Wymiana ciosów między Ruchem Huti a Stanami Zjednoczonymi trwa już od niemal miesiąca. Działania prowadzone przez Amerykanów i Brytyjczyków nie powstrzymują ataków Hutich, ale zdecydowanie utrudniły przeprowadzanie ataków na czerwonomorską żeglugę. Niemniej ostatnie dni w Jemenie nie przyniosły spokoju.
W niedzielę 4 lutego Amerykanie zniszczyli łącznie pięć pocisków manewrujących Hutich. Następnego dnia zniszczyli dwie sztuki morskiej amunicji krążącej. Broń taką już wcześniej wykorzystano w nieudanym ataku 4 stycznia.
A view from the Air Boss’s perspective above the bridge in “PriFly”… pitch black, no visible horizon, tense, professional. pic.twitter.com/B4kbbohPwm
— Chowdah Hill (@ChowdahHill) February 4, 2024
We wtorek 6 lutego Huti odpowiedzieli, odpalając sześć przeciwokrętowych pocisków balistycznych w stronę masowca MV Star Nasia (IMO: 9361237) i wielozadaniowego statku towarowego MV Mornig Tide (IMO: 9320506). Jeden z pocisków trafił w pobliżu tego pierwszego, powodując niewielkie uszkodzenia. Inny pocisk został zestrzelony przez niszczyciel USS Laboon (DDG 58), pozostałe chybiły.
W środę Amerykanie zniszczyli trzy pociski manewrujące na wyrzutniach, a następnego dnia przeprowadzili aż siedem ataków przeciwko czterem bezzałogowcom nawodnym i siedmiu pociskom przeciwokrętowym. Wreszcie wczoraj siły CENTCOM-u zniszczyły dwa bezzałogowce nawodne i pięć pocisków manewrujących szykowanych do odpalenia.
Na obecnym etapie konfliktu większość środków rażenia ulega zniszczeniu, zanim zostanie wykorzystana. Nie zmienia to faktu, że Amerykanie od miesiąca nie są w stanie złamać siły Ansar Allah i zapewnić całkowitego bezpieczeństwa transportowi towarów przez Morze Czerwone. O ile z perspektywy czysto wojskowej Stany Zjednoczone zadają przeciwnikom o wiele bardziej dotkliwe ciosy, o tyle w szerszej skali Hutim udało się związać znaczące siły amerykańskie i zmusić Waszyngton do poniesienia znaczących kosztów finansowych.
Amerykanie nadal działają zachowawczo: atakują odwetowo i wybierają cele bezpośrednio im zagrażające. Jest to zdecydowanie „terapia objawowa”, jednak większe zaangażowanie w jemeński konflikt mogłoby wiązać się większymi kosztami finansowymi i wizerunkowymi, a przyniosłoby niewiele lepsze efekty. Jako przeciwnik w walce Ruch Huti jest jedną z najbardziej uciążliwych grup zbrojnych w regionie.
Zapasy uzbrojenia Ruchu Huti wydają się nieprzebrane. Za tak duże nasycenie ich sił zbrojnych odpowiada oczywiście Iran, którego obecność w regionie cieśniny Bab al-Mandab stanowi istotny problem dla bezpieczeństwa. Irański okręt Behszad działający w pobliżu Jemenu to oficjalnie jednostka cywilna, zarejestrowana w irańskiej spółce państwowej. Jego faktyczna rola nie jest ustalona, ale najczęściej uznaje się go za wysuniętą bazę Korpusu Strażników Rewolucji Islamskiej w rejonie Zatoki Adeńskiej i Morza Czerwonego. Podobną funkcję pełni Sawiz, znajdujący się na Oceanie Indyjskim (wcześniej on również stacjonował przy cieśninie Bab al-Mandab). Obie jednostki mają również zapewniać dane wywiadowcze dla Hutich, innym prawdopodobnym zastosowaniem jest pomoc w przemycie broni do Jemenu.
Ostatnie dni przyniosły pewne zamieszanie wokół tych okrętów. Iran wydał oświadczenie, w którym ostrzegał przez atakowaniem irańskich jednostek. Spytany o sprawę rzecznik Departamentu Obrony generał Patrick Ryder powiedział, że nic nie wie o działaniach USA wobec irańskich jednostek. Jest jednak świadomy obecności Behszada w regionie.
Video of launches from USS GRAVELY, USS CARNEY, and USS DWIGHT D. EISENHOWER supporting strikes on Iranian-backed Houthi targets pic.twitter.com/EMSkDANoeF
— U.S. Central Command (@CENTCOM) February 4, 2024
Ciekawe rzeczy dzieją się również na jemeńskim lądzie. W mediach pojawiają się doniesienia na temat możliwej ofensywy Ruchu Huti w obszarze muhafazy Ma’rib. Region położony na wschód od Sany jest obecnie podzielony między siłami Hutich i wojskami rządowymi. Z racji na znajdujące się tam zasoby węglowodorów potencjalna strata regionu mogłaby znacząco osłabić i tak mizerną pozycję rządu centralnego.
Decyzja o ponownej eskalacji walk wewnętrznych w Jemenie nie byłaby bezzasadna. Ruch Huti dzięki walce z Amerykanami był w stanie zmobilizować społeczeństwo i zyskać pewną dozę sympatii za granicą. Jednocześnie siły koalicji nadal są podzielone. Arabia Saudyjska stara się wyjść z konfliktu, unikając zaangażowania w operacje na Morzu Czerwonym i prowadząc rozmowy z rebeliantami, które marginalizują legalny rząd Jemenu. Siły jemeńskie pozostają podzielone, ze szczególną wrogością między południowymi separatystami a islamistyczną partią Al‑Islah.
Z drugiej strony prowadzenie działań ofensywnych mogłoby zostać utrudnione, jeśli Amerykanie zdecydowaliby się rozszerzyć interwencję. Perspektywa zdobycia dodatkowych zasobów finansowych i dalszego osłabienia rządu jemeńskiego może się wydawać warta ryzyka, zwłaszcza, że naloty amerykańskie nie osłabiły w sposób znaczący siły militarnej Ansar Allah.
W legalnym rządzie jemeńskim doszło w ostatnich dniach do zmian. Urzędująca Rada Prezydencka (wieloosobowy organ mający zastępować prezydenta, złożony z przedstawicieli różnych grup tworzących koalicję przeciwko Hutim) wybrała nowego premiera Jemenu, którym został Ahmad Awad ibn Mubarak. Były ambasador Jemenu w Stanach Zjednoczonych jest uznawany za zaciętego przeciwnika Hutich, został przez nich nawet porwany w 2015 roku. Jest również uznawany za jednego z twórców saudyjskiej koalicji. Mubarak zdecydowanie nie załagodzi sytuacji w kraju.
Zobacz też: Wejście tygrysa – Indie budują wpływy w Afryce
US Navy / Mass Communication Specialist 3rd Class Janae Chambers
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS