W Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej wakacje już się skończyły. – Owszem, mieliśmy w lipcu spokojniejszy czas, gdy w ciągu doby w Łodzi stwierdzano dwa lub trzy zakażenia. Ale znów mamy pełne ręce roboty – przyznaje Urszula Jędrzejczyk, dyrektorka. – Wczoraj potwierdziliśmy zakażenia u 13 osób, a dziś, tylko do godz. 16, nowych zakażonych koronawirusem było dziesięć osób.
ZOBACZ TAKŻE: Dyskryminacja mieszkańców z czerwonej strefy koronawirusa. Kazali opuścić sklep, właścicielka pensjonatu odmówiła usługi
Koronawirus poziomy czy ambulatoryjny?
Od początku epidemii w Łodzi testy potwierdziły koronawirusa u 733 osób. – Czy to dużo? Pewnie. Każdy pozytywny test oznacza dla nas dotarcie do, średnio, kilkudziesięciu osób, z którym zakażona osoba miała kontakt. To telefony do osób, które są obejmowane kwarantanną, czy nadzorem epidemicznym, wyznaczanie kolejnych badań, gromadzenie dokumentacji. Brakuje tonerów i papieru w drukarkach – mówi dyrektorka. Przyznaje, że wraz z rozpoczęciem lata pojawiła się nadzieja, że zakażeń będzie mniej. Był czas, gdy mieliśmy zdecydowaną większość pacjentów z ognisk koronawirusa. Łatwiej było ocenić, gdzie się zakazili.
Wiosną głośno było o tzw. zakażeniach poziomych. Minister Zdrowia Łukasz Szumowski wyjaśniał w maju: “Transmisja pozioma oznacza, że możemy się wzajemnie zarazić na ulicy, możemy się zarazić wzajemnie gdzieś w przestrzeni publicznej”. I pocieszał, że takich zakażeń jest mało. A póki jest mało, to dobrze.
– Ja takiego terminu nigdy wcześniej nie słyszałam – rozkłada ręce dyrektor Jędrzejczyk. – My to nazywamy zakażeniami ambulatoryjnymi i przyznaję, że mamy ich, niestety, coraz więcej. Dochodzi do sytuacji, że przychodzi zdrowy człowiek na test przed wyjazdem do sanatorium i okazuje się, że ma koronawirusa. Coraz więcej, w czasie dochodzeń epidemicznych, mamy sytuacji, że ludzie pojęcia nie mają, czy w czasie kontaktu z osobą zakażoną, mieli na twarzy maseczkę. A może mieli, ale tylko na ustach? A może wisiała na brodzie? Łodzianie coraz częściej udają, że koronawirusa nie ma. I coraz częściej zakażają się na ulicy czy – jak chce minister – wskutek transmisji poziomej.
ZOBACZ TAKŻE: “Odebrali nam godność, z drzwi wyjęli klamki”. Ludzie z DPS żądają wolności
Po dyskotece i po wakacjach
Są i ogniska. Ostatnie np. w szpitalu im. Barlickiego, gdzie na oddziale okulistyki zakażone są już co najmniej cztery osoby – i personel, i pacjenci. A testy trwają. Jest też kilku żałobników, u których pozytywny wynik stwierdzono po pogrzebie. I weselnik z pozytywnym testem, co – zdaniem inspektorów – oznacza z dużym prawdopodobieństwem kolejne ognisko. – Niepokojące są też doniesienia od gości z jednego z łódzkich klubów, gdzie tak naprawdę organizowane są dyskoteki. Już czwórka zakażonych łodzian, nieznajomych, w czasie rozmowy z inspektorami sanepidu, przyznaje, że w ostatnim czasie właśnie tam spędzała czas.
Najbardziej niepokoją przedstawicieli sanepidu te przypadki ambulatoryjne. Dyrektor Jędrzejczyk: – I wakacyjne powroty. Mamy już sześć osób zakażonych, które ostatnio odpoczywały w Sopocie oraz pięć, które wróciły z wakacji we Władysławowie. Aż strach pomyśleć, co będzie dalej.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS