– Selekcjoner, bo z nim siłą rzeczy to ustalaliśmy, zobaczył pierwszy odcinek i dał zielone światło. Później obejrzał kolejne, ale więcej dodawał, niż odejmował. Dołożył na przykład scenę z kibicem wbiegającym na murawę w Izraelu, która nie była nigdzie publikowana i dopiero u nas można było zobaczyć, jak ostre było to wejście w Tomka Kędziorę. Czy coś wyciął? Chyba ze dwie instrukcje taktyczne, które padały w przerwie meczów. Możemy się tylko domyślać, że nie chciał tego dawać, bo jeszcze możemy te pomysły wykorzystać w przyszłości na boisku. Nie były to jednak z punktu widzenia całego materiału ważne rzeczy – stwierdził Adamus w rozmowie z Weszło.
“Brzęczek mówił wtedy tylko: panowie, zostawiamy, przecież tak było”
– Ogólnie rzecz biorąc, byliśmy mile zaskoczeni – i to w pewien sposób odpowiedź na poprzednie pytanie. Wiele rzeczy daliśmy do tego filmu z przekonaniem, że to i tak pewnie wypadnie. A trener mówił wtedy tylko: „panowie, zostawiamy, przecież tak było”. To ważne, bo nie każdy chciałby pokazać momenty, w których się czegoś uczy i w których popełnia błędy.
Adamus wytłumaczył również fakt, że w dokumencie można usłyszeć przekleństwa “bez jakiegokolwiek pikania”. – Sami mieliśmy sporo wątpliwości, rozmawialiśmy na ten temat również z prezesem Bońkiem. On, tak swoją drogą, zobaczył przed publikacją jedynie sześć minut pierwszego odcinka i powiedział tylko: „fajne, fajne, podoba mi się, kiedy puszczacie?”. W kwestii przekleństw, które na początku były ocenzurowane, oboje zgodzili się, że przecież właśnie tak wygląda szatnia. Jeśli chcieliśmy być wiarygodni, musieliśmy to pokazać. My z Adrianem nie byliśmy przekonani, ale ostatecznie uważam, że to bardzo dobra decyzja.
Przeczytaj też:
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS