A A+ A++

Każde słowo się przydaje, jednak nie zawsze nadajemy mu odpowiednią rangę. Niektóre słowa powinny być używane rzadko. Jak chociażby wulgaryzmy, które przez częste używanie mogą się zużyć — tłumaczy prof. Jerzy Bralczyk, gość IV Kongresu Przyszłości.

— Podczas IV Kongresu Przyszłości da nam pan profesor kilka wskazówek, jak mówić, żeby inni nas słuchali. Wydaje mi się tymczasem, że sytuacja społeczna pokazuje, że dogadywanie się nie jest naszą mocną stroną.
— Właśnie pomyślałem, że warto zadać pytanie, jak słuchać, żeby inni do nas mówili.

— A potrafimy to robić? Ostatnio wychodzi nam to chyba kiepsko.
— Nie wiem, trudno mi oceniać, czy kiedyś było pod tym względem lepiej lub gorzej. Z natury rzeczy lubimy takie porównania, ale jest tyle różnych czynników, które zmieniają i rzeczywistość, i naszą obecność w tej rzeczywistości, że chyba trudno tych porównywań dokonywać rzetelnie.

— Upominał się pan niedawno, mając na uwadze protesty odbywające się w Polsce, żeby w przestrzeni publicznej powstrzymać się od używania wulgaryzmów. Czy pana wypowiedź została dobrze zrozumiana przez osoby, które ją później komentowały?


— Nigdy nie wiem, czy ktoś mnie zrozumiał, tak jak i sam nie mogę być pewny, czy ja zrozumiałem kogoś innego. To zrozumienie jest nam niedostępne, bo nie jesteśmy w głowach innych osób. Ale w końcu się jakoś porozumiewamy, czyli dochodzimy do jakichś wspólnych konstatacji. Wolałem, oczywiście, żeby to, co powiedziałem na temat wulgaryzmów, spotkało się z innym przyjęciem. Ja po prostu bardzo nie lubię wulgaryzmów. Uważam, że są one uproszczeniem, rodzą agresję i konflikt, nie służą do załagodzenia sytuacji, a tego nam właśnie potrzeba, oraz źle opisują rzeczywistość. Są też bardziej emocjonalne niż racjonalne i mogą nas zaprowadzić tam, gdzie nie chcemy dojść.

— A skoro o zaprowadzaniu mowa… Każda rozmowa powinna nas dokądś zaprowadzić, prawda?
— Rozmowa nas prowadzi dokądś, ale i jest przez nas prowadzona. Mamy tu do czynienia z takim wzajemnym prowadzeniem. Ciekawe są te nasze metafory.

— Nasz język jest pod tym względem wręcz zaskakujący. Podobnie jak powiedzenia, których na co dzień używamy. Znajdziemy je też w pana najnowszej książce zatytułowanej „Porzekadła”.
— Tak, książka jest zarazem nowa i nienowa. Zawiera w sobie materiał, który był już publikowany kilkanaście lat temu w książce „Porzekadła na każdy dzień”. Pojawia się jednak nowa jakość, bo przysłowia i powiedzenia są zilustrowane, ułożone w innej kolejności i wydane bogaciej i ładniej.

— Co o nas, narodzie, społeczeństwie, mówią te nasze porzekadła?
— Ach, jakie dobre pytanie!

— I dlatego ma zostać bez odpowiedzi? (śmiech)
— Tak, bo każda odpowiedź zepsułaby to pytanie (śmiech).

— Na jakie trudności zwraca pan uwagę w kontekście porozumiewania się z innymi?
— Staram się nie myśleć o tym w tych kategoriach. To bardzo częste, że myślimy: jakie kłopoty to sprawia? Jakie trudności przed nami? Jakie błędy robimy? A spróbujmy spojrzeć na to inaczej: jakie możliwości to otwiera? Jakie przyjemności to daje? Co możemy z tym zrobić? Spróbujmy na to w ten sposób spojrzeć. W procesie dydaktycznym, kiedy uczymy się języka polskiego, nie powinniśmy zwracać uwagi na błędy czy niefortunne sformułowania, tylko szukać czegoś ładnego, tego, co daje nam radość, satysfakcję i co pozwala na osiągnięcie celu.

— Bardzo podoba mi się ten sposób myślenia, ale nie wiem, czy tak łatwo wdrożyć je w życie.
— To tak właśnie jest: człowiek rozmawia z kimś i myśli: „Oj, żebym tylko nie zrobił błędu”. A może przecież pomyśleć: „Cóż ja mogę ładnego powiedzieć?”, „Cóż ciekawego mogę usłyszeć?”. Takie podejście daje mi więcej radości.

— Mam pewne podejrzenia, że kiedy się jest profesorem Bralczykiem, to łatwiej formułować takie tezy, niż wtedy, kiedy z profesorem Bralczykiem ma się rozmawiać. Naturalnie przychodzi obawa związana z możliwością popełnienia błędu językowego (śmiech).
— Nasza rozmowa jest przykładem tego, że można jednak z takich sytuacji czerpać przyjemność. Ja czerpię przyjemność rozmowy z panią, a czerpię ją między innymi z tego powodu, że czuję, że i pani nie jest przykro ze mną rozmawiać, prawda?

— Wręcz przeciwnie, to wielka radość. Ale, przyznam szczerze, trema była. Panie profesorze, proszę nam zdradzić…
— Zdradzić? Ależ to takie niemiłe słowo!

— Zastąpię je zatem ładniejszym. Co pan powie na słowo „opowiedzieć”? Ja je lubię, bo opowieści snujemy przecież od samego początku naszej ludzkiej historii.
— Bardzo ładne. I proszę go tylko nie zastępować narracją!

— Cóż, wiem z doświadczenia, że filologom unikanie tego słowa przychodzi z trudnością…
— Tak, wiem: dyskurs, narracja… (śmiech)

— I paradygmat! Chyba każdy ma taką swoją listę „ulubionych” słów. Pan ma takie słowa, które chciałby wymieść z języka?
— Ta metafora nie jest mi bliska. Wymiatanie to coś, co robiłbym z dużą niechęcią. Każde słowo się przydaje, jednak nie zawsze nadajemy mu odpowiednią rangę. Niektóre słowa powinny być używane rzadko. Jak chociażby wulgaryzmy, które są potrzebne, ale przez częste używanie mogą się zużyć. Są też słowa, które są zbyt patetyczne. Ciągle opowiadamy jakieś historie o wolności, niepodległości, prawdzie. To są słowa, którymi powinniśmy gospodarować oszczędnie. Z języka bym zatem niczego nie wymiatał, ale miałbym większą przyjemność, gdyby nasza mowa publiczna była mniej patetyczna, napuszona, gdyby mniej było w niej słów-kluczy związanych z naszymi posłannictwami. Życzyłbym sobie, żeby nasza mowa była bardziej naturalna.

— A co z metaforyką wojenną, która służy nam do opisywania świata w obliczu pandemii koronawirusa?
— Ależ oczywiście, że nie jest mi ona bliska. Są rzeczy, z którymi musimy się zmagać i je pokonywać, więc te metafory bywają potrzebne i nie możemy z nimi walczyć (śmiech). Ale nie używajmy ich zbyt często. Choć lepiej walczyć z pandemią niż z sobą nawzajem.

— Zgadzam się, rzecz w tym, że ostatnio robimy chyba i jedno, i drugie.
— Są tacy, którzy mówią, że z pandemią walczymy zastępczo, a są i tacy, którzy twierdzą, że inne tematy mają przykryć klęski związane z pandemią. Dobrze by było, gdybyśmy wrócili do normalności w naszych porozumiewaniu się. Ale i sama „normalność” jest już czymś podejrzanym.

— Panie profesorze, jak będzie się zmieniała polszczyzna w przyszłości?
— Odpowiem jednym słowem: bardzo!

Daria Bruszewska-Przytuła

Prof. Jerzy Bralczyk będzie gościem IV Kongresu Przyszłości. Przedmiotem wykładu “Jak mówić, żeby nas słuchano?” będzie sprawność i sprawczość językowa. Będzie uczenie, ciekawie i niezwykle wesoło, a słowa przestaną być źródłem nieporozumień. Czwartek 26 listopada, godz. 18:30-19:30, gazetaolsztynska.pl

WSZYSTKO O IV KONGRESIE PRZYSZŁOŚCI: >>> kongresprzyszlosci.pl

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułWojewoda chce ograniczenia kontroli pieców do minimum. Rybnik się zbuntował?
Następny artykułKylie Jenner zachwyca w zielonych muszkieterkach