwierdza Dagmara, pracownica jednej z kawiarni na dworcu centralnym w Warszawie. Studentka mówi otwarcie, że osób spotykanych na dworcu podczas wakacji jest pod wpływem alkoholu, a czasem nawet innych środków.
– Zrozumiałe jest to, że są wakacje i ludzie się bawią. Dla mnie jednak – jako dla kobiety, która kończy pracę późnymi porami – nie jest to komfortowe. Kiedy kończę pracę, dosłownie uciekam z dworca szybkim krokiem, żeby tylko jakiś mężczyzna mnie nie zaczepił – oznajmia Dagmara.
Zobacz także
Ponieważ pracuje w miejscu, które w okresie wakacyjnym jest odwiedzane przez tłumy podróżujących, nie ukrywa, że dla niej to również znacznie cięższy czas.
– Kilka dni temu usłyszałam od zniecierpliwionego klienta, pana ok. 50. roku życia, pytanie, “czy myślę mózgiem czy d**ą”. Powodem tego były według niego moje pytania o jego zamówienie, które, przyznaję, mogłam powtórzyć kilka razy. Mieliśmy wtedy straszną kolejkę i ciężko było zapamiętać mi wszystkie zamówienia – tłumaczy Dagmara.
Jak jednak podkreśla, takie pytania to na szczęście rzadkość. W kawiarniach na dworcu pojawiają się zazwyczaj mili klienci, którzy widzą, jak wygląda praca w takim miejscu.
– Na co narzekają? Pierwszą rzeczą, jaka przychodzi mi na myśl, to ceny. Muszę przyznać im rację, bo kawa na mieście to teraz koszt ok. 20 zł, czasem nawet więcej. Gdy przychodzi np. czteroosobowa rodzina, w tym dwójka dzieci, za kawy, herbaty, kanapki i ciastka na samym dworcu, jeszcze przed podróżą, płacą 200 zł – zauważa pracownica kawiarni.
Co jeszcze przeszkadza podróżującym? – Brzydkie zapachy i upał. Tu także się z nimi zgadzam. Temperatury w Warszawie są w te wakacje okropne. Nie dość, że praktycznie codziennie jest 30 st. C, to ludzie się pocą. Stąd czasem o godz. 12 śmierdzi już na całym dworcu – dodaje.
Aleksandra Lewandowska, dziennikarka Wirtualnej Polski
Zapraszamy na grupę na Facebooku – #Samodbałość. To tu będziemy informować na bieżąco o wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS