A A+ A++

Michał Zieliński: Jak długo trwała pana przyjaźń z Janem Nowickim? Jak i gdzie się poznaliście?

Jerzy Fedorowicz: Poznaliśmy się jeszcze w szkole teatralnej. Ja byłem w szkole, on juz był aktorem. I właściwie on się mną opiekował i wprowadził mnie do Starego Teatru. Potem, jak się urodził Łukasz, a potem mój syn, był chrzestnym Jurka – mojego synka. Byliśmy jak rodzina przez całe lata, od 1964 roku po dzisiejszy dzień. 

Synowie też się przyjaźnili?

No tak, dzieciaki chowały się razem. To było jak rodzina. Jeździliśmy razem na wakacje, spędzaliśmy wspólnie czas, jeździliśmy razem na Węgry, grałem w jego filmach. Jurek też jako dzieciak grał w filmach. Ja chcę żeby pan i słuchacze RMF wiedzieli, że Jasiek Nowicki nie bał się śmierci. On był na to przygotowany. On sobie nawet przygotował grobowiec. A najważniejsze jest to, że umarł tak, jak chciał. We własnym domu, w objęciach swojej żony Ani, która była z nim w ostatnich latach i cały czas w pracy. I kochał piłkę nożną, więc mógł oglądać mistrzostwa świata. Był bardzo przejęty odejściem Jurka Treli. On dołączy do tej paki, która już tam się znajduje w niebie, czy jak to nazwać. Do Bińczyckiego, do Pszoniaka, do Treli.

W aktorskim niebie. Mówi pan, że się nie bał śmierci. To był chyba człowiek, który się niewielu rzeczy bał.

Jasiek żył pełnią życia. Mnie na przykład wciągnął do tenisa. Kazał mi grać w tenisa. W rezultacie graliśmy ze sobą w każdych wolnych chwilach. Poza tym on należał do tej ekipy Starego Teatru, która się już nigdy nie powtórzy. Jak byliśmy gdzieś za granicą, to jego nazywali polski John Gielgud. On miał tak wielkie recenzje za Stawrogina w Biesach, za Konstantego Księcia w Nocy Listopadowej. Podróżowaliśmy razem po całym świecie. Te jego role, które grał u Wajdy – to było mistrzostwo świata. Był też bardzo znanym w Europie aktorem filmowym. Pisał też książki. To była jego pasja. Te książki cieszyły się ogromnym powodzeniem. Zostają po nim nie tylko jego filmy, których nakręcił masę, ale też jego książki, w których jest też jego świat i ten świat związany z przemijaniem. O tym pisał. Odszedł piękny człowiek, brat i przyjaciel. 

Miał na koncie swoim niezliczoną liczbę wybitnych ról teatralnych i filmowych. Z których ról zapamiętam najbardziej?

Tak jak on grał Stawrogina w Biesach… Grałem też w tym przedstawieniu i byłem z nim razem na scenie, więc nie chcę nawet mówić. Graliśmy to przez lata. W Nocy Listopadowej nieraz patrzyłem z podziwem. PJestem młodszy od niego o 8 lat. Wtedy kiedy Janek grał te wielkie role, to ja i Leszek Piskorz dopiero nabieraliśmy aktorskiej ogłady w tym wspaniałym zespole. Wielkie role filmowe w Sanatorium pod Klepsydrą, Bariera, Popioły. Pierwsza rola to Popioły wygrana polski kapitan wygrana.

Można by długo długo wyliczać. W pana pamięci, co zostaje? Mówi pan o wspólnie spędzonym czasie, podróżach, tenisie, kibicowaniu. I jak pan zamknie oczy, to jakiego Janka ze sceny życia pan widzi.

Były takie wieczory. W czasie stanu wojennego przychodzili z Piotrem Skrzynecki do nas, do domu. Ela przygotowywała kolację. Potem oni gadali prawie całą noc….

Obaj panowie przychodzili w kapeluszach?

Ela dobrze gotowałam kochał bardzo moją żonę. Napisał zresztą piękny tekst w ostatniej swojej książce na temat Elżuni. Nie wiem, jak to powiedzieć po prostu. To tak jak brat. 

Nie żyje Jan Nowicki. Wybitny aktor, filmowy “Wielki Szu”

Radio RMF24

Po jeszcze więcej informacji odsyłamy Was do naszego internetowego Radia RMF24
Słuchajcie online już teraz!

Radio RMF24 na bieżąco informuje o wszystkich najważniejszych wydarzeniach w Polsce, Europie i na świecie.

Opracowanie:

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułŚmierć Twittera? Ta przeglądarka jest na to gotowa
Następny artykuł27-latek stracił 160 tysięcy