A A+ A++

Przewodniczący KRRiT Maciej Świrski rozpoczął postępowanie wyjaśniające w związku z emisją przez TVN wywiadów Moniki Olejnik, jeden z prof. Barbara Engelking i drugi z reżyser Agnieszką Holland. Zarzut – dezinformacja, treści antypolskie i zakłamywanie historii. Postępowanie wyjaśniające? A dlaczego – jawna zła wola i przypadek recydywy – nie wniosek o ukaranie stacji TVN, czego doświadczyła BBC ze strony OFCOM po knajackich zachowaniach gwiazd tej stacji, Jonathana Rossa i Russella Branda?

Wrogi atak za atakiem, akcja za akcją. Jeszcze nie umilkły protesty przeciw opluwaniu, niszczeniu dobrego imienia najsławniejszego i najbardziej szanowanego na świecie Polaka, Jana Pawła II, a już mamy nową kampanię i zarazem nowy skandal. Oto 80. rocznica powstania w getcie warszawskim została wykorzystana przez TVN do kolejnego obrzucenia Polaków błotem. Dwa wywiady Moniki Olejnik, z prof. Barbarą Engelking i reżyser Agnieszką Holland, to zarazem dwa seanse nienawiści, gdzie Polacy, którzy sami pod niemiecką okupacją i ponosząc wielkie straty ludzkie, zostali oskarżeni o to, że nie tylko byli obojętni na los Żydów, ale pomagali Niemcom w dziele ich zagłady. Oba wywiady pełne było kłamstw, zafałszowań historii i  przemilczeń nt. setek tysięcy przypadków polskiej pomocy, czy współpracy żydowskiej policji z niemieckimi oprawcami w getcie. Przy naszej skali pomocy, która nie miała precedensu w Europie, przy milczeniu aliantów, współpracy z Hitlerem Włoch i „neutralności” Hiszpanii, kolaboracji z wrogiem Francji i Norwegii, jedyne państwo, gdzie za podanie Żydowi kromki chleba groziła tzw. rozszerzona śmierć, czyli nie tylko delikwenta, ale i całej jego rodziny, ze zorganizowaną pomocą Żegoty, z rozkazem Państwa Podziemnego, aby karać śmiercią szmalcowników, z Ireną Sendlerową i tysiącami rodzin jak Ulmowie i Kowalscy – mówi się o ok. 200 tys. rodzin – słyszymy protekcjonalne.

Polacy mieli potencjał, by być sojusznikami Żydów, że będą neutralni, że będą życzliwi, ze nie będą wykorzystywać sytuacji i nie będzie tak powszechnego szmalcownictwa.

Tak, tak, to znów prof. Barbara Engelking, kierownik Centrum Badań nad Zagładą Żydów Instytutu Socjologii i Filozofii PAN. A w kolejnym wywiadzie Moniki Olejnik znana reżyser – która całe swoje długie życie kręci filmy głównie za nasze pieniądze, często antypolskie jak „Gorzkie żniwa”, „Pokot”, i antykościelne jak „Zabić księdza” czy „Trzeci cud” – atakuje polskość, prawdę, szczerze nienawidząc swego kraju i rodaków. Wspólnie doszły do wniosku, że winę za śmierć mieszkańców warszawskiego getta ponoszą Polacy, „bo powstańcom nie pomogli”. Podobno „siedzieli na dachach po aryjskiej stronie i z radością obserwowali jak ci żywcem płoną”. Trzeba być chorym, obywatelem Wysp Tonga albo świadomie uprawiać światopoglądową dywersję, żeby coś podobnego wymyślić! Przecież nawet Marek Edelman, zastępca Mordechaja Anielewicza, twierdził, że co siódmy warszawiak był włączony w akcje pomocy Żydom, a więc zaangażowanych było ok. 100 tys. ludzi. Kto dał tym paniom prawo do pouczania i obrażania ludzi, „zapominania” o zasadzie partnerstwa, symetrii stosunków polsko – żydowskich, do stosowania niedozwolonych chwytów, brutalnej wolnoamerykanki?

