1 godz. 16 minut temu
Życie Brittany Williams prawie zakończyło się w 2014 roku w restauracji na Times Square w Nowym Jorku. Wysportowana 24-latka doznała zatrzymania krążenia i straciła przytomność. Dwa dni spędziła w śpiączce farmakologicznej. Teraz, niemal dekadę po tym zdarzeniu, edukuje innych, aby nie ignorowali znaków ostrzegawczych, które zazwyczaj poprzedzają takie przypadki.
Dbająca o zdrowie i figurę Brittany Williams w 2014 roku codziennie biegała i dobrze się odżywiała. Pozornie nic nie dolegało 24-latce.
Jednak wszystko zmieniło się podczas wieczoru spędzanego wraz z rodzicami w restauracji na nowojorskim Times Square. Gdy jadła kolację, jej serce zatrzymało się i po chwili straciła przytomność – czytamy na stronie nadawanego na antenie stacji NBC programu Today.com.
– Moja mama i tata obejrzeli się i myśleli, że mam atak – powiedziała Williams w programie. – Gałki moich oczu przesunęły się do góry, upadłam i nie reagowałam – relacjonowała tamtą sytuację 32-letnia obecnie kobieta.
Na szczęście dwoje nieznajomych, którzy również przebywali w lokalu, okazało się lekarzami. Dzięki temu wiedzieli, jak przeprowadzić skuteczną resuscytację krążeniowo-oddechową i wykonywali tę czynność przez osiem minut, aż do przybycia ratowników medycznych. Gdyby ich tam nie było, Williams prawdopodobnie by umarła.
Po dotarciu na miejsce karetki pogotowia stan pacjentki był stabilizowany aż do przyjazdu do szpitala, gdzie następnie chorą wprowadzono w śpiączkę. Amerykanka wybudziła się po dwóch dniach, gdy wiadomo było, że zagrożenie życia zostało zażegnane.
Ostatecznie zdiagnozowano u niej zespół wydłużonego odstępu QT, czyli chorobę serca polegającą na zaburzeniach przepływu jonów przez błony komórkowe mięśnia sercowego. Powoduje on przyspieszone i nieregularne bicie serca.
Zespół ten często pozostaje niezdiagnozowany, ponieważ u osób z tą chorobą objawy – które mogą być tak poważne, jak nagłe omdlenie, drgawki, a nawet śmierć – rozwijają się z czasem. Zazwyczaj na dolegliwości przepisywane są leki, takie jak beta-blokery.
Williams musiała mieć wszczepiony defibrylator, aby udaremnić przyszłe epizody nieregularnego bicia serca i potencjalnie śmiertelne ponowne zatrzymanie serca.
Po przebytej rehabilitacji kobieta odczuwała przez jakiś czas paniczny strach przed kolejnym tego typu dramatycznym incydentem. – Ale w głębi duszy wiedziałam, że dostałam drugą szansę na życie i nie zamierzałam jej zmarnować – zwierzyła się w telewizji.
Teraz poświęca czas na zachęcanie ludzi do nauki reanimacji i edukowanie ich na temat zdrowia serca, “aby było więcej historii z zakończeniami takimi jak moje” – tłumaczy.
W odcinku programu “Today” z 6 lutego Brittany Williams postanowiła po ośmiu latach podzielić się swoją historią, aby podnieść świadomość znaczenia szkolenia w zakresie resuscytacji krążeniowo-oddechowej (RKO) i przypomnieć wszystkim, że szczególnie młodzi ludzie mogą znaleźć się w sytuacjach zagrażających życiu.
Zatrzymanie akcji serca następuje, gdy mięsień sercowy działa nieprawidłowo z powodu braku impulsu elektrycznego i nagle przestaje bić, doprowadzając do nagłego zatrzymania krążenia (NZK).
Chociaż zatrzymanie akcji serca i zawał serca są często uważane za to samo, tak nie jest. Ten drugi występuje, gdy krew przez zablokowanie przepływu w tętnicy wieńcowej nie jest w stanie dotrzeć do komórek mięśnia sercowego, co doprowadza do niedokrwienia, a następnie martwicy.
Zarówno zawał serca, jak i zatrzymanie akcji serca mogą wystąpić bez wcześniejszego ostrzeżenia lub objawów. Ale w przypadku Williams, mimo pojawienia się u niej poważnego znaku ostrzegawczego na tydzień przed wyjazdem do Nowego Jorku, postanowiła go zignorować.
– Byłam w pracy i nagle lewa strona mojego ciała stała się zdrętwiała i mrowiąca – przypomn … czytaj dalej
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS