A A+ A++

Ta rodowita jaworznianka niemal od zawsze związana była ze sztuką i to mocno osadzoną w naszym mieście To wychowanka Domu Kultury w Szczakowej, w którym poznawała tajniki ceramiki i nie tylko… Co ciekawe – po kilku latach mieszkania poza granicami Jaworzna wróciła, by w miejscu, w którym stawiała swoje pierwsze kroki, zostać instruktorem kultury i prowadzić własne zajęcia.

Dzisiaj rozmawiamy o jej miłości do sztuki, o tym jakie środki wyrazu najbardziej do niej przemawiają i gdzie w codziennym życiu znajduje miejsce dla swojej pasji.

E.T.: Opowiedz coś o swojej przygodzie w kulturą i sztuką w Domu Kultury w Szczakowej? To musi być wspaniałe spędzić swoje dzieciństwo w miejscu, które ułatwia rozwój artystyczny, wśród ludzi, którzy wspierają zamiłowanie młodych ludzi do sztuki i swobodnego wyrazu?

D.J.: Przygoda z Domem kultury zaczęła się gdy miałam 7 lat. Uczęszczałam wtedy na zajęcia z tańca towarzyskiego, aczkolwiek czułam , że to jakby nie do końca moja ścieżka… Później przygotowania do pierwszej komunii świętej odsunęły mnie od tego miejsca na kilka lat.. aż do mroźnego zimowego popołudnia, gdy po szkole w 5 klasie szkoły podstawowej zjeżdżałam z koleżanką na sankach, kiedy nagle oświadczyła mi, że musi już iść do domu, bo idzie na zajęcia z ceramiczne. Wtedy zapytałam ją czy ja też mogę z nią pójść i tak właśnie zaczęła się moja przygoda z ceramiką, na którą uczęszczałam aż do 2 klasy gimnazjum. Później niestety na rzecz korepetycji z matematyki znowu musiałam zrezygnować z pasji. Równocześnie zaczęłam też chodzić na kółko teatralne, a rok wcześniej początkowo nasze zbiórki harcerskie również odbywały się w tym dla mnie magicznym miejscu czyli Szczakowskim domu kultury.

14 letnia Dominika w roli modelki

E.T.: Jak wyglądała Twoja dalsza artystyczna droga?

D.K.: Oczywiście gdy matematyka zabrała mi czas na moje pasje związane z domem kultury… to i tak poszukiwałam czegoś dla siebie, co nie będzie ograniczone ramami czasowymi. Miałam koleżanki, które już wtedy miały aparaty typu lustrzanka, więc zaczęło się biegnie na sesje fotograficzne – na początku jako ich modelka i w sumie mózg operacji każdej sesji (ponieważ moja głowa to niekończąca się skarbnica kreatywności), a później sama zapragnęłam mieć taki aparat – co stało się faktem, gdy miałam 16 lat. Do dzisiaj nie potrafię się zdecydować, po której stronie obiektywu wolę stać, aczkolwiek chyba lepiej mimo wszystko wychodzi mi pozowanie.

Jeśli chodzi o inne artystyczne działania, to w szkole średniej czasami robiłam coś dla siebie albo dla znajomych i przyjaciół w formie prezentu, rysowałam malowałam pamiętam też że bardzo lubiłam robić kolaże, wycinałam z gazet przeróżne rzeczy i wklejałam na papier, pisałam wiersze miłosne i takie tam ale to twórczość, która chyba na zawsze zostanie w szufladzie.

W 1 klasie liceum odkryłam kolejne magiczne miejsce które dodało mi skrzydeł i perspektyw – była to Galeria sektor 1. Co piątek chodziłam tam na wykłady o sztuce, które prowadził Leszek Lewandowski. Spędzałam tam mnóstwo czasu prowadząc dyskusje z kreatywnymi i inteligentnymi osobami.

Zakończenie szkoły średniej to chyba jeden z najbardziej dramatycznych rozdziałów w moim życiu. Niezdana matura z matematyki, pozew od ojca do sądu o odebranie alimentów – wszystko układało się nie tak jak zakładałam, czułam się jak zero i miewałam wtedy różne myśli. Podwójna porażka na maturze z matematyki przekreśliła szanse na pójście na studia kulturoznawcze, choć z perspektywy kwestii czasu uważam, że dobrze, że tak się stało. Zapewne ten kierunek studiów bym rzuciła, alimenty wtedy zostałyby mi na pewno odebrane i dopiero bym została z niczym. A tak – poznałam czym jest praca fizyczna. Na początku poszłam do fabryki, w której wytrzymałam 3 miesiące – to nie była moja bajka, ale jestem wdzięczna za to doświadczenie, bo mogłam dowiedzieć się czego nie chcę.

Działanie dokamerowe pt. Czerwone Trzewiki
Działanie dokamerowe pt. Czerwone Trzewiki

W międzyczasie zrobiłam szkołę dla dorosłych na kierunku wizażystka i stylistka. Moda zawsze mnie kręciła, gdy byłam mała chciałam zostać projektantką mody, więc stwierdziłam, że skoro mam taki rok dorosłego życia przed kolejną próbą zdania matury, to coś jeszcze z sobą zrobię. Praca w fabryce nie wystarczała. Po fabryce poszłam pracować do popularnej sieciówki w naszej galerii i zostałam tam praktycznie do rozpoczęcia studiów. Za 3 razem się udało – zdałam maturę z matematyki i mogłam iść na studia. Wybrałam wtedy kierunek Edukacja Artystyczna w zakresie sztuk plastycznych na Uniwersytecie Śląskim, teczkę na studia przygotowałam praktycznie w tydzień – musiała zawierać 20 prac plastycznych. Większość swoich dzieł pozbierałam od rodziny i znajomych, bo tak jak pisałam wcześniej, w szkole średniej, jeśli tworzyłam, to wszystko praktycznie do kogoś trafiało. Pamiętam, że moja teczka na studia była nietuzinkowa – była tam między innymi maska wilka, kilka rzeczy ulepionych z gliny, rysunki, 2 lub 3 obrazy, kolaże oraz fotografie, totalny misz masz.

Komisja miała małe wątpliwości, czy aby na pewno dam sobie radę, a z drugiej strony urzekła ich wszechstronność moich działań i tak oto dostałam szansę na studia. Na studiach przez pierwsze 2 lata zajmowałam się praktycznie każdą dziedziną sztuki. Finalnie dyplom licencjata obroniłam z zakresu fotografii pod okiem Prof.dr.hab Witolda Jacyków z jego pomocą podjęłam działania performance – tworzyłam instalację fotograficzną podczas swojej obrony, która zawierała zrobione przez mnie zdjęcia wykonane aparatem na kliszę. Aktualnie jestem tuż przed obroną tytułu magistra. Tym razem moim środkiem wyrazu stało się malarstwo, ponieważ lubię wyzwania i chciałam sobie podnieś wysoko poprzeczkę. Aczkolwiek piąty z obrazów również przedstawię za pomocą działania performance

Zdjęcie wykonane podczas obrony licencjatu – Performance pt. Kody Dostępu

E.T.:Jaka forma artystycznego wyrazu najbardziej Cię pociąga? Domyślamy się, że bliski jest Ci performance – trafiliśmy nawet na Twój kanał na youtube Dlaczego performance? Co pragniesz poprzez ten środek przekazu wyrażać?

D.J.: O performance dowiedziałam się w Sektorze I od Moniki i Leszka Lewandowskich, których uważam za moich artystycznych rodziców. To oni otworzyli mi głowę na sztukę współczesną i pokazywali artystyczny świat. Na studiach poczułam moc w sobie, że ja też jestem w stanie za pomocą swojego ciała oraz działania wyrazić coś więcej. Jestem bardzo ekspresyjną osobą, czasem po prostu nie potrafię wypowiedzieć czegoś za pomocą rzeźby, obrazu czy fotografii, często po prostu potrzebne jest działanie. To nie jest spektakl, lecz myślę, że zajęcia teatralne, które miałam w domu kultury za dziecka mogły się przyczynić do mojej otwartości, jeśli chodzi o tę dziedzinę sztuki. Druga kwestia jest taka, że swoje ciało wtedy gdy jest taka potrzeba również traktuję jak narzędzie artystyczne. Jeśli chodzi o publiczne wystąpienia to mam na swoim koncie 3 działania artystyczne, reszta działa się wyłącznie w zasięgu kamery, również ze względu na pandemię lub charakter działania. Niemniej, w tym roku w sierpniu na Full Moon Art Fest w Chorzowie organizowanym między innymi przez Wojciecha Kukuczkę, można było zobaczyć mój performance na żywo.

FullFull Moon Art Fest – Performance Cykliczność Kobiety

E.T.: Prowadzisz obecnie w Domu Kultury w Szczakowej zajęcia ceramiczne, zarówno dla dzieci, jak i dorosłych. Jak odnajdujesz się w tej roli? Kiedyś sama uczestniczyłaś w takich zajęciach, a teraz to Ty je prowadzisz. Czy możesz uchylić rąbka tajemnicy i zdradzić czego chcesz nauczyć uczestników warsztatów lepienia w glinie, jakie cuda uczestnicy stworzą?

D.J.: Na początku troszkę czułam się nieswojo, chyba nie dochodziło do mnie, że teraz to ja mam prowadzić zajęcia. Tak naprawdę po dwóch tygodniach poczułam się jak ryba w wodzie.

Chyba podstawą mojego działania w pracowni jest po prostu godnie zastąpić Panią Bożenę Kaszycę, która niewątpliwe była mistrzynią w zakresie ceramiki dziękuję jej za każdą poświęconą mi chwilę, za to że jeszcze kilka lat temu mogłam przyjść do jej pracowni jako praktykantka. Tak jak ona chcę dawać uczestnikom całą swoją uwagę oraz indywidualne podejście, chociaż działamy w grupie. Chcę nauczyć dzieci, młodzież i dorosłych, że nie ma rzeczy nie możliwych chyba moja osoba jest tego najlepszym przykładem. Po prostu czasem trzeba czegoś mocno chcieć, dążyć do tego, być dobrej myśli, a wszystko się ułoży. Przede wszystkim trzeba uwierzyć w siebie i swoje możliwości. Ponadto na zajęciach czasem z uczestnikami zwiedzamy świat – ostatnio wykonaliśmy świecznik w kształcie dłoni, ponieważ w Indiach było święto światła, chcę przemycać inne kultury uczyć akceptacji i ukazywać różnorodność naszej niezwykłej planety na której nam przyszło żyć.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułUmowy na powstanie centrów opiekuńczo-mieszkalnych PODPISANE! (ZDJĘCIA)
Następny artykułZmarł Tadeusz Górski