Oba wywiady, to nic innego jak jeszcze jedna odsłona kampanii „pedagogika wstydu”, jaką w latach 90. serwowała nam „Gazeta Wyborcza”, a potem także TVN 24, „Newsweek” czy Onet. I choć zjawisko to zostało rozpoznane i nazwane, próbuje się sięgać po nie kolejny raz. A nuż się uda. Ale się nie uda.

Od lat wiadomo, że Monika Olejnik ma kiepskie pojęcie o warsztacie dziennikarskim. Nie wie, że do programów 1/ zaprasza się reprezentantów dwóch opcji politycznych i 2/ stosuje zasadę impartiality, czyli spokojnie wysłuchuje, co obaj mają do powiedzenia. Wiemy, że „Kropka nad i”, to sabaty czarownic, gdzie chodzi jedynie o zrównanie z glebą wroga politycznego, bo tak Olejnik widzi Kościół katolicki, konserwatyzm i aktualne władze. Z kolei Agnieszka Holland od dziesiątków lat kręci skrajnie upolitycznione filmy, pokazując Polsce i światu karykaturę Polaków tępych, prymitywnych, zapijaczonych i ciemną, zacofaną Polskę jak z niemieckiego „Bilda”. Słyszy się także zarzuty nepotyzmu – finansowania przez PISF prac samej reżyser, jej siostry Magdaleny Łazarkiewicz, córki Kasi Adamik, a do niedawna szwagra Piotra Łazarkiewicza. No i prof. Engelking, która za państwowe pieniądze uprawia antypolską politykę, brutalnie niszczącą wizerunek naszego kraju za granicą – przecież podczas uroczystości 80 – lecia wybuchu powstania w getcie, w Polsce gościło kilku ważnych prezydentów i premierów, i szefowie ważnych organizacji międzynarodowych! Przecież już dobrze wiemy, że pani prof. to – podobnie jak Jan Gross, prof. Jan Grabowski – to funkcjonariusze „przedsiębiorstwa Holocaust”, robiący karierę na  forsowaniu jednej tylko, wrogiej Polsce narracji historycznej. I – warto to powiedzieć – niszczący coraz lepsze stosunków polsko – izraelskie, dzielący polskie społeczeństwo i pogłębiający niechęć ludzi dotąd przychylnych Żydom, nie mówiąc o oburzeniu rodzin tych, którzy kiedyś jej rodakom pomagali, w tym „sprawiedliwych wśród narodów świata”. Światopoglądowa dywersja i sabotaż.

Engelking w PAN

Jest diagnoza, pora na terapię. Najpierw prof. Engelking. Czy osoba, która mija się z prawdą, jątrzy i obraża, w dodatku za nasze pieniądze, powinna nadal pracować w PAN, w Uniwersytecie Warszawskim? Chyba najwyższy czas, aby wymienić ją na kogoś kto ma więcej szacunku dla faktów, ceni sobie historyczny obiektywizm i szanuje kraj, gdzie się urodził, wykształcił, robi karierę. Lub przynajmniej odciąć od grantów, zakręcić kurek pieniędzy. Może prof. Engelking powinna aplikować do któregoś z amerykańskich uniwersytetów np. w lewicowym Harvardzie, gdzie studiują takie postaci jak prof. Maya Jasanoff, autorka książki „Joseph Conrad i narodziny globalnego świata”, gdzie polsko – brytyjski wielki pisarz został pokazany jako rasista, ksenofob i imperialista. Bo przynajmniej 10 mln ludzi nie życzy sobie opłacać jej wrogiej, antypolskiej działalności w PAN i UW  ze swoich podatków, bowiem szkody płynące z jej działań są niepowetowane. Jesteśmy dodatkowo w roku wyborczym i taki gest zapewne podobałby się kilku milionom wyborców, notorycznie obrażanych przez prof. Engelking.

Dalej, Agnieszka Holland i PISF. Dlaczego pani Holland /”Szarlatan”, dofinansowanie 950 tys. zł/, jej rodzina i koledzy jak Wojciech Smarzowski /”Wesele I”, „Wesele II”, „Kler”/, Jan Komasa /”Boże Ciało”/, obrazy Małgośki Szumowskiej, Piotra Domalewskiego /”Jak najdalej stąd”, 1.900 mln zł/, gniot „Mowa ptaków” Xaviera Żuławskiego /350 tys. zł/ i wiele, wiele innych, wciąż otrzymują dofinansowanie tych jawnie antypolskich i antykatolickich filmów? Za karykaturę polskiego państwa, naszej historii, Kościoła, duchowieństwa, wydarzeń II wojny jak powstanie Warszawie i powstanie w getcie, wysyłanie ich na politycznie poprawne festiwale jak w Berlinie, Cannes, Sundance, Montrealu, gdzie oczywiście zostają nagrodzone. Środowisko filmowe, zrewoltowane przeciw konserwatywnej władzy, skrajnie upolitycznione i stronnicze, ale korzystające z pieniędzy wszystkich obywateli, także tych notorycznie obrażanych i opluwanych. PISF jest finansowany z wpłat nadawców telewizyjnych, platform cyfrowych, telewizji kablowych, właścicieli kin. Ale źródłem dochodów jest też – jak mówi oficjalna informacja – dotacja przedmiotowa z budżetu Ministerstwa Kultury. Dlaczego ten fundusz, mimo kilku lat interwencji, nie został PISF-owi cofnięty? Ponadto członków Rady Instytutu powołuje podobno minister kultury. Czy panu ministrowi kultury nie zależy na kinematografii pluralistycznej, która promuje wartości bliskie różnym grupom społecznym, nie tylko lewicy liberalnej, czyli 26% społeczeństwa?

Dobrze, że przewodniczący KRRiTV Maciej Świrski wszczął postępowanie wyjaśniające, ale oczekujemy konsekwentnego działania. Jeśli KRRiT przyznaje koncesje, czy stacja, która od ponad 20 lat jest „enemy within the state”, wrogiem wewnętrznym, produkująca programy dyfamacyjne, musi koncesje otrzymać? I czy nie ma kar finansowych, które zasygnalizowałyby prezesowi Robertowi Mironowi i dyrektorowi Davidowi Zaslavowi, że komercyjna przecież telewizja poprzez nadmierne upolitycznienie, traci pieniądze? W Wielkiej Brytanii istnieje nieco podobna instytucja, OFCOM / Office of Communication/. Organ państwowy, nadzorujący tamtejszy rynek mediów i pilnujący interesu obywateli, m.in. chroniący przed treściami ofensywnymi lub szkodliwymi. Oraz finansowany z funduszów z regulacji rynku mediów elektronicznych i grantów państwa. I zdarza się, że – na skutek protestów odbiorców – OFCOM dotkliwie karze winnych. BBC, po skandalicznych wybrykach Jonathana Rossa i Russella Branda, musiała pozbyć się na jakiś czas swoich gwiazd, MTV zapłaciła 235 tys. funtów, komercyjna ITV – 5.675 mln, znowu BBC za „złamanie standardów, obowiązujących audycje konkursowe z udziałem publiczności”. Były kary za obrazę uczuć religijnych, za przemoc i wulgarny język. Do KRRiT podobno wciąż przychodzą skargi na oba wywiady Moniki Olejnik, i to w poważniejszych sprawie niż tylko niewyparzony język. Najwyższy czas skorzystać ze swoich prerogatyw. Po to takie instytucje „pilnujące interesu wszystkich obywateli” są. Zastanowić się nad koncesjami, sięgnąć do kieszeni bardzo bogatej korporacji, a potem przesłać swoje argumenty na ręce prezesa i dyrektora Discovery, pana ambasadora Marka Brzezińskiego, etc. We wszystkich tych konfliktach nie przez nas zawinionych – Discovery, TVN 24, PISF – są narzędzia działania. Szkoda, że tak rzadko używane.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułNowy sprzęt w kuchni SP 13
Następny artykułNarodowy Program Rozwoju Czytelnictwa w gminnych szkołach