Był jednym z najdłużej pracujących trenerów na szczeblu centralnym w Polsce. Poprowadził II ligową obecnie Bytovię Bytów w 144 meczach. Przez dwa i pół roku w 1.lidze, przez półtora w drugiej. Awansował z nią m.in. do ćwierćfinału Pucharu Polski. Po wycofaniu się sponsora, spadał z 1. do 2. ligi. Uzbierał z przyjaciółmi dwa miliony na klub. W końcu powiedział jednak dość. Adrian Stawski, bo o nim mowa, szuka nowych wyzwań.
Do niedawna nazywałem go “Fergusonem z Bytowa”, bo całe swoje trenerskie życie związał z klubem z tego kaszubskiego miasta. Przeżywał z nim wzloty – jak ćwierćfinał Pucharu Polski po wyeliminowaniu Pogoni Szczecin i Lechii Gdańsk – jak i trudne chwile, gdy nagle wycofywał się sponsor, albo zespół spadał do 2.ligi w sensacyjnych okolicznościach dramatycznego sezonu 2018/2019. Utrzymywał drużynę przy życiu mimo, że klub opuszczali najlepsi piłkarze i członkowie sztabu. Nie marudził, pracował ale w końcu powiedział “dość”. Adrian Stawski szuka już nowego wyzwania.
Tego jeszcze nie widziałeś! Sprawdź nowy Serwis Sportowy Interii! Wejdź na sport.interia.pl!
Bożydar Iwanow, Polsat Sport: Byłeś jednym z najdłużej pracujących w jednym miejscu trenerem na szczeblu centralnym w Polsce. 144 mecze w roli pierwszego szkoleniowca Bytovii. Dużo.
Adrian Stawski: – Dwa i pół roku w 1.lidze, półtora w 2.lidze, a wcześniej i asystentura u Waldemara Walkusza, Pawła Janasa, z którym wywalczyliśmy awans na zaplecze Ekstraklasy, a potem także Tomasza Kafarskiego. Jeżeli dokładnie miałbym policzyć cały okres mojej pracy w tym klubie wyjdzie dziesięć lat…
Od dawna miałem wrażenie, że szanując tę twoją wierność i stabilizację powinieneś zacząć pracować w innym miejscu. Normalnie powiedziałbym: wyjść ze swojej strefy komfortu. Ale akurat w twojej sytuacji zabrzmiałoby to ironicznie, bo komfortowo w ostatnich latach, szczególnie po odejściu sponsora Drutexu na pewno nie było.
– Pamiętasz, jak latem 2019 roku udzielałem wywiadu na temat sytuacji w jakiej się znaleźliśmy? Przez dwa tygodnie z osobami, które miały ten klub w sercu, prywatnymi sponsorami, często naszymi przyjaciółmi zebraliśmy 2 miliony złotych żeby utrzymać Bytovię przy życiu na szczeblu centralnym. Żeby w ogóle wystartować do rozgrywek, w których przez jakiś czas byliśmy wiceliderem. Sportowo nie byliśmy jednak w stanie utrzymać tego poziomu jak i zawodników, którzy otrzymywali korzystniejsze oferty finansowe. Problemy zaczęły się gdy odeszli od nas Michał Jakóbowski do Warty Poznań oraz Juliusz Letniowski do Lecha Poznań, a poważne problemy zdrowotne miała córeczka Filipa Burkhardta, który miał w tym czasie ważniejsze sprawy na głowie, więc nie mógł angażować się w granie w piłkę…
Pozostawałeś jednak na stanowisku co rundę tracąc piłkarzy i klecąc ten zespół praktycznie na nowo. Teraz przestałeś już wierzyć w ten projekt?
– Chciałem poprawić jakość zespołu, który potrzebował kilku wzmocnień. Nie przebudowy całej drużyny ale dwóch trzech nazwisk, bo jedenastu-dwunastu zawodników ma odpowiednią jakość, ale brakuje szerszej kadry. Spotkałem się z zarządem klubu i okazało się, że ze względu na kłopoty finansowe nie będzie to możliwe. Obrano inny kierunek: powalczyć o premie z Pro Junior System, bardziej postawić na bytowską młodzież, tę która gra w rezerwach w lidze okręgowej. Między słowami zrozumiałem, że jeżeli przytrafi się spadek, nikt nie będzie rwał włosów z głowy. Moje ambicje sięgają jednak wyżej. Nie mogłem się na to zgodzić. Musiałem złożyć dymisję. Chcę się rozwijać jako trener.
Oglądając mecze Ekstraklasy i 1.ligi często łapię się na tym, że co chwilę widzę na ekranie piłkarza, który przeszedł przez twoje ręce i w CV ma Bytovię. Ostatnio nawet Michała Szromnika, który co prawda dopiero w wieku 27 lat zadebiutował w elicie ale pod koniec roku w bramce Śląska rozegrał trzy fantastyczne mecze. Do tego wyróżniającymi się piłkarzami Warty Poznań są Jakóbowski, Mateusz Kuzimski czy Jakub Kuzdra…
– Mateusza znalazłem w trzeciej lidze i mimo, że był na testach pod lepszymi adresami to tu, w Bytovii, dostał prawdziwą szansę i gra dziś wyżej. Letniowskiego do Lecha ściągnął Adam Nawałka. W Ekstraklasie są Jaroch i Rzuchowski, w 1.lidze Czubak czy Feruga, który u nas się odbudował i dziś jest kapitanem Jastrzębia. Gostomski rewelacyjne broni w Górniku Łęczna, a też był na zakręcie kariery. Potrafiliśmy nie tylko zbudować piłkarzy, znaleźć ich w niższych ligach ale też “zrekonstruować” starszych zawodników.
Deleu ciągle gra, a ma 37 lat, Krzysztof Bąk nawet 39. To także dzięki mojej wieloletniej współpracy z profesorem Zbigniewem Jastrzębskim. W ubiegłym sezonie mieliśmy jeden z najniższych budżetów w 2.lidze obok Wejherowa. Gryf spadł, my zajęliśmy czwarte miejsce i karnymi przegraliśmy półfinał barażów o 1.ligę. Dwunastu piłkarzy nas opuściło, z czego ośmiu z podstawowego składu. W tym Feruga, który miał 10 goli i 12 asyst oraz Czubak, który strzelił 18 bramek i dziś jest w Widzewie.
– I teraz znów dysponowaliśmy niższym budżetem niż wcześniej. A i tak po jesieni do miejsca barażowego traciliśmy siedem punktów, co przy dwóch trzech wzmocnieniach dawałoby nadzieję na powalczenie o powrót na zaplecze Ekstraklasy. Taką miałem koncepcję. Nie dało się jej jednak zrealizować, stąd musiałem podjąć taką decyzję.
Uważasz, że przez te lata i wyżej wspomniane fakty a także promocję zawodników wyrobiłeś sobie na tyle mocno nazwisko, że nie będziesz długo czekał na propozycje?
– Zobaczmy. Ten sezon jest specyficzny, z obu najwyższych lig spada tylko po jednym zespole. Wydaje mi się, że potrafiłem sobie poradzić w bardzo trudnych sytuacjach, kiedy klub był na krawędzi upadku, a w sztabie poza mną był tylko asystent, który jednocześnie był zawodnikiem. Wyeliminowałem Pogoń Szczecin i Lechię Gdańsk z Pucharu Polski, byłem w 1/4 finału i graliśmy przeciw Legii, która sięgnęła potem po to trofeum.
– Przed rokiem Cracovia “złamała” nas w ostatniej minucie dogrywki i też wygrała później te rozgrywki. Śmiałem się, że kto pokona po drodze Bytovię ma pewny Puchar Polski… Byłem na stażach w Dynamie Zagrzeb u Nenada Bjelicy, wcześniej w Borussi Dortmund, w tym roku szykowałem się na wyjazd do RB Lipsk, ale Covid-19 zweryfikowałem moje plany. Miałem już oferty z trzech klubów ale nie chce działać pochopnie, mam jeszcze gorącą głowę, a to wszystko wymaga spokojnej analizy. Chciałbym trafić do klubu stabilnego, który ma pomysł i strategię na rozwój sportowy. I szasnę na sukces. Bo ja też tego potrzebuję. Po tym niełatwym ostatnim czasie mojej pracy w Bytovii.
Bożydar Iwanow, Polsat Sport
Sprawdź!
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS