Szef PKOl, Andrzej Karśnicki w jednym z wywiadów powiedział, że ma nadzieję na sukcesy podczas igrzysk w Pekinie, ale obawia się, że koronawirus może pokrzyżować starty polskich sportowców i odbierać im medalowe szanse. Jednak to nie COVID-19 będzie głównym winowajcą tego, że z Chin biało-czerwoni prawdopodobnie wrócą z pustymi rękoma. Po prostu ci, którzy będą reprezentować Polskę, aktualnie, albo są bez formy (skoczkowie narciarscy), albo zwyczajnie poziom ich umiejętności jest zbyt słaby, by ubiegać się o olimpijskie laury. Dlatego może się okazać, że po raz pierwszy od 24 lat obejdziemy się smakiem na zimowych igrzyskach. Zmienić może to tylko fura szczęścia. Taka jaką miał Wojciech Fortuna w 1972 roku, kiedy w Sapporo sensacyjnie sięgnął po złoto, choć nikt nie marzył nawet na podium.
Trzeba liczyć na fart i wiatr
Na powtórkę z historii sprzed 50 lat muszą liczyć Kamil Stoch, Dawid Kubacki i Piotr Żyła. Choć wszyscy trzej od lat zaliczają się do światowej czołówki i na swoim konice mają tytuł mistrza świata, a pierwszy z wymienionych też olimpijskie medale, to w obecnym sezonie notorycznie zawodzą. Każdy z nich daleko jest od swojej najlepszej formy. Na domiar złego Stoch tuż przed igrzyskami leczył kontuzję, a Kubackiego i Żyłę dopadł koronawirus.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